Społeczeństwo obrotowe
Wpisał: Izabela BRODACKA   
06.02.2016.

Społeczeństwo obrotowe

 

Izabela BRODACKA

Antoni Słonimski nazwał kiedyś Polskę przedmurzem obrotowym. Był to raczej żart ale niezwykle trafny, wręcz proroczy. Nie chodzi tu o  ideę przedmurza i jej historyczne losy czym zajmuje się Janusz Tazbir w wydanej w 2004 roku przez „Twój styl” pracy pod tytułem „ Polska przedmurzem Europy”. W stylu właściwym dla ( nomen omen) wydawnictw „Twego stylu” Tazbir rozchwiewa dobre samopoczucie rodaków związane z przypisywaną sobie szczególną w Europie rolą dowodząc, że idea przedmurza w czasach rzeczpospolitej szlacheckiej oraz w czasach porozbiorowych była jeżeli nie mistyfikacją to przynajmniej uzurpacją. 

Po wojnie szukaliśmy na zachodzie obrony przed sowieckim lewactwem niszczącym nasz kraj nie tylko ekonomicznie i społecznie lecz przede wszystkim moralnie. Po uzyskaniu częściowej wolności w częściowo wolnych wyborach szybko przekonaliśmy się, że musimy bronić się obrotowo, również przed degrengoladą płynącą z zachodu. Co gorsza z zachodu docierało do nas to samo lewactwo tylko przetworzone, mniej siermiężne i tym bardziej niebezpieczne.

Na przykład lewacki projekt zawłaszczania dzieci i wychowywania ich przez państwo w specjalnych placówkach, którego nie udało się zrealizować w Polsce w czasach tak zwanego realnego socjalizmu został w pełni zrealizowany w okresie ostatnich 25 lat. Każda niezamożna czy niezaradna rodzina, niezależnie od tego jak kochane w niej są dzieci, jest w naszym kraju w straszliwej opresji.  W każdej chwili dzieci mogą zostać zabrane z rodzinnego domu przez jakąś gorliwą funkcjonariuszkę opieki społecznej i umieszczone w rodzinie zastępczej lub w placówce opiekuńczej.

Aksamitny totalitaryzm polega właśnie na  tym, że władza dyktuje nam jak mamy wychowywać nasze dzieci, jak się leczyć a nawet co mamy jeść. Przypominam że u schyłku rządów PO sejm zajął się zakazem używania soli w stołówkach szkolnych i sprzedawania w szkolnych sklepikach słodyczy. Gdyby posłużyć się znaną formułą z rosyjskiego dowcipu to zarazem страшно и смешно ( na przykład ciągać tygrysa za wąsy to straszne i zarazem śmieszne ), ale chyba bardziej cтрашно.

Obrotowość jest również immanentną cechą naszego dyskursu społecznego. Jak wiadomo podział sceny politycznej na lewicę i prawicę jest w Polsce praktycznie niemożliwy. Przede wszystkim trudno  jest podać sensowną definicję prawicy. Kilkanaście lat temu Piotr Skórzyński prowadził na ten temat bardzo interesujące seminarium gromadzące publicystów i socjologów tak zwanej prawej strony. Pomimo licznej reprezentacji wybitnych fachowców precyzowaliśmy te pojęcia przez wiele miesięcy. Najprościej byłoby zaproponować podział na ludzi prawych czyli uczciwych  i ich przeciwieństwo czyli lewych. Niestety ten pomysł został dawno zawłaszczony przez tych lewych, którzy zawłaszczają chętnie cudze osiągnięcia a nawet symbole. Na przykład- jak ostatnio- opornik w klapie czy znak Solidarności.  Obrotowość zarzutu nieuczciwości czyli lewizny powoduje, że używanie go sprowadza się do wzajemnych połajanek.

Przede wszystkim nigdy nie mieliśmy i nie mamy prawdziwej lewicy w sensie ustalonym przez dojrzałe demokracje. Nasza lewica stalinowska bardzo chętnie przewerbowała się na liberalizm, czyli według liberalnego pojmowania prawicowości przeszła na prawą stronę mocy. Oczywiście taka prawicowość  nie ma nic wspólnego z prawością czyli przestrzeganiem zasad etycznych.

 Lewica, która po transformacji ustrojowej formalnie pozostała lewicą  nie zajmuje się jednak obroną ludzi biednych czy wykluczonych społecznie w niezawiniony przez siebie sposób. Namiastkę sztandarowego proletariatu znajduje ona w mniejszościach seksualnych, chronionych zwierzętach, mniejszościach etnicznych. Skupia się na szczuciu kobiet przeciwko mężczyznom i szczuciu dzieci przeciwko rodzicom.

Przed taką lewicą prawa strona sceny politycznej musi poszkodowanych tak naprawdę  bronić, czyli chcąc nie chcąc to prawica a nie lewica  zajmuje się ochroną rodziny, zasiłkami, wiekiem emerytalnym, darmowymi lekami dla starych ludzi.  Lewica kompradorska ( jak ją nazywa Michalkiewicz) zajmuje się przede wszystkim konserwowaniem swoich zdobyczy z czasów stalinowskich. W tym sensie można ich nazywać konserwatystami. Zrobią wszystko żeby nie oddać nawet guzika nie tylko znienawidzonym niedobitkom warstw kiedyś uprzywilejowanych lecz również pogardzanym przez nich  proletariuszom. Zrobią wszystko żeby zachować monopol w dziedzinie nauki, sztuki i informacji dla siebie i swoich wychowanków wykształciuchów.  (to według trafnej  terminologii Sołżenicyna oбразованщина.)

Jak widać obrotowy  jest nie tylko (brzydko mówiąc, ale ich językiem) target lewicy lecz obrotowe są nawet argumenty w dyskusji  czy  epitety. Na przykład nasza strona sceny politycznej próbuje obrzydzić  społeczeństwu niejakiego Petru informacją, że jako dwunastoletni dzieciak mieszkał z rodzicami w Dubnej. Jaki jest Petru każdy  widzi więc nie próbuję go  bronić,  argument o Dubnej jest jednak całkowicie chybiony. Do Dubnej  jeździli z Polski  przede wszystkim dobrzy fizycy, którzy nie byli pupilami władzy. Mogli wykazać swoje umiejętności, byli oczywiście pilnowani i ostro kontrolowani. Natomiast resortowe dzieciaki i różne kurtyzany władzy jeździły na stypendia i studia do zachodniej Europy i USA. W Dubnej pracowali jak wiemy sprawdzeni polscy patrioci jak nieżyjący już profesor Jerzy Przystawa oraz  profesor Mirosław Dakowski. 

Zawłaszcza się nie tylko cudze osiągnięcia i symbole, zawłaszcza się również retorykę. Zarzut używania języka z czasów Gomółki używany jest  na przykład obrotowo przez obydwie strony ideologicznego a raczej politycznego sporu. Szczególnie drażniące jest gdy używają tego języka starzy partyjnicy, przewerbowani teraz na demokratów, którzy mieli okazję uczyć się go u źródeł.

 Eskalacja obrotowego stylu  polemiki społecznej grozi nam sytuacją Armenii gdzie, jak twierdzi moja znajoma, rodowita Ormianka, nic nie da się zrobić gdyż każdy walczy z każdym i każdy każdego uważa za agenta. 

Tego jak sądzę chcemy uniknąć.