11 marca. Fukushima. Pięć lat wątpliwości. Wnioski. | |
Wpisał: Mirosław Dakowski | |
10.03.2016. | |
11 marca. Fukushima. Pięć lat wątpliwości. Wnioski.
Mirosław Dakowski
Szukałem w internecie podsumowań tej największej katastrofy w historii energetyki jądrowej. Brak; ściślej – nie znalazłem. Ani ze strony rządu Japonii, ani firmy odpowiedzialnej – TEPCO Tokyo Electric Power Company, (jap. 東京電力株式会社 ). O rzetelności TEPCO , z wiki: <TEPCO wiedziało dużo wcześniej o zagrożeniu ze strony wielkiego tsunami, ale nie podwyższyło osłony przed tsunami. TEPCO tłumaczyło, że nie wprowadziło zabezpieczeń "żeby nie szerzyć poczucia zagrożenia co do energetyki jądrowej w społeczeństwie">. Milczy też MAEA [Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej]. Uznałem więc że to już nie „walczyk wątpliwości” lecz wojenny MARSZ wątpliwości.
Wymienię niektóre z nich: - Od podmorskiego trzęsienia ziemi [11 marca 2011] do dojścia fali tsunami do najbliższych wybrzeży Japonii upłynęło 1 -1.5 godziny. A fala ta zastała tam (ukazują filmiki) zwykły ruch uliczny. Dlaczego ludność wybrzeży nie została ostrzeżona – i wysłana w głąb lądu? Był na to czas. Zginęło podobno ok. 15 tysięcy ludzi. [Dodaję 12 marca: "Podczas obchodów w Tokio cesarz Akihito z cesarzową Michiko oraz premier Shinzo Abe modlili się za ok. 21,5 tys. ofiar śmiertelnych kataklizmu. Ciał 2561 osób nie odnaleziono". md]
- Zdjęcia fali tsunami [te dostępne w internecie] są z miasta o ok. 60 kilometrów na północ od Fukushima – Sendai, o zupełnie innym ukształtowaniu dna morskiego – bardziej podatnym na powstanie wielkiej fali. Nie udostępniono zdjęć z - na pewno licznych - kamer monitoringu w elektrowni. Według późniejszych ocen naukowców z Uniwersytetu Tokijskiego fala w Fukushima dai-chi nie miała 13.7 metra, lecz jedynie ok. 7 metrów. Nie było to więc zabójcze dla elektrowni i jej zabezpieczeń. Nie mogła dotrzeć i zniszczyć zapasowych generatorów dieslowskich umieszczonych wyżej, od strony lądu, za budynkami reaktorów. Oficjalnie TEPCO stwierdziło zniszczenie linii energetycznych (wszystkich trzech??) z powodu trzęsienia ziemi, więc 1.5 godziny wcześniej, i zalanie pomieszczeń zasilania awaryjnego, ale już przez tsunami.
Wspomnę tu zupełnie zatuszowaną w Europie – awarię elektrowni szwedzkiej w Forsmark koło Sztokholmu 25 lipca 2006 roku: Elektrycy pracujący poza elektrownią jądrową Forsmark w Szwecji doprowadzają do zwarcia w stacji rozdzielczej. Takie rzeczy się zdarzają wszędzie tam, gdzie obracają się wielkie turbiny i gdzie trzeba odprowadzić gigantyczne ilości energii wyprodukowanej w blokach elektrowni. Zwykłe takie zakłócenie w sąsiedniej sieci nie powoduje w żadnej elektrowni jądrowej poważnych kłopotów. Systemy zabezpieczeń są przygotowane na podobne sytuacje. Reaktor jest wtedy odłączany od uszkodzonej sieci, zanim jeszcze zewnętrzne zwarcie dotrze do urządzeń elektrycznych reaktora. Posłuszeństwa odmawia jednak duża część zabezpieczeń elektrycznych w bloku I reaktora wodnego wrzącego (BWR). Nie działają dwa z czterech dieslowskich agregatów, które miały w przypadku awarii zasilać urządzenia sterowania reaktorem oraz pompy chłodzenia awaryjnego. Przez nieznośnie długie 22 minuty najbardziej krytycznej fazy awarii ekrany w nastawni są ciemne, czujniki nie przesyłają żadnych sygnałów dotyczących reakcji łańcuchowej w reaktorze, nie działa nawet część głośników, przez które ogłasza się alarm i zarządza ewakuację. Nie docierają najważniejsze informacje - o położeniu prętów sterujących do regulacji szybkości reakcji w rdzeniu czy o poziomie chłodziwa w zbiorniku reaktora. Dopiero gdy jednemu z techników udaje się ręcznie uruchomić oba agregaty Diesla i przywrócić zasilanie systemów pomiarowych i zabezpieczających, ten "lot po omacku" wreszcie się kończy. Dokładnego przebiegu procesów podczas decydującej fazy awarii dużej części systemu zabezpieczeń nie udało się zrekonstruować. Pozostały zagadką. Więcej : FORSMARK - 22 MINUTY PRZERAŻENIA .
