Hejt wytworny i pospolity: Zagajewscy od czerwonego Lwowa do KOD w Krakowie. | |
Wpisał: Pink Panther | |
11.03.2016. | |
Hejt wytworny i pospolity: Zagajewscy od czerwonego Lwowa do KOD w Krakowie.
Pink Panther 6 marca bobry7
Dzika banda, sorry, eleganckie towarzystwo z KOD ujawnia właśnie wszelkie odmiany deficytów emocjonalnych w formie wpisów „na okoliczność” możliwej próby zamachu na Prezydenta RP i robi to, jak należy rozumieć, za darmo. Z potrzeby serca. Ci , którzy czytali wspomnienia o potwornych zachowaniach podpuszczonego tłumu w czasie Rewolucji Francuskiej czy Rewolucji Bolszewickiej – mają okazję poznać wirtualną odmianę takiego zbiorowego szaleństwa gawiedzi, odpowiednio długo podpuszczanej do nienawiści i przemocy. Nienawiść i chęć przemocy ma jednak także odmiany subtelniejsze. Niemal wytworne. Udrapowane na zaniepokojenie, troskę, przerażenie. Zaniepokojenie i przerażenie tak prawdziwe, jak trzydolarowy banknot. Tutaj występy dają starzy wyjadacze, często trenujący kłamstwo i obłudę przez dekady i to zawodowo i za niezłą kasę lub inne przywileje. Oto parę dni temu wielce subtelny poeta udał się do ościennej krainy celem przyjęcia nagrody za jakieś eseje i został absolutnie przypadkowo poproszony o udzielenie wywiadu. Chodzi o niejakiego Adama Zagajewskiego syna Tadeusza Zagajewskiego. O szczegółach możemy się dowiedzieć dzięki redaktorowi Gregorowi Dotzauerowi, który niezwykle finezyjnie rzucił kwotę nagrody, żeby zapewne pokazać, jak szczodra może być niemiecka kapituła, jeśli otrzyma to, czego potrzebuje. Biorąc pod uwagę fakt, iż dziennikarz zaprosił poetę, który właśnie wydał w Niemczech zbiór wierszy i jakieś wyrafinowane przemyślenia, należało oczekiwać, iż pogadają o poezji czy o tych nagrodzonych esejach, za które poeta zainkasował 15 tysięcy Euro. Ale pan Dotzauer zupełnie nie zawracał głowy sobie i niemieckim wielbicielom poezji – poezją, tylko od razu przeszedł do sportu i rekreacji oraz polityki. Mianowicie zagaił ( wersja skrócona) : A co tam u was, Zagajewski słychać? Bo my tu w Tagesspieglu słyszymy , że od miesięcy chodzicie na spacery przeciwko narodowo-socjalistycznemu rządowi Beaty Szydło. I dla nakierowania poety na właściwą odpowiedź dorzucił pytanie (wersja skrócona) z dziedziny historii: A ten Komitet Obrony Demokracji to żeście założyli na wzór tego Komitetu Obrony Robotników z połowy lat 70-tych? Powtórka starych walk? I w zasadzie na tym można skończyć relację z wywiadu, chociaż słynne „ukradziono nam nasz kraj” też brzmi nieźle. Bo najlepsza ze wszystkiego jest ta „powtórka ze starych walk”. Poeta Zagajewski jako „weteran walki z opresyjnym komunizmem” może mniej odpornych przyprawić o kolkę ze śmiechu. Zamiast się gorszyć tym całym „ukradli nam kraj”, to przypomnijmy sobie, z kim mamy przyjemność. Jak podaje portal culture.pl Adam Zagajewski: ”… Studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim W 1968 roku uzyskał magisterium w zakresie psychologii, a w 1970 roku tytuł magistra filozofii. Do 1975 r. pracował jako asystent, wykładowca marksizmu-leninizmu , w Instytucie Nauk Społecznych Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie…”. W 1967 r. opublikował jeden wiersz a w 1968 r. już był zarządzie Koła Młodych Związku Literatów Polskich!! I „współtworzył grupę poetycką „Teraz”. Lektorat z marksizmu-leninizmu na każdej uczelni otoczony był powszechną pogardą. Ta robota to był obciach totalny. Człowiek zrobił magisterkę z psychologii i filozofii i nie dostał etatu ani na filozofii, ani na psychologii, tylko zaczepił się na Akademii Górniczo-Hutniczej, gdzie akurat rozpoczynali kariery: mgr inż. Duda i mgr inż. Dudowa. A sam miał ojca profesora na Politechnice