Jak rozpoznać durnia?
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
07.03.2016.

Jak rozpoznać durnia?

 

Stanisław Michalkiewicz

http://polskaniepodlegla.pl/opinie/item/5880-tylko-u-nas-stanislaw-michalkiewicz-odpowiada-dziennikarzowi-natemat-pl-kwadrans-z-durniami

Jak rozpoznać durnia? Durnia można rozpoznać między innymi po tym, że nie wie, co mówi. Niekoniecznie w tym sensie, że „nie wiedział, a powiedział” – bo zdarza się różnym osobom. Na przykład Karol Olgierd Borchardt wspomina, jak podczas wycieczkowego rejsu „Polonii” wzdłuż wybrzeża norweskiego na Nordkap na pytanie jakiegoś turysty, jak nazywa się miejscowość widoczna na lądzie, odparł, że Quanto Costo, i na poczekaniu wymyślił historyjkę o włoskim rozbitku, który tam osiadł, założył rodzinę – i tak dalej. Słowem – „nie wiedział, a powiedział” – ale coś takiego wcale nie świadczy o głupocie.

Przeciwnie – o bujnej wyobraźni i talencie literackim. Nawiasem mówiąc, Borchardt wspomina też, że jego nauczyciel języka polskiego w wileńskim gimnazjum, Ludwik Stolarzewicz, postawił mu piątkę za wypracowanie na temat „Dziadów” Adama Mickiewicza składające się z siedmiu słów: „Z mego wielkiego bólu – moja mała piosenka”. Ciekawe, co by dzisiaj zrobili z czymś takim nauczyciele pozostający w cęgach reżymu rozmaitych „kluczy” i innych komunistycznych wynalazków.

Wróćmy jednak do durniów i sposobów ich rozpoznawania. Dureń nie wie, co mówi w tym znaczeniu, że nie zdaje sobie sprawy z sensu własnych wypowiedzi ani z ich sprzeczności z deklaracjami wcześniejszymi. Znakomitą ilustracją są deklaracje byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju Lecha Wałęsy, który co i rusz ogłasza nowe „koncepcje” w związku z ujawnieniem teczki „Bolka”, aż zniecierpliwiona pani red. Karolina Korwin-Piotrowska publicznie ofuknęła go, by już nic nie mówił i nie pogarszał i tak już fatalnej sytuacji.

O ile jednak byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju można zrozumieć – bo miota się on rozpaczliwie w obronie swojej „legendy”, w którą, zdaje się, również sam uwierzył – o tyle z innymi durniami jest zdecydowanie gorzej. Oto pan Kamil Sikora skrytykował prezesa TVP Jacka Kurskiego i szefa publicystyki TVP Michała Rachonia, że „ulegli złym podszeptom” i wpuścili do telewizyjnego studia wyżej podpisanego. Pan Sikora nie posiada się ze zdumienia i zgrozy. Jakże to można wpuszczać do telewizyjnego studia osobnika, który napisał o „chwilowo nieczynnym” obozie w Oświęcimiu, co jest jaskrawym dowodem antysemityzmu, na widok którego oburzył się nawet red. Tomasz Terlikowski. Najwyraźniej pan Sikora musi być przekonany, że zaproszenie do telewizyjnego studia jest rodzajem nagrody za dobre sprawowanie, to znaczy – za skwapliwe ćwierkanie z zatwierdzonego klucza. Taki delikwent na wszystkie pytania funkcjonariusza prowadzącego odpowiada nie tylko płynnie, ale i poprawnie – a niedoścignionym wzorcem pozostaje „Tele-Echo” pani red. Ireny Dziedzic, w którym – jak głosiła wieść gminna – zaproszeni goście musieli zawczasu wyuczyć się prawidłowych odpowiedzi na pamięć.

