Dyrektor Mieszkowski [ten od kopulacji na scenie] i "nowoczesny" - bez wykształcenia
Wpisał: Robert Kownacki   
25.01.2016.
Dyrektor Mieszkowski [ten od kopulacji na scenie] i „nowoczesny” - bez wykształcenia

Robert Kownacki 24.1.2016 http://lospolski.pl/?p=4904

 

Poseł „Nowoczesnej” Krzysztof Mieszkowski, przedstawiający się jako kulturoznawca, dziennikarz, krytyk teatralny, redaktor naczelny „Notatnika Teatralnego”, a także dyrektor wrocławskiego Teatru Polskiego, nie posiada wyższego wykształcenia! Dzięki dociekliwości dolnośląskich dziennikarzy okazało się, że zakończył on swoją edukację maturą zdaną w 1976 roku we wrocławskim XIV Liceum Ogólnokształcącym.

Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, iż w materiałach wyborczych posła klubu Ryszarda Petru widniała informacja, jakoby zainteresowany był absolwentem kulturoznawstwa na Uniwersytecie Wrocławskim. Co ciekawe, na internetowej stronie sejmu widnieje prawdziwe wykształcenie „modernego” dyrektora, umieszczone tam na podstawie już poprawnie wypełnionego przez niego kwestionariusza poselskiego. Szkoda tylko, że on i jego partyjni koledzy nie sprostowali tego w trakcie wyborów, bezczelnie okłamując wyborców.

Tymczasem sam Mieszkowski udaje niewiniątko i zarzeka się, że o niczym nie wiedział. W jednym z wywiadów stwierdził, że to jakieś nieporozumienie, gdyż on nigdzie takich informacji nie podawał i nie wie, skąd się wzięły w materiałach „Nowoczesnej”. Przyznał również, że wspomniany kierunek studiował, jednak uzyskanie dyplomu było już ponad jego siły. Nie przeszkadza mu to jednak w tytułowaniu się kulturoznawcą, ponieważ taki właśnie zawód widnieje przy jego nazwisku na stronie Państwowej Komisji Wyborczej. Indagowany przez dziennikarza dodał również, że od 10 lat jest dyrektorem Teatru i tam wszyscy doskonale znają jego wykształcenie.

Wobec tego nasuwa się pytanie – w jaki sposób osoba nieposiadająca wyższego wykształcenia może pełnić stanowisko dyrektora państwowego teatru? Są dwa sposoby, aby nim zostać. Pierwszy – będąc mianowanym przez wyższego organizatora, czyli prezydenta miasta, marszałka lub ministra kultury. Drugą możliwością jest udział w ogłoszonym konkursie i wygranie go. Tak czy owak, decyduje o tym lokalna władza lub minister.

Ciekawe kto posła Mieszkowskiego wywindował na takie stanowisko i utrzymywał na nim tyle lat? Wątpliwe bowiem, aby z takimi brakami w swojej edukacji wygrał konkurs dyrektorski. Chyba że, cytując słowa Marysi z filmu „Poszukiwany, poszukiwana” Stanisława Barei, poseł z zawodu jest dyrektorem. Gdzie jest ta „nowoczesność” i czym ona się różni od powszechnego w Polsce tzw. lokalnego układu, którego nasz „bohater” jak widać jest ważnym elementem, i to od dłuższego czasu?

Postać Mieszkowskiego budzi kontrowersje od samego początku obecnej kadencji parlamentu. Pierwszym jego „dokonaniem” było nagłośnienie przedstawienia, w którym para czeskich aktorów porno miała radośnie kopulować na scenie, przy aplauzie podekscytowanej tym gawiedzi zgromadzonej na widowni. I taka „sztuka” miała się odbywać za pieniądze polskich podatników.

O tym (f)akcie było głośno w całym kraju, więc nie ma sensu go przybliżać, za to warto wspomnieć o innym wybryku zainteresowanego. Otóż podczas niedawnej sesji parlamentu, pojawił się na mównicy z telefonem przy uchu. Jednocześnie odsłuchiwał w aparacie (rzekomo) pocztę głosową i biadolił coś o inwigilacji. Cóż za „nowoczesne” podejście i wyjątkowa podzielność uwagi! Jako że zachowanie to wywołało niesmak w opinii publicznej, poseł szybko zmienił front i zaczął pokrętnie tłumaczyć, że miała to być specyficzna forma protestu wobec rządów PiS-u. Z pewnością byłoby „nowocześniej”, gdyby do swoich „performensów” parlamentarnych zaangażował tę „wesołą parkę” z Czech.

Robert Kownacki

Autor jest członkiem władz naczelnych Ligi Obrony Suwerenności.

Zmieniony ( 25.01.2016. )