Gliwickiej, trzymającego katedrę elektrotechniki czy mechaniki. No i po pewnym czasie wyjaśniło się, „jaką wybrał ścieżkę kariery”. Poezji marksistowskiej. Pisze o tym na str. 471 swojej książki „Pierścień Gygesa. Szkice z tajnej historii Polaków” poeta i działacz opozycyjny z prawdziwego zdarzenia – Bohdan Urbankowski: „…W przeciwieństwie do Barańczaka w Poznaniu, Kornhausera i Zagajewskiego w Krakowie, Gąsiorowskiego w Warszawie – ruch Nowego Romantyzmu nie podpierał się marksizmem, nie deklarował miłości do Partii (ze Związkiem Radzieckim na czele)…”. Bo tak się składa, że Bohdan Urbankowski na początku lat 70-tych był wraz ze swoimi kolegami poetami anty-komunistami – obiektem inwigilacji SB i pisano na niego donosy. W tym czasie Zagajewski truł przyszłym inżynierom górnictwa i hutnictwa o „bazie i nadbudowie” a oni grali w kółko i krzyżyk albo uczyli się do następnych zajęć. Historia Zagajewskich pokazuje, że tacy „lektorzy” a dzisiaj „moralnie wzmożeni demokraci” udzielający wywiadów do Tagesspiegla z zamiarem wyszydzenia i oplucia rządu wybranego w demokratycznych wyborach – nie biorą się znikąd. Ciekawa jest niezmiernie historia kariery jego ojca Tadeusza Zagajewskiego, zwłaszcza w latach 1939-1945. I sporo wyjaśnia. Urodzony w 1912 r. we Lwowie Tadeusz Zagajewski w 1935 r. kończy Politechnikę Lwowską na kierunku elektrotechnicznym Wydziału Mechanicznego i wyjeżdża do Warszawy, gdzie dostaje pracę w Państwowych Zakładach Tele-Radiotechnicznych, gdzie do 1939 r. zajmuje się konstruowaniem różnych nadajników. Wybucha wojna a docent Wiki nie pisze, co w tych dramatycznych momentach robi inżynier Tadeusz Zagajewski lat 27. To jest idealny wiek do zmobilizowania do Wojska Polskiego. A tu tylko informacja, że : ”..wybuch II wojny światowej zastaje go w Warszawie…”. A potem nic i dopiero na początku roku 1940 pojawia się w sowieckiej zonie okupacyjnej – i to gdzie!!?? Na etacie w Lwowskim Instytucie Technologicznym, jak Politechnikę Lwowską przechrzcił okupant sowiecki- jako asystent w Katedrze Radiotechniki u prof. Janusza Groszkowskiego, który potrafił się odnaleźć w każdych okolicznościach. Po tym jak np. członek Lwowskiej Szkoły Matematycznej adiunkt w Katedrze Wydziału Mechanicznego Politechniki Lwowskiej Stefan Kaczmarz prawdopodobnie został już rozstrzelany w Katyniu lub Kozielsku a inny członek tej Szkoły – Władysław Hepter „zmarł w sowieckim łagrze”, oraz po tym jak ( podaje to w swojej notce z dnia 25.04.2013 r. X.1939. "Samorozwiązanie" Bratniej Pomocy Politechniki Lwowskiej” @Szpak80) - w dniach 15-20 X.1939 r. „Komisarz Politechniki Lwowskiej” ppłk. Jusimow z Zarządu Politycznego Armii Czerwonej przy pomocy II Sekretarza Miejskiej Organizacji Komsomołu Janka Krasickiego – urządza tzw. zebranie likwidacyjne organizacji studenckiej „Bratnia Pomoc” w taki sposób, że większość wezwanych „na zebranie” aktywistów tej organizacji zostaje przy dźwiękach orkiestry wojskowej zatłuczonych lub zastrzelonych na korytarzu Politechniki obok auli, w której toczy się „zebranie” – prof. Janusz Groszkowski, późniejszy Zastępca Przewodniczącego Rady Państwa PRL i Przewodniczący Komitetu Frontu Jedności Narodu PRL– jedzie w sierpniu 1940 r. do Moskwy jako gość Wszechzwiązkowego Komitetu ds. Nauki w Moskwie. A od stycznia 1940 r. ma już „wiernego asystenta” Tadeusza Zagajewskiego. Te zaangażowania w instalowanie sowieckiej władzy w Politechnice Lwowskiej nie przeszkodziły obu panom w sympatycznym urządzeniu się pod okupacją niemiecką po 22 czerwca 1941 r. Prof. Janusz Groszkowski udaje się do Warszawy, gdzie genialny wynalazca , bez tytułu profesorskiego zresztą, Jan Czochralski otrzymał od Niemców zezwolenie czy zadanie prowadzenia w „lokalach” Politechniki Warszawskiej – Zakładu Badań Materiałów. Bo byli bardzo zainteresowani przedwojennymi wynikami jego badań. Czochralski poza Januszem Groszkowskim uratował jeszcze kilkudziesięciu innych naukowców –AK-wców w czasie okupacji , co mu wcale nie pomogło po wojnie. W dniu 7 kwietnia 1945 r. został aresztowany pod zarzutem „współpracy z niemieckimi władzami okupacyjnymi na szkodę osób cywilnych , względnie państwa polskiego”. Z tego zarzutu uwolnił go w sierpniu 1945 r. Specjalny Sąd Karny w Łodzi. Ale co wybaczył Sąd Karny w Łodzi, tego „nie wybaczył” Senat Politechniki Warszawskiej uchwałą z grudnia 1945 r. w której odmówił jego zatrudnienia. Natomiast jego podwładny z czasów okupacji niemieckiej - prof. Groszkowski jest w latach 1945-1946 dyrektorem Państwowego Instytutu Telekomunikacji w Warszawie i „pracował na Politechnice Łódzkiej”. Dzięki pomocy Jana Czochralskiego ominął go los 13 profesorów Politechniki Lwowskiej – rozstrzelanych 3 lipca 1941 r. na Wzgórzach Wuleckich. Jego kolaboracja z Sowietami we Lwowie została litościwie przykryta „wielkimi zasługami w rozgryzieniu V1 i V2” i od 1946 r. już był pracownikiem Politechniki Warszawskiej i robił dalszą karierę mimo „strasznej karty” – „doradcy Delegata Rządu Londyńskiego na Kraj”. Tak więc kiedy zaczęła się we Lwowie okupacja niemiecka, asystent prof. Groszkowskiego inżynier Tadeusz Zagajewski, nie nękany pracuje jako technik w Parowozowni Lwów – Wschód aż do wejścia Armii Czerwonej w 1944 r. A swoje doświadczenia z pracy u prof. Groszkowskiego w sowieckim Instytucie Technologicznym wspomina z rozrzewnieniem: „…Politechnika Lwowska, której działalność przerwały na krótko wypadki wojenne, podjęła pracę w październiku 1939 r. jako Lwowski Instytut Politechniczny. Tutaj znalazł prof. J. Groszkowski nowe pole działania na okres 1,5 roku. W tym krótkim czasie zorganizował Katedrę Radiotechniki, wykorzystując istniejący w Katedrze Fizyki Zakład Radiotechniki, uruchomił studia na Oddziale Telekomunikacyjnym i wprowadził nowe, znacznie zmodernizowane programy studiów dla specjalności radiotechnicznej i teletechnicznej. Równocześnie zainicjował szereg prac naukowych zarówno badawczych, jak i dla przemysłu, biorąc w nich czynny udział i wciągając do nich swoich pracowników. Jeszcze lepsze jest stwierdzenie: „…Był to w tym czasie jedyny w Polsce ośrodek, w którym można było prowadzić legalnie pracę naukową…”. To jest po prostu piękne: Lwów w okresie 1939-1941 „w Polsce”. O wyzwoleniu Lwowa i Politechniki Lwowskiej w 1944 r. przez AK w ramach akcji „Burza” inżynier Tadeusz Zagajewski w swych wspomnieniach dyskretnie nie wspomina. A byłoby o czym wspominać. Jak podaje portal Politechnika Lwowska IV rozbiór Polski: „…22 VII 1944 r. dowództwo Armii Krajowej w ramach akcji Burza przystąpiło do walki zbrojnej o miasto, wiążąc siły niemieckie. Gmachy Politechniki zostały zajęte 24 VII 1944 r. przez kompanię Kedywu dowodzoną przez kpt. Piotra Szewczyka, cichociemnego. Na frontonie Uczelni wywieszono polską flagę, na bramie wystawiono posterunek, w gmachu, korzystając z pozostawionego sprzętu szpitala niemieckiego, zorganizowano szpital AK z lekarką Stanisławą Domosławską na czele. Zarazem całe miasto pokryło się biało-czerwonymi flagami. Radość była krótka, za jednostkami frontowymi wkroczyły niemal zaraz oddziały NKWD, na dawne stanowiska wracali sowieccy kierownicy biur i urzędów, wrócił płk. Jusimow, dowództwo AK zostało podstępnie aresztowane i internowane. W sierpniu 1944 r. przybył do Lwowa jako organizator ponownie Lwowskiego Instytutu Politechnicznego - tym razem docent analogicznego w Odessie - I.N. JAMPOLSKI, któremu prof. BURZYŃSKI przekazał władzę. Jego zastępcą