Przed intelektualistami strzeż mnie Panie, z idiotami poradzę sobie sam.
Wpisał: MatkaKurka   
15.02.2016.

Przed „intelektualistami” strzeż mnie Panie, z idiotami poradzę sobie sam.

 

MatkaKurka 2016-2-14 kontrowersje

Pewne słowa są nieśmiertelne i należy po nie sięgać bez obaw, że ocieramy się o banał. Słuchając zatroskanych profesorów i czytając wybitnych publicystów, natychmiast skojarzyłem ponadczasową sentencję Tadeusza Boya-Żeleńskiego:

„Krytyk i eunuch z jednej są parafii.

Obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi”.

 

Gdyby jakakolwiek partia, czy inny organizacja społeczna opierała swoje działania na teoretycznych założeniach dyżurnych krytyków, to po pierwsze musiałaby za tymi założeniami nadążyć, a po drugie przyroda nie zna bytu, który by się z owych założeń narodził i przetrwał.

W telewizyjnym studio zsiadają zmęczone twarze, za przeproszeniem, intelektualnych eunuchów i tutaj wyjątkowo można mówić o płci społecznej. Nieważne baba to, czy chłop, te same krągłe zdanie z siebie wyrzuca i nie wiesz człowieku, czy ONO do ciebie czy o tobie, czy ONO radzi, przestrzega, czy może prowadzi na Berdyczów. Taka mieszanka akademickiej ciapy na poziomie asystentów usiłujących udawać profesorów, która brzmi mniej więcej tak.

No i jak Rysiu, smakuje ci szyneczka? A owszem, proszę cioci, wyborna, jednakowoż… Może nie krucha? Krucha, proszę cioci, ale rozumie ciocia… Niesoczysta Rysiu? Skądże znowu, droga ciociu, chodzi o to, że szynka, sama w sobie, jakby to cioci powiedzieć, no właśnie… pozwolę sobie zostawić takie niedomówienie, zawiesić kwestię na czas koniecznej refleksji. Rysiu, a może ty chory jesteś, nic ci nie dolega? Uwiera, proszę cioci, uwiera, ale zostawmy to ciociu, zostawmy – dodaje Rysio i połyka łapczywie ostatnie kęsy pieczonej szyneczki. Czego się dowiedzieliśmy z tej rozmowy? Nieprawda, że niczego! Dowiedzieliśmy się, że… jak mawiają u mnie na wsi, albo Rysio dawno baby nie miał albo w życiu na drugie śniadanie kanapek z dżemem do tornistra nie dostał.

I takie Ryśki, z takimi Jadźkami, w identycznym tonie rozprawiają o państwie, gospodarce, polityce miejscowej i zagranicznej. Pani redaktorka czyta z ekranu monotonne zapytanie o komentarz do bieżących wydarzeń i zaczyna się bezpłciowa płeć społeczna realizować w odpowiedzi. W domniemaniu mniemania, zachodzi niedookreślenie w obszarze państwowości rozumianej à rebours. Innymi słowy nasza młoda demokracja ciągle walczy z chorobą dzieciństwa – doczytuje redaktorka. Otóż w szerokim aspekcie kultury politycznej, nie mieści się sanacja naturalnego parytetu potrzeb i oczekiwań, zachwianie tej równowagi wywołuje paroksyzmy ideowe i kontratypy prawa materialnego – odpowiada Jadźka, Rysiek, Łukasz albo inny zatroskany i zatopiony w obiektywizmie konsument pieczonej szyneczki.

I tak w kółko i tak na jedno kopyto, bełkot goni bełkot, konkretu nie uświadczysz. Rysio, Jadźka, Łukasz muszą marudzić, żeby żyć. Osiągnęli w tej technice taki poziom, że kompletnie się nie przejmują konkretnym marudzeniem. Ponarzekać każdy lubi i grzechem byłoby odmawiać przyjemności, bo życie zbyt wielu dostarcza powodów, aby siąść i płakać. Pytanie tylko, o co w ogóle chodzi, czego od życia Rysiek z koleżeństwem oczekują?

Oni nie narzekają na to, że teściowa wpadła do studni, oni roztrząsają dlaczego ta studnia akurat w tym miejscu stoi, skoro mogłaby stać 5 metrów dalej i być o 3 metry płytsza. Sama teściowa robi za imponderabilia tak nieuchwytne, że w zasadzie nie jest jasne na ile w konfiguracji ze studnią jej rola jest niezbędna. No i to wszystko jeszcze dałoby się przeżyć, to znaczy puścić mimo uszu, ale paradoks obecności marudzących Ryśków, Jadziek i Łukaszów polega na tym, że nie ma widać alternatywy. Co włączysz kanał lewy lub prawy, słyszysz i widzisz mlaskanie u cioci na imieninach, żeby chociaż ciocie i mlaskających podmieniali, ale gdzie tam.

A przecież przy odrobinie dobrej woli i intelektu dałoby się tak po robociarsku wygarnąć nieznośnej rzeczywistości i troskliwej cioci w czym rzecz. To ja taki mądry profesor Rysio jestem, to ja taka wybitna Jadźka profesorowa, to ja Łukasz najmądrzejszy w całej kolorowej prasie i nikt nas ku..a nie chce, nikt nas nie słucha, nikt nas nie potrzebuje?

Zawsze komplikuję sobie życie i relacje miedzy ludzkie, zawsze ustawiam się pod prąd, dlatego wolę z babcią w moherowym bercie zgubić, niż z Ryśkiem, Jadźką i Łukaszem znaleźć, tym bardziej, że za cholerę nie wiem, czego oni szukają.

=========================

M. Dakowski:

 

Dodałbym : Jacuniu, skarbie, kiedy te nie-święte krowy pójdą sobie wreszcie w cholere? Pisałem o tym do Ciebie, złotko.. Milczysz ?

 

Zmieniony ( 15.02.2016. )