Judeochrześcijanie w służbie grandziarza.
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
04.02.2016.

Judeochrześcijanie w służbie grandziarza.

 

[w końcu, ostrzegawczo, o fallusie szatana... md]

 

Stanisław Michalkiewicz

http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3574

Komentarz    specjalnie dla www.michalkiewicz.pl     3 lutego 2016

 

Kiedy jeszcze byłem redaktorem naczelnym „Najwyższego Czasu!”, regularnie dostawałem pismo okólne Fundacji Batorego, informujące, kto, za co i ile dostał od nich forsy. Był to znakomity przewodnik po życiu politycznym, a nawet – życiu społecznym III Rzeczypospolitej, bo te informacje pozwalały zrozumieć, dlaczego ten i ów ćwierka akurat z tego, a nie z żadnego innego klucza.

Dotyczyło to zarówno Umiłowanych Przywódców, tak zwanych „świeckich”, jak i Umiłowanych Przywódców ze stanu duchownego, co pozwalało lepiej zrozumieć, dlaczego właściwie Judasz za 30 srebrników wydał Pana Jezusa Żydom. Przeliczenie 30 srebrników na dzisiejsze waluty nastręcza pewne trudności, chociaż oczywiście nie przekracza możliwości umysłu ludzkiego, ale nie o to przecież chodzi, za ile Umiłowani Przywódcy sprzedają czy to Pana Jezusa, czy kogokolwiek innego – bo ważniejsze jest przecież – że sprzedają.

Warto oczywiście uzupełnić tę informację, że Fundacja Batorego futrowana jest pieniędzmi słynnego finansowego grandziarza, węgierskiego Żyda Jerzego Sorosa, przez wdzięcznych beneficjentów nazywanego „filantropem”. Oczywiście ta szlachetna nazwa jest niewłaściwa, bo grandziarz żadnym „filantropem” nie jest. To cwaniak, który futruje, zresztą bardzo oszczędnie, wyposzczonych, a wpływowych gołodupców w państwach Środkowej Europy, dzięki czemu za niewielkie pieniądze (Fundacja Batorego dostaje – o ile mi wiadomo – zaledwie milion dolarów, czyli ok. 4 mln złotych rocznie) – ale to wystarcza do przekupienia tubylczych Zasrancen i w ten sposób grandziarz ma nie tylko wywiadownię gospodarczą, ale i agenturę wpływu. Nie wiem, czy wszyscy zdają sobie sprawę, w co się pakują, ale trudno rozgrzeszać dorosłych ludzi, którzy myślą, że grubą forsę dostają za osobiste zalety.

Wszelkie wątpliwości rozwiewa Helsińska Fundacja Praw Człowieka, kolaborująca z Agencją Praw Podstawowych w Wiedniu, czyli paneuropejskim gestapo, które monitoruje mniej wartościowe narodu tubylcze, czy się aby nie bisurmanią w sposób kolidujący z długofalowymi interesami diaspory żydowskiej. Dodajmy, że na czele zarządu Fundacji Batorego stoi Pierwszy Cadyk III Rzeczypospolitej Aleksander Smolar, potomek Hersza Smolara i Walentyny Najdus, co to w swoim czasie zmieniła profesję pod przemożnym wpływem Pantelejmona Ponomarienki. Warto dodać, że w zarządzie Fundacji Batorego od pewnego czasu zasiada pan Mirosław Czech ze Związku Ukraińców w Polsce, zdominowanego, jak wiadomo – podobnie jak Światowy Związek Ukraińców z siedzibą w Toronto – przez banderowców z najczarniejszymi podniebieniami.

Nietrudno się domyślić, jaki interes ma finansowy grandziarz w dokooptowaniu pana Czecha do zarządu Fundacji Batorego. Wystarczy rzucić okiem na Ukrainę po przewrocie przeprowadzonym w 2014 roku, by zrozumieć, że to jest rodzaj Paradis Judeorum – bo żydostwu, kotwaszącemu się kiedyś w śmierdzących sztetlach, nawet w najśmielszych marzeniach nie przychodziło do głowy, że kiedyś, za pośrednictwem Arszenika, Kołomyjskiego, czy Poroszenki, będzie okupowało takie złote jabłko, jak Ukraina.

Na razie swoim pasożytnictwem doprowadza ją do całkowitej katastrofy, jak zresztą wszystkie kraje opanowane przez żydostwo, ale nie o to w tej chwili chodzi.

W polskim interesie państwowym leży wprawdzie istnienie Ukrainy, w dodatku skonfliktowanej z Rosją – ale bynajmniej nie mocarstwowej, tylko takiej, której istnienie zależy od polskie życzliwości, o którą Ukraina musi nieustannie zabiegać. Żydowska okupacja Ukrainy nie musi być tedy sprzeczna z polskimi interesami państwowymi, wszelako pod warunkiem, że nie pociąga za sobą nadmiernego ryzyka dla Polski.

Niestety dotychczasowa polityka warszawskich władz, polegająca na żyrowaniu w ciemno wszystkiego, co łobuzeria (oni sami się tak w bezpośrednich rozmowach tytułują, więc nie wypada nam zaprzeczać) w Kijowie postanowi, więc tego idiotycznego postępowania nie można nawet nazwać żadną polityką. Jedynym wyjaśnieniem tej głupoty są finansowe subwencje z Fundacji Batorego i Instytutu Społeczeństwa Otwartego w Budapeszcie. Instytucje są niby dwie, ale zatrute źródło to samo – finansowy grandziarz, który najwyraźniej pod koniec ziemskiej egzystencji postanowił zostać mesjaszem bezcennego Izraela, darując mu żerowiska znacznie obfitsze od wyjedzonej przez kozy Ziemi Świętej.