Ale to jeszcze nie wszystko, bo święte oburzenie, jakie pan Sikora zademonstrował w związku ze wzmianką o „chwilowo nieczynnym” obozie, też warte jest dokładniejszego rozbioru. Czyżby uważał, że obóz nadal jest czynny? A może uważa, że nie może być reaktywowany? Tu akurat może się mylić, bo na przykład obóz w Buchenwaldzie właśnie jest wykorzystywany jako miejsce zakwaterowania muzułmańskich imigrantów, a skąd można mieć pewność, czy w tej sprawie powiedziano już ostatnie słowo? Jeszcze trochę więcej kryzysu, jeszcze trochę zmiany nastrojów i możemy być świadkami rozmaitych niespodzianek.

Pan Sikora jest człowiekiem młodym, w związku z czym niewiele pamięta, nawet ze szkoły, gdzie nauczono go takich zbawiennych prawd, że głód wypędza wilka z lasu – i tak dalej – więc skąd mógłby wiedzieć, że historia się powtarza i na przykład przypadek byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju Lecha Wałęsy, postawionego na czele związku zawodowego Solidarność, miał swoje precedensy w postaci tak zwanej zubatowszczyny. Sergiusz Zubatow, szef ochrany, w obliczu coraz częstszych strajków robotniczych wpadł na pomysł zakładania własnych związków zawodowych, na czele których umieszczał konfidentów, polecając im, by w swoich żądaniach byli najbardziej radykalni i organizowali jeszcze więcej strajków, zyskując w ten sposób wśród robotników większą wiarygodność. Ponieważ SB i WSI doskonale znały te metody, więc w tej sytuacji również błyskotliwa kariera Lecha Wałęsy może być lepiej zrozumiała.

Warto zresztą przypomnieć, że nie tylko Lecha Wałęsy. Oto w roku 2003 niemiecki Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe rozpatrywał wniesioną przez niemiecki rząd na żądanie Centralnej Rady Żydów sprawę delegalizacji NPD. Okazało się jednak, że partii tej zdelegalizować nie można, bo wszyscy, albo prawie wszyscy, członkowie jej władz krajowych byli funkcjonariuszami albo konfidentami Urzędu Ochrony Konstytucji [BND] i zgodnie z instrukcjami kierownictwa sporządzili program tego ugrupowania.

Te przypadki pokazują, że w dzisiejszych czasach, kiedy prowokacja policyjna jest rutynowym sposobem działania władz państwowych, niezachwiana wiara w autentyczność rozmaitych inicjatyw dowodziłaby naiwności graniczącej z głupotą. Toteż nie dziwię się panu Kamilowi Sikorze, że na podstawie wzmianki o „chwilowo nieczynnym” obozie zarzuca mi antysemityzm, chociaż żadnej logiki w tym nie ma. Ale jakże można wymagać logiki od pana Kamila Sikory, skoro logiczne myślenie najwyraźniej przekracza jego możliwości?

No i wreszcie miejsce, gdzie pan Sikora swoje zastrzeżenia opublikował. To serwis internetowy NaTemat, będący własnością red. Tomasza Lisa. Oznacza to, że pan Sikora z red. Lisem kolaboruje, a skoro kolaboruje, to pewnie podziela jego ideały. Jak wiadomo, jednym z ideałów red. Lisa jest wolność słowa, w obronie której uczestnicy Komitetu Obrony Demokracji nawet regularnie kicają. Ale z tą wolnością sprawa jest taka, że „nie ma wolności dla wrogów wolności!”. A kto jest wrogiem wolności? To proste jak budowa cepa: wrogiem wolności jest każdy, czyje opinie i poglądy nie podobają się płomiennym szermierzom wolności słowa. Dlatego do telewizji powinni być dopuszczani tylko ci, którzy mają poglądy słuszne, a ci, którzy poglądy mają jakieś takie niesłuszne, powinni być trzymani od telewizji z daleka. Tak było za pierwszej komuny i tak było dotychczas. Nic zatem dziwnego, że panu Kamilowi Sikorze wydaje się, że tak być powinno. On po prostu niczego innego nie zna, a jak zauważył Stefan Kisielewski – kto nie zna smaku mięsa, ten za mięsem nie tęskni. Nie tylko sam nie tęskni, ale i dziwi się każdemu, kto na widok mięsa się rozpromienia. Biedne dziecko ten cały pan Sikora!

Komentarz ukazał się na łamach tygodnika Polska Niepodległa!