Ale włączyć ręcznie diesle dla pomp chłodzenia można było też w Fukushima. [chyba?? Ciągle te wątpliwości... ]. - Udostępniono jedynie zdjęcia wybuchów w trzech reaktorach - z wielkiej odległości, z morza. Do zdjęć z kamer monitoringu nikt ze znanych mi analityków „nie dotarł”. Czemu? Co wybuchło? Podane do wierzenia wersje o wybuchach wodoru są raczej nieprawdopodobne. - Nad bezpieczeństwem całej elektrowni [sześć reaktorów mocy] czuwała wyspecjalizowana firma izraelska [Magna BSP]. Widziałem zdjęcie jednego z ich urządzeń monitorujących. Był to walec o średnicy ok. 2 metry, wysokości 3.5 metra. Kamerki zwykłe (por. skype) ważą 1-2 gramów, prawda? Co naprawdę [z-] robiły tamte urządzenia? -Technologicznym skandalem jest składowanie [latami!] wypalonych prętów paliwowych - w tym niebezpieczny MOX [ z ogromną ilością izotopów Pu!!] w budynkach reaktorów, na wyższych piętrach. Pozbawione chłodzenia magazyny podniosły swą temperaturę do wysokości niepoliczalnej ( z braku danych). Późniejsze wywiezienie tych dziesiątków ton rozżarzonego paliwa stało się niezwykle trudne. Nie wiemy, jaką jego część już [w 2016] wywieziono – ani dokąd. - Cały ten bajzel (ruiny czterech reaktorów) o początkowej temperaturze wewnątrz do paru tysięcy stopni, chłodzono najpierw wodą morską (ogromne sikawki, zrzuty z powietrza), a woda skażona spływała do morza. Potem usiłowano wodę skażoną po chłodzeniu gromadzić w budowanych seryjnie zbiornikach, o różnej konstrukcji, które natychmiast zaczęły groźnie przeciekać. „Zabezpieczono” później te zbiorniki, raczej jeziora, od strony morza ścianami i pasami zamrożonego gruntu. Nie wydaje się, by po pięciu latach rozwiązano sprawę częściowej choćby dekontaminacji i gromadzenia wody skażonej. A konieczność chłodzenia ruin – to jeszcze wiele, wiele lat. - Czemu Japończycy szukający prawdy o Fukushima dyskretnie przyjeżdżają do mnie, a nie idą szukać informacji w ministerstwie gospodarki w Tokio?
Skutki gospodarcze i światowe.
- Po Fukushima Japonia zupełnie i nagle wyłączyła wszystkie elektrownie jądrowe, które w 2010 dawały 29% energii elektrycznej. Katastrofa? Wstrząs godpodarczy? Nie, już w 2013 podział był taki: 27% węgiel, 48% - LNG, 15%- ropa, 10% odnawialne. Gospodarka Japonii nie padła. - Od 25-ciu lat na świecie ilość reaktorów energetycznych (tj. produkujących energię elektryczną) nie rosła, wahała się ok. 436 szt. Po 1992 roku praktycznie przestano je oddawać do użytku (opóźnienie 6 lat po makabrze Czarnobyla, bo przestano zamawiać od razu po katastrofie.) Stare zamykano (W. Brytania, sowieckie WWER po wcieleniu NRD do Niemiec, też w USA). Coraz rzadziej i coraz drożej budowano zastępcze. Po Fukushima rząd Japonii nakazał natychmiastowe wyłączenie wszystkich reaktorów. Nakazano też wyłączenie 8-miu reaktorów w Niemczech. Reaktorów pracujących jest więc obecnie poniżej 400. Czyli o 10% mniej, niż przed ćwierć wiekiem. Tymczasem czytamy na stronie Państwowej Agencji Atomistyki : „436 działających reaktorów”. To kłamstwo złodziejaszka o umysłowości wiejskiego głupka złapanego na kradzieży jabłek w sadzie: To są reaktory, które można by włączyć, ale nikt tego nie chce!! Mimo, że ogromne koszty ich utrzymania obciążają budżety.
W krajach związanych z (byłą już?? ) cywilizacją europejską „buduje się” dwa: We Francji (Flamanville) i w Finlandii (Olkiluoto). Opóźnienia sięgają 13-15 lat. Ściślej- firmy, które miały budować, procesują się o miliardy euro z firmami w przeszłości zamawiającymi czy z rządami krajów. W tabeli MAEA jako „w budowie” umieszczono coś, co w Stanach zaczęto budować w.. 1972 roku. W realnej budowie są jedynie reaktory w Chinach, Indiach i (chyba) na Filipinach, gdzie „materiał ludzki” jest tani i mało ważny. Ogólnie dostępny wykres oddawania do eksploatacji reaktorów energetycznych ma maksimum około roku 1985. Późniejszy spadek zamówień nie jest związany z katastrofa w Czarnobylu, bo od decyzji do oddania do użytku upływa 6 do 10 lat. Ten spadek nastąpił z powodu stale rosnących kosztów, czyli nieopłacalności. A koszty te rosną dalej. Dlaczego w Polsce jesteśmy ciągle straszeni widmem REAKTORÓW , i nawet straszenie ma miejsce za nasze pieniądze [setki milionów]? Aaaa, panie Merkel (Jacku, nie makrelo), panie Strup, panie Grad?& Co? KTO o tym realnie decyduje? Lansują upiorne źródło energii, które już przed czterdziestu laty okazało się zaułkiem. O rzędy wielkości za duża gęstość mocy, stąd ogromne niestabilności. I to – mimo genialnie korzystnych neutronów opóźnionych.
Za sześć tygodni czeka nas zalew kłamstw z okazji 30-lecia katastrofy w Czarnobylu [26 kwietnia]. Znów będzie o awarii, o tylko 32-ch ofiarach (lekkomyślności..), o „zbawiennych skutkach małych dawek”. Czemu notoryczni kłamcy ciągle mają takie fory w mediach??
Gdyby realnie istniało ONZ, czy rozumne porozumienie potęg gospodarczych, to po Fukushima by zarządzili co najmniej światowe moratorium na energetykę jądrową.
Czy po tym mamy jakieś wątpliwości? Jakie? No, choćby: Kto rządzi światem... |
|
Zmieniony ( 12.04.2016. ) |