Mecz piłki ręcznej ze Szwecją
Wpisał: Marcin B. Brixen   
20.01.2016.

Mecz piłki ręcznej ze Szwecją

 

- Ile razy mam ci powtarzać, że na meczu nie kamienujemy! Do szatni! - zadysponował trener Szwedów.

 

Marcin B. Brixen - 19 Stycznia, 2016 http://niepoprawni.pl/blog/marcin-b-brixen/mecz-pilki-recznej-ze-szwecja

Polacy grali mecz piłki ręcznej ze Szwecją.

Hiobowscy oczywiście kibicowali, wszyscy oprócz mamy Łukaszka.
Mama Łukaszka poszła walczyć czynnie przeciwko eksmisji lokalnego oddziału "Wiodącego Tytułu Prasowego" za niepłacenie czynszu.

Mecz zaczął się występem polskich czirliderek. Gościom ze Szwecji się to nie spodobało.
- W ogóle w Polsce nam się nie podoba - oznajmił reporterowi tv kapitan Szwedów. - Wy łamiecie demokrację. U was nie da się żyć. W związku z tym w ramach protestu pofarbowaliśmy na tęczowo włosy...
- nie widzę.
- ...łonowe.
Zapadła niezręczna cisza. Na szczęście spiker zapowiedział granie hymnów i wkrótce mecz się rozpoczął.
Mecz składał się z dwóch połówek i miał dwie przerwy. Nie, to nie pomyłka. Druga przerwa, to była to zwyczajna, między połowami. A pierwsza wypadła w dwudziestej pierwszej minucie. Część drużyny Szwecji musiała się pomodlić i arbiter wstrzymał na ten czas spotkanie.

W drugiej połowie doszło do dziwnego incydentu. Drużyna Szwedzka miała wykonywać rzut karny. Nastąpiła wśród nich zmiana, na boisko wbiegł śniady, brodaty gracz. Stanął naprzeciw bramki, chwilę mierzył i nagle rzucił. Bramkarz machnął rękami aby odbić, ale nie trafił. Z głuchym brzękiem odezwała się poprzeczka.
- Nie ma gola - odetchnęli z ulgą wszyscy oprócz polskiego bramkarza. Ten ostatni krzyknął:
- Czym on rzucał?!! - rozejrzał się i podniósł z parkietu sporej wielkości kamień.
Okazało się, że gracz ma pod koszulką jeszcze kilka podobnych pocisków.
Rzucający został odciągnięty na ławkę przez swoich kolegów, wyrywał się krzyczał coś w języku, który na pewno nie był językiem szwedzkim.
- Ile razy mam ci powtarzać, że na meczu nie kamienujemy! Do szatni! - zadysponował trener Szwedów.

Mecz zakończył się wygraną Polaków, tradycyjnie jedną bramką.


- A na zakończenie zaprezentujemy popis w wykonaniu sympatyków naszych gości - zapowiedział spiker i zgasły światła. Gdy zapaliły się ponownie okazało się, że na parkiecie leżą ułożone w szachownicę...
      - Dywany! - stwierdzili ze zdumieniem Hiobowscy. Zdumienie ich zresztą wzrosło, gdy dywany zaczęły się podnosić na swych środkach, aż uformowały się w stożki. Spod nich wysunęły się ręce i nogi, po czym dywanowe stożki zaczęły wirować synchronicznie. Zeszły żegnane martwą ciszą na trybunach i owacją graczy gości.

Spiker poinformował, że widzowie oglądali pokaz bur-liderek.