został Rosjanin, prof. N.B. CHARKIEWICZ, potem także Rosjanin W.N. GŁOGOWSKIJ. Sam JAMPOLSKU otrzymał wnet tytuł rektora. Nowa dyrekcja zaczęła swą działalność od udzielania zaliczek w gotówce, naturze, talonów na obiady w restauracjach. ..” Odnalazł się był również inżynier Tadeusz Zagajewski. Jak podaje docent Wiki:”…Po ponownym zajęciu Lwowa w roku 1944 przez wojska radzieckie i uruchomieniu Lwowskiego Instytutu Politechnicznego podejmuje obowiązki docenta we wspomnianej już Katedrze Radiotechniki…”. Tak więc docent Zagajewski „podjął obowiązki” a tymczasem jak podają autorzy niepoprawnej strony „Politechnika Lwowska IV rozbiór Polski”:”… Pod koniec listopada 1944 r. prof. SUCHARDA został aresztowany przez NKWD i zwolniono go w marcu 1945 r.(…) W tym samym czasie, od 2 I do 4 I 1945 r. trwały we Lwowie aresztowania i deportacje w głąb Związku Radzieckiego mieszkańców miasta (według szacunku AK około 17 000 osób, w tym 31 osób z personelu Uniwersytetu i Politechniki oraz 38 inżynierów i techników, w tym dwóch odnawiających uszkodzoną bombardowaniem Panoramę Racławicką). Wśród wywiezionych znaleźli się z Wydziału Rolniczo -Lasowego profesorowie EDWIN PŁAZEK, ALEKSANDER KOZIKOWSKI z synem Kazimierzem, z Wydziału Architektonicznego WITOLD MINKIEWICZ i EMIL ŁAZORYK, z Wydziału Mechanicznego STANISŁAW FRYZE, z Wydziału Chemicznego TADEUSZ KUCZYŃSKI, kilku asystentów, m.in. inż. KAZIMIERZ PFUTZNER, także absolwenci, jak inż. N. Rembowski i techniczny dyrektor lwowskiej gazowni inż. N. Napadiewicz. Po skazaniu na 5, 10, 15 lat aresztowani zostali skierowani do wyniszczającej pracy przy wyrębie lasów lub w kopalniach antracytu w Zagłębiu Donieckim. Tych warunków nie przetrzymali profesorowie EMIL ŁAZORYK, zmarły w obozie sprawdzająco-filtrującym nr 037 pod Krasnodonem, 25 VI 1945 r. TADEUSZ KUCZYŃSKI na serce w szpitalu więziennym w Woroszyłowgradzie (dziś Ługiańsk) oraz inż. N. Napadiewicz…”. Listę do aresztowań miał przygotowywać dla sowieckich wyzwolicieli niejaki docent dr Donat Langauer z Wydziału Chemii , przed wojną „członek jaczejki komunistycznej na uczelni”. I podobno „antykomunistyczne podziemie” we Lwowie wydało na niego wyrok i wykonało w styczniu 1945 r. No więc nie dziwi, że wobec tak szalejących emocji i kul świeży radziecki docent Tadeusz Zagajewski napisał wniosek o przeniesienie do PRL i szybko został przewieziony wraz z rodziną i bagażami do Gleiwitz, gdzie tworzył od podstaw Politechnikę Gliwicką a konkretnie jako adiunkt pod kierunkiem profesora Malarskiego Katedrę Radiotechniki na Wydziale Elektrycznym. Doktorat zrobił w biegu „na podstawie notatek, które sporządził w czasach asystowania profesorowi Groszkowskiemu”. A po latach, jego syn Adam Zagajewski,” niemal pewny” kandydat do literackiego Nobla i „członek Komitetu Poparcia Bronisława Komorowskiego” oraz „słynny dysydent od 1976 r.” oświadcza gazecie Tagesspiel, że „ukradziono nam kraj”. „Kraj”, który pracowicie od 1939 r. był ćwiartowany, krwawiony i preparowany dla potrzeb okupantów i ich „przedstawicieli”. Jak widać, korzenie podziałów nie sięgają wcale roku 1989 czy nawet 1976. Nie sięgają roku 2010. To są stare sprawy a potomkowie tych, co się „spracowali nad utrwaleniem władzy Kraju Rad we Lwowie i nad Wisłą” – uważają, że władza i przywileje należą im się po wieczne czasy jak psu buda a obecna rzeczywistość z tą całą „Premier Beatą”, która rozgrywa na punkty „Anielę” – jest dla nich NIE-DO-ZNIESIENIA. PS. Podobno Poeta napisał jakiś czas tomik lirycznych wierszy na temat Tatki. Ale podobno „ w środowisku” nie bardzo się podobają. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego. https://pl.wikipedia.org/wiki/Tadeusz_Zagajewski_%281912-2010%29 |