"Specjalista do spraw sankcji" przywraca "równowagę"?
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
29.01.2016.

"Specjalista do spraw sankcji" przywraca "równowagę"?

 

Daniel Fried

 

Stanisław Michalkiewicz  http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3570

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    29 stycznia 2016

 

W ubiegłym tygodniu przyjechał do Warszawy były ambasador USA w naszym nieszczęśliwym kraju, a obecnie „specjalista do spraw sankcji” w Departamencie Stanu w Waszyngtonie, JE Daniel Fried. Warto przypomnieć, że Daniel Fried w służbie państwowej USA jest czynny od dawna i – co dla nas może być szczególnie interesujące - na przykład w latach 1987-1989 z ramienia Departamentu Stanu nadzorował, a prawdopodobnie też projektował sławną transformację ustrojową.

Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że sławna transformacja ustrojowa w Polsce polegała na tym, iż RAZWIEDUPR, w drugiej połowie lat 80-tych dominujący na polskiej politycznej scenie, w porozumieniu z lewicą laicką, a więc dawnymi stalinowcami, w pierwszym lub drugim pokoleniu, przeprowadził selekcję kadrową w strukturach podziemnych i w ten sposób wyłonił „stronę społeczną” z wysuniętym na fasadę naturszczykiem Kukuńkiem, która zagwarantowała stronie „rządowej” nie tylko zachowanie pozycji społecznej, ale również – bezpieczne zachowanie tego, co komunistyczna nomenklatura sobie nakradła w ramach „uwłaszczenia”.

Pan Daniel Fried nie mógł o tym wszystkim nie wiedzieć, a nawet więcej – nie mógł tego nie aprobować, bo przecież transformacja ustrojowa odbywała się za zgodą Naszych Przyszłych Sojuszników. Pośrednio potwierdził to p. Maciej Zalewski, w rozmowie z Jerzym Zalewskim informując o swojej rozmowie z przedstawicielem (rezydentem) CIA, który na jego pytanie odpowiedział mu, żeby agentów służb komunistycznych, to znaczy – RAZWIEDUPR – zostawić w spokoju, bo oni „mieli zostać odwróceni i zostali odwróceni. Tak ma być! Skoro „odwróceni”, to znaczy – że odtąd pracowali dla USA – ale już niekoniecznie dla Polski, nieprawdaż?

Toteż teraz, kiedy w związku z ponownym przejściem Polski pod amerykańską kuratelę, nastąpiła przebudowa sceny politycznej pod kątem potrzeb amerykańskiej polityki we Wschodniej Europie, pozycja RAZWIEDUPR-a wobec PiS stała się niejasna, pan Daniel Fried przyjechał, żeby przypomnieć wszystkim, JAK SIĘ UMÓWILIŚMY i JAK MA BYĆ.

Wprawdzie MSZ ani słowem nie wspomina, że mówiono o tych sprawach, a nie tylko o Ukrainie i środkach dyscyplinujących złego Putina, przeciwko któremu cały nasz nieszczęśliwy kraj powstanie w charakterze amerykańskiego dywersanta, ale to nic nie musi oznaczać, skoro na dwa tygodnie przed przyjazdem pana Daniela Frieda do Warszawy, Główny Cadyk III Rzeczypospolitej, czyli pan Aleksander Smolar, nie tylko wiedział, ale nawet powiedział, że ten przyjazd jest wyrazem „zaniepokojenia” Waszyngtonu sytuacją w Polsce. Cadyk coś tam przecież musi wiedzieć, nie tylko jako wybitny przedstawiciel tutejszego lobby żydowskiego, ale również – jako dysponent pieniędzy, które przez Fundację Batorego grandziarz finansowy Jerzy Soros przekazuje swojej agenturze wpływu, wywołując bijące aż do nieba klangory środowisk opiniotwórczych i autorytetów moralnych. Jeśli dodamy do tego, że i pan Daniel Fried też ma pierwszorzędne „korzenie”, to nie możemy się dziwić, że pan Smolar lepiej wie, po co pan Fried przyjechał, niż taki, dajmy na to, pan minister Witold Waszczykowski, któremu pan Fried może mówi tylko tyle, ile trzeba, podczas gdy panu Smolarowi już znacznie więcej.

