Przerwany spektakl trupy osiadłej "KABOTYN". "Au-tor ! au-tor !!!"
Wpisał: Sir Winston   
28.02.2016.

Przerwany spektakl trupy osiadłej „KABOTYN”.

„au-tor! au-tor !!!”

 

Sir Winston  18.02 http://sirwinston.salon24.pl/697219,przerwany-spektakl-trupy-osiadlej-kabotyn

Cały misterny konstrukt „transformacji” – rozumianej jako wyzwolenie Polski spod niewolniczego jarzma i zamieszkanie „wreszcie we własnym domu”UPADŁ. Nie było w tej historii wyzwolenia, zwycięstwa Dobra nad Złem i przegnania Złego. Jest gra pozorów, imitacji i gnębienie Dobra – iście szatańska kombinacja.

To Zło postawiło tu fasadę i kulisy, wszechobecnym graniem – teatr z życia, teatr wystawiający Crying Games z aktorami o wyznaczonych rolach i ze statystami którym nie napisano ról, a więc mają w zamyśle ukrytego demiurga milczeć lub też ich kwestie nie wywierają wpływu na akcję. I z widownią, której oświadczono, że to nie jest granie, lecz samo prawdziwe życie, w którym siedząc na widowni, właśnie grają!

Uwierzyli!

Nagle w tym igrzysku o dynamicznie zmiennym scenariuszu, w którym  zmienić może się wszystko, tylko nie zasadniczy kierunek akcji i grand finale, wszystko zburzyło zrazu niepozorne wydarzenie, które rychło miało się przerodzić w katastrofę: upadający fragment inscenizacji upadł, boleśnie uderzył i odarł z kostiumu kluczowego aktora, odarł go do osobistego, autentycznego podspodniego ubrania a gdzieniegdzie i do gołej... no…! skóry.

Lecz to nie jeden bohater utracił wiarygodność. Odsłonił się sam mimikryczny mechanizm udawania rzeczywistości i oto czar prysł. Przestało działać udawanie Dobra przez Zło – a wszak taki rodzaj podstawienia był samym sednem naszej perwersyjnej inscenizacji. Poddawanie prawdziwego Dobra opresji przez Zło wyłoniło się spod zetlałych tkanin, w powietrzu zawisł kurz... widownia zamarła w oczekiwaniu na rozwiązanie suspensu. Przywykła we wszystkim odgadywać sens, spodziewała się więc ciągłości swej emocjonalnej więzi z ulubionymi postaciami dell’arte, utraciwszy nawet zdolność ich zasadniczego odróżniania od samych siebie.

Próżne okazały się jednak nadzieje i skapcaniałych widzów, i Złych, udających Dobrych; zasada spektaklu została przełamana i na zawsze utracona, a to nie ostatnie biada! Strona Zła utraciła bowiem nie jednego aktora za przyczyną obnażenia jego... skóry,

-- lecz zawalił się TEATR!

Odpadający element dekoracji– choć w pierwszej chwili nie było to dla wszystkich oczywiste – zniszczył WSZYSTKO, wstrząsnął kurtyną, odsłonił kulisy i sznurki, poruszające ‘bohaterami’.

A w chwilę potem poleciały kolejne części scenografii i sam scenariusz stracił sens. Jedni aktorzy próbowali improwizować, przezornie unikając stawania w miejscach, w których spodziewali się upadku kolejnych brył kunsztownie lakierowanego styropianu.

Inni uporczywie powtarzali swoje z każdą chwilą coraz bardziej groteskowo brzmiące kwestie. A przecież ten teatr miał być jak samo życie! i prawdziwszy nawet! Teraz zaś przez szczeliny jego konstrukcji coraz wyraźniej przeziera prawdziwa zielona trawa, słoneczne światło agresywnie wdziera się w sceniczną powagę i boleśnie razi w oczy! To prawdziwe ŻYCIE, ta prawdziwa zielona trawa; wobec natarczywości której nie wiadomo, jak przetrwać i zachować jakże zasłużoną godność dostojnej divy.

Sufler zamilkł, pewnie dzwoni do autorów... ale czy oni mogą mieć wersję gotowca do gry w ruinach: nie tylko z dynamicznym scenariuszem, ale i z dynamiczną ponad normy BHP scenografią? Świszczą pozbawione rytualnego porządku odłamki styropianu, widzowie gwiżdżą i plują na niedawnych idoli, nie wierząc już za Gross w prawdziwość imitacji. PO prostu strach wyjść przed kurtynę po oklaski; choć słychać już i skandowanie „au-tor! au-tor!”

TEATR KABOTYN W RUINIE!
Sztuka nie może już i nie ma gdzie udawać życia, zwłaszcza gdy ono ze swą tętniącą namiętnościami autentycznością przegania teatr, jak światło wypędza ciemność!

Nie ma teatru.
Nie ma sceny.

Aktorzy... Gracze starają się dyskretnie, jak tylko potrafią, przemykać ku garderobie, by pozbyć się kostiumów i założyć coś własnego, w miarę możności podobnego do ubioru scenicznej postaci, by zminimalizować kontrast i móc wobec świata udawać, że przecież nic się nie stało, bo niczego nie było.

I naprawdę! pragną zapomnieć. I żeby inni zapomnieli. I żeby nadal istnieć w tej nagle zdziczałej wszędobylskiej, wrogiej teatrowi RZECZYWISTOŚCI.

 

Teatr w mgnieniu oka jest zarastany przez RZECZYWISTOŚĆ.
Programy rzucone w kąt.
Karnety straciły ważność.
Kasa nie zwraca pieniędzy.

Zmieniony ( 29.02.2016. )