O agenturze w Tygodniku Powszechnym
Wpisał: Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski   
21.05.2007.

[Uwaga Adm. :    Powstaje strona Ks. Tadeusza Isakowicz-Zaleskiego.

 www.Isakowicz.pl      Na razie w powijakach, więc kopiuję Jego pierwszy artykuł:]

Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski

Do Redakcji "Tygodnika Powszechnego"

                W ubiegłym roku dałem się namówić redakcji "Tygodnika Powszechnego" do wzięcia udziału w redakcyjnej polemice z panią Józefą Hennelową na temat lustracji. Dzisiaj tego bardzo żałuję, bo od tego czasu Pani Redaktor stara się ustawicznie pomawiać moją skromną osobę o złe sprawy. Do tej pory powstrzymywałem się od reakcji na uszczypliwości i zaczepki, zawarte bądź w listach przesyłanych na mój prywatny adres, bądź w tekstach publikowanych na łamach "TP". Jednak po przeczytaniu felietonu pt. "Widziane inaczej" z 6 maja 2007 r. jestem zmuszony publicznie stwierdzić, że pani redaktor Hennelowa po raz kolejny potraktowała moją skromną osobę jako chłopca do bicia, stawiając bezpodstawne zarzuty.

Bezpodstawne dlatego, że, po pierwsze, zgodnie z zatwierdzonym projektem badawczym miałem pełne prawo do opisania w mojej książce pt. "Księżą wobec bezpieki" sprawy pewnej osoby, która przez SB zarejestrowana została jako kontakt operacyjny o ps. "Ala". Osoba ta bowiem, jak wynika z zachowanych materiałów, pod koniec lat 70-tych udzielała funkcjonariuszowi SB informacji na temat nie tylko środowisk "Znaku" i "Tygodnika Powszechnego”, które znała od wewnątrz, ale i śp. ks. Józefa Gorzelanego, legendarnego budowniczego kościoła Arka Pana w Nowej Hucie, oraz ks. kard. Franciszka Macharskiego i innych duchownych archidiecezji krakowskiej. Po drugie, w mojej książce zacytowałem jedynie doniesienia owej osoby, nie decydując się – zgodnie z przyjętymi założeniami – na rozszyfrowanie jej personaliów;. Po trzecie, w mojej książce ani razu nie pada nazwisko pani Haliny Bortnowskiej.

Obecnie pracuję nad suplementem do wspomnianej książki, w którym zamierzam wyjaśnić wszelkie zgłaszane mi wątpliwości, jakie pojawiły się przy jej lekturze. Wywołany przez Panią Redaktor, czuję się zmuszony poruszyć w tym suplemencie również sprawę kontaktu operacyjnego „Ala” i zacytować wszystkie zachowane jej doniesienia, tak aby czytelnik sam mógł ocenić jej przypadek. Doniesienia te są tak szczegółowe, iż nie mam wątpliwości, że po ich lekturze osoby, które w tamtych czasach z związane były z ks. Gorzelanym lub ze wspomnianymi środowiskami, bardzo łatwo zorientują się, kim była owa informatorka. Obawiam się, że niestety stanie się to nowym powodem oskarżeń ze strony pani redaktor Hennelowej pod adresem mojej osoby. Uważam jednak, że nie ma innej drogi, jak otwarta rozmowa o tych trudnych sprawach. Najlepiej byłoby, gdyby osoba, która została zarejestrowana przez SB jako kontakt operacyjny ‘Ala”, sama wypowiedziała się na temat tego, co działo się blisko 30 lat temu. Jeżeli rozmawiała ona z funkcjonariuszami SB o swoich przyjaciołach i współpracownikach, powinna zdobyć się na powiedzenie im przynajmniej zwykłego słowa: przepraszam.