Na koniec chciałbym zwrócić uwagę na przyczynę, dla której nie tylko rząd i pan prezydent Duda, który zadeklarował ukraińskim grandziarzom aż 4 miliardy złotych, żeby przez jakiś czas mieli sobie jeszcze z czego pokraść – bo tego nietrudno się domyślić; pan prezes Kaczyński w zamian za wciągnięcie przez Amerykanów PiS-u na listę „naszych sukinsynówmusi niestety się odwdzięczać – również kosztem polskich interesów państwowych - ale również na przyczyny, dla których judeochrześcijański portal „Fronda”, szkaluje zarówno prof. Bogusława Wolniewicza, jak i ks. Tadeusza Isakowicza Zaleskiego, jako „V kolumnę”, albo „agentów Putina”.

Ponieważ w sytuacji, gdy pan Ziobro właśnie obejmuje urząd prokuratora generalnego, będąc zarazem ministrem sprawiedliwości, prawdopodobieństwo wymierzenia sprawiedliwości zarówno łobuzerii kierującej „Frondą”, jak i panu Kazimierzowi Wóycickiemu z wpływowej dzisiaj żydowskiej familii, który ośmielił się oskarżyć księdza Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, że jest „agentem Putina”, w odległą przyszłość się oddala, nie ma chyba innej rady, jak potraktować łobuzów kijami.

Zanim jednak ktoś się na to odważy, warto zwrócić uwagę na przyczyny, dla których grandziarz szczuje swoich psiaków, zarówno Żydziaków, jak i gojów – również z judeochrześcijańskiego portalu „Fronda” - na zimnego ruskiego czekistę Putina. W tym celu trzeba przypomnieć, co się działo w Rosji za prezydentury Jelcyna, za plecami którego Rosję okupowała żydowska szajka pod przewodnictwem Borysa Abramowicza Bieriezowskiego, Włodzimierza Gusińskiego i Michała Chodorkowskiego. Bieriezowski za komuny był nauczycielem akademickim z pensją 30 dolarów miesięcznie – a potem ni stąd ni zowąd zaczął kupować pola naftowe i tak dalej. Za co? Jedynym wyjaśnieniem tego fenomenu jest, że był „słupem” finansowego grandziarza, który za pomocą Instytutu Sorosa w Moskwie próbował stworzyć sobie sprawną agenturę, przy pomocy której mógłby okupować Rosję i w ten sposób dyktować warunki również Murzynkowi Bambo w Waszyngtonie.

Taka, panie kombinacja. I kiedy wydawało się, że wszystko jest załatwione, naznaczony po ogłupiałym od wódki Jelcynie Putin, przechytrzył swoich żydowskich protektorów i wynalazców. Do Instytutu Sorosa wpuszczał jednego po drugim agentów GRU, a kiedy nie było tam już ani jednego normalnego człowieka, pewnej nocy „nieznani sprawcy” włamali się do siedziby, kradnąc twarde dyski z komputerów.

Następnego ranka całe „społeczeństwo otwarte” leżało przed Putinem na biurku z rozłożonymi nogami – i to był koniec żydowskich „oligarchów” w Rosji. Bieriezowski uciekł do Anglii, gdzie próbował szczekać na Putina, ale Jack Straw, ówczesny minister spraw zagranicznych ostrzegł go, że jeszcze jedno słowo, a zostanie deportowany do Rosji, jako uciążliwy cudzoziemiec. W tej sytuacji nie pozostało mu nic innego, jak taktownie umrzeć – no i w 2013 roku umarł.

Kierownicy judeochrześcijańskiego portalu „Fronda” ani myślą umierać – no bo jakże tu umierać, kiedy trzeba wykonywać zadania, zlecone na odcinku „judeochrześcijańskim”, to znaczy - dyskretnego współdziałania z żydowską gazetą dla Polaków pod redakcją pana red. Adama Michnika w kierunku urabiania katolickiej opinii w Polsce w kierunku pożądanym przez promotorów żydowskich interesów politycznych w naszym nieszczęśliwym kraju? Ten interes polega na doprowadzaniu mniej wartościowego narodu tubylczego do stanu bezbronności wobec Żydów, by ułatwić im zadanie ograbienia go pod pretekstem „roszczeń”.

Co z tego będzie miała „Fronda” i pan red. Terlikowski – tego oczywiście nie wiem, bo ani Żydzi, ani on mi się nie zwierzają, ale wiedząc z doświadczenia, że Państwo Terlikowscy choćby z uwagi na wielodzietną familię, która wymaga zasilania finansowego (a z „filozofii” w dzisiejszych czasach wiele się nie uzbiera), nie robią niczego bezinteresownie - coś pewnie z tego będą musieli mieć, a w każdym razie – pewnie coś im na tę okoliczność obiecano. Przynajmniej częściowo tłumaczy to łajdactwa, jakich dopuszcza się łobuzeria publikująca na judeochrześcijańskim portalu „Fronda” - bo grandziarz wprawdzie płaci, ale i wymaga – ale oczywiście ich nie usprawiedliwia. Ponieważ pan red. Terlikowski i jego kolaboranci w wielu publikacjach na „Frondzie” informują o różnych aspektach działalności Szatana, w czynie społecznym chciałbym go ostrzec, że jeśli nadal będzie w ten sposób wysługiwał się grandziarzowi, to może dostać się do piekła, gdzie cały czas będzie bolało. Okrutny los nikogo nie oszczędzi, bo – jak przedstawił to podczas krakowskiego odczytu Stanisław Przybyszewski – phallus Szatana nie tylko jest zaopatrzony w haczyki w kształcie harpunów, ale w dodatku – jest zimny jak lód.