Te podejrzenia, iż lobby żydowskie, które znowu działa ręka w rękę z RAZWIEDUPR-em, odtwarzając w ten sposób na naszych oczach sojusz „Żydów” z „Chamami”, próbuje nacisnąć na polskie władze za pośrednictwem Stanów Zjednoczonych, znajdują pośrednie potwierdzenie w publikacji Bruce Ackermana z Uniwersytetu Yale i Macieja Kisilowskiego w Central European University w piśmie „Foreign Policy”. Piszą oni, że kryzys polityczny w Polsce nasila się w „zastraszającym tempie”, że kruszą się fundamenty „systemu kontroli i RÓWNOWAGI (podkr. SM)”. Ponieważ Niemcom nie bardzo wypada zwiększać naciski na Polskę, autorzy postulują, by wspomógł je Waszyngton. Konkretnie, żeby nastraszył polskie władze, że albo przewidziany na lipiec specjalny szczyt NATO w Warszawie zostanie odwołany, albo Stany Zjednoczone go zbojkotują, jeżeli polskie władze nie nawrócą się na demokrację i praworządność.

Ciekawe, czy administracja prezydenta Obamy podzieli ten punkt widzenia i zastosuje się do sugestii żydowskiego lobby, bo periodyk „Foreign Policy pozostaje pod żydowską kontrolą. Jeśli tak, to będziemy mieli dowód, że NATO nie tyle jest sojuszem polityczno-wojskowym, co narzędziem narzucania swoim uczestnikom nie tylko ideologii politycznej poprawności, ale przede wszystkim – kształtowania swego postępowania pod kątem żydowskich interesów politycznych i materialnych. Szczerość, z jaką autorzy nawołują prezydenta Obamę, by „wyręczył” Niemcy w naciskach na Polskę, nie pozostawia wątpliwości, że w ich ocenie Polska powinna być traktowana instrumentalnie – bo chyba za taka przysługę Niemcy będą musiały jakoś się Stanom Zjednoczonym odwdzięczyć?

Czy nie oznacza to przypadkiem oswajania amerykańskiej opinii z pomysłem zgody USA na rewizję postanowień konferencji czterech mocarstw w Poczdamie w zamian za porzucenie przez Niemcy strategicznego partnerstwa z Rosją i wzięcie udziału w montowanej przez Amerykę antyrosyjskiej krucjacie? Nie jest wykluczone, że taki pomysł mógłby się Niemcom spodobać: skorzystajmy z okazji, odbierzmy, co nasze, a z Moskalikami potem jakoś się dogadamy, zwłaszcza gdy Żydzi na resztówce Polski utworzą sobie Żydoland?

Wychodzi to naprzeciw również oczekiwaniom rosyjskim, które jeszcze w roku 1987, podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych OBWE w Wiedniu przedstawił dziennikarzom ówczesny minister spraw zagranicznych ZSRR Edward Szewardnadze. Zapytany o sowiecki stosunek do ewentualnego zjednoczenia Niemiec odpowiedział ku zaskoczeniu pytających, że ZSRR nie ma nic przeciwko temu i stawia tylko warunek, by między zjednoczonymi Niemcami, a ZSRR utworzona została „strefa buforowa”.

Żydoland jako „strefa buforowa” zamiast Polski? Dlaczego nie?

Dlatego właśnie podczas swego pobytu w USA na wszystkie świętości zaklinałem tamtejszą Polonię, by przynajmniej w sprawie żydowskich roszczeń wobec Polski zdobyła się na przemawianie jednym głosem i w ten sposób dała do zrozumienia amerykańskim politykom, że od tej chwili nie będą już dostawali polskich głosów za darmo.

Prezes KPA, pan Frank Spula powiada, że Polska jest wolna i niepodległa, więc Polonia nie musi już Polski wyręczać. Niech i tak będzie – ale Polonia mogłaby wyświadczyć Polsce ogromną przysługę, bez najmniejszego naruszania obywatelskiej lojalności wobec USA, gdyby zaczęła wpływać na AMEYKAŃSKĄ politykę, podobnie jak wpływa na nią lobby żydowskie. Ma wszelkie w tym względzie predyspozycje, a jeśli coś jej to uniemożliwia lub utrudnia, to działalność RAZWIEDUPR-a, który od roku 1944 notorycznie zdradza Polskę wszędzie, gdzie tylko może.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Zmieniony ( 30.01.2016. )