"HISTORIA do rzeczy" - czyli indoktrynacja bez składu ani (widocznego) ładu.
Wpisał: Mirosław Dakowski   
16.03.2016.

HISTORIA do rzeczy – czyli indoktrynacja bez składu ani (widocznego) ładu.

 

Mirosław Dakowski

 

Wyczytane już egzemplarze pisma „Historia do rzeczy” [HdoRz, miesięcznik] przynosi mi miły a łatwowierny i ufny człowiek, bym się podszkolił. Więc czytuję. Wyniki podszkolenia tu publikuję.

         Od pisma popularyzującego historie oczekujemy głównie jednego – by pisali w nim prawdę  - i to ważną dla nas prawdę.

Atrakcyjność przekazu jest na drugim miejscu. Tego samego oczekujemy od pisma popularyzującego naukę [ścisłą]. Dawniej bywały takie.

W „Historia do rzeczy” rzucają się w oczy: Oprawa Patriotyczna, np. reklamy NBP – monety z cichociemnymi czy reklamy „Historii Roja”. Jest też komiks o bohaterstwie ludzi podziemia. Ślicznie. Felietoniki Ziemkiewicza czy Surowowa dopełniają obrazu. Okraszają.

 

Ale przejdźmy do rzeczy.

Bo są tu rzeczy niepokojące.

Pisałem już o ukrywaniu przez Zychowicza FAKTÓW dwukrotnych objawień Matki Bożej - Custos Polonie [Mater Gratiarum]. Widziały tę Bogomtier’  co najmniej tysiące, a sądząc po rezultatach – dziesiątki tysięcy  sołdatów bolszewickich 14 i 15 sierpnia 1920 roku. Toż to był prawdziwy Cud nad Wisłą, a nie intrygi polityków czy przypadki militarne. Zob. : Cuda, Historycy, Prawda a ślepota. Kurza?...  . Na mój list o obowiązku historyków brania faktów pod uwagę, z propozycją opublikowania powyższego artykułu,  Zychowicz nie odpowiedział.

 

W jednym z następnych numerów były wyeksponowane bezczelne kłamstwa izraelskiego zbrodniarza, mordercy sojuszniczych Amerykanów z s/s Liberaty.

Oraz pisano o zniszczeniu budowy w Iraku reaktora badawczego OSIRAK (podobnego co do mocy do tego, na którym pracowałem w Świerku pod Warszawą). Izraelczycy zamordowali tam francuskiego fizyka i „paru tubylców”. Opisywane to jest w sztafażu „izraelskiego bohaterstwa”. Tu więc mamy pewność, że Zychowicz nie tylko wybiela mordercę, lecz go gloryfikuje. Por. Zbrodnie "asa" z Israel wychwalane w "Historia do rzeczy". Agenci są wśród nas?

Teraz czytam HdoRz. Nr. 3 (marzec). Temat numeru  - cichociemni. Ten temat, tj. jego ujęcie, najlepiej ilustruje okładka miesięcznika: Leci sobie cichociemny na spadochronie, w obu rękach dzierży colty skierowane jeden w niebo, drugi prostopadle, ale raczej w ziemię. Z boku widać drzewa, więc jest z 5 metrów nad ziemią. Nie trzyma za szelki spadochronu, by zamortyzować zetknięcie z ziemią. Widać, że facet za ułamek sekundy rąbnie dupskiem w ziemię, bo nogi ma podciągnięte. Pewnie złamie sobie kręgosłup. Drugi, trochę dalej, też na spadochronie, świeci oczami jak latarkami. Przyświeca nimi koledze? Ten obrazek, powtórzony na rozkładówce na stronach 20 i 21 charakteryzuje poziom opowieści o cichociemnych.

Dwa (obowiązkowe?) artykuły o bohaterach z Izraela: Wspomnienia Żyda  z Hitlerjugend (wzruszające) oraz o wywiadzie PRL-u w Izraelu (jaki ten wywiad był słaby czy głupi). To ostatnie pisze Zychowicz.

Mamy też wspomnienia Mariana Zacharskiego, szpiega PRL -u , wtedy w USA, o ich (Informacji) sukcesach w rozbijaniu Polonii („lista Hanffa”). Uczestniczył w tym kolega Petelicki.

 

Ale mnie uderzyły (mocno) dwa artykuły: O Elżbiecie Zawackiej (pod tytułem „Jedyna”, autorka Anna Herbich) oraz o żyćku erotyczno-pijackim Iredyńskiego (autor Krzysztof Masłoń).

O Zawackiej.

Przed paru laty (w 2012) odmówiłem opublikowania artykułu z analizami dość szczegółowo wykazującymi pracę Zawackiej dla Gestapo. Są to analizy wstrząsające, wypracowane w Gryfie  Kościerskim. [Więcej można znaleźć w publikacji pt.: ”Zbrodnie Polskojęzycznej Grupy gestapo przemianowanej po 1945 roku na UB w okresie okupacji niemieckiej i sowieckiej w Polsce”. Gdynia 2010r.]

Uważałem i uważam, że gdyby były one oszczerstwami, to obrońcy Zawackiej by natychmiast podali sprawę do sądu - i łatwo wygrali. Tak się jednak nie stało. Autor tekstu [JJ] ani Polacy z Gryfa  Kościerskiego przez lata nie otrzymali sprostowań ani protestów. Ja wstrzymałem się  wtedy „z ostrożności procesowej” – nie lubię bywać w sądach. Por.:
Jak się tworzy fałszywych bohaterów. Na przykładzie Zoji Zawackiej

W artykule w „Historia do rzeczy” wychwalającym osiągnięcia i bohaterstwo Zawackiej musiałby jednak, powinien pojawić się rozdział o tym aspekcie historii, o tym, że te oskarżenia np. ”wyssano z brudnego palca”. Nic takiego! Cicho-sza!

Poruszające...

 

O Iredyńskim:

Masłoń rozpajęcza się o wyczynach pijacko - dziwkarskich swego bohatera. Na poziomie bulwarówki. O licznych jego panienach. Rzeczywiście, Irek szedł na ilość, mówiły mi jego baaaardzo liczne kopulantki. Czy seks-mania jest uleczalna? Jeśli się tego chce – na pewno. Ale Masłoń nie pogłębia tematu. O przyczynach śmierci – też powierzchownie. Cóż, kwestia smaku.

Masłoń nic nie wspomina jednak o istotnych przyczynach śmierci - o pedalskim uwiedzeniu Irka przez Iwaszkiewicza i jego bandę zboczeńców. Podobno (tak mówiły i mówią panieny) I.I. robił to dla kariery, dla promocji swych utworów przez potężnego wtedy u władz pisarza. Mówiło się, że niesmak czy obrzydzenie doprowadziły chłopa do katastrofy pijackiej i śmierci.

Masłoń to oczywiście wie – czemu, nawet w tak płaskim tekście - ukrywa?

Tak wykastrowane, ale upomadowane teksty mogłyby ozdabiać jakiś Seks-magazyn, czy Fakty o pudelkach, ale miesięcznik Historia?

 

Co tu jest na rzeczy?

 

Sądzę, że celem jest w dekoracjach patriotyczno – wojennych utrwalić u królików (doświadczalnych?) - czytelników zadawane z zewnątrz „paradygmaty”.

Do czytania tego pisemka nie zachęcam, ale olaboga!! kto czyta, niech to robi krytycznie.

Zmieniony ( 13.04.2016. )