Ale to nasz ch.j, nasza dupa i nasza kamieni kupa !!
Wpisał: MatkaKurka   
19.03.2016.

Ale to nasz ch.j, nasza dupa i nasza kamieni kupa !!

 

MatkaKurka http://kontrowersje.net/ale_to_nasz_chj_nasza_dupa_i_nasza_kamieni_kupa

 

Wiedziałem, że przyjdzie taki moment, wielu nawet próbowało na mnie wywierać presję, by przyśpieszyć bieg zdarzeń, ale mnie interesują tylko fakty nie wyobrażenia. Powinienem zatytułować dzisiejszy felieton: „To jest zamach III”, zdecydowałem się jednak solidniej uderzyć w stół i wręcz oczekuję, że się nożyce odezwą.

Tekst w Rzepie dotyczący wypadku Andrzeja Dudy jest najbardziej spójnym, logicznym i technicznym wyjaśnieniem przyczyn wypadku Prezydenta, jaki dotąd powstał. Nie wiem, czy zawarte tam informacje są prawdą, czy nieprawdą, piszę jedynie o tym, że dla oponiarza opisany przebieg zdarzeń to pierwsze strony podręcznika. Opona wcześniej uszkodzona (zhamowana), a nie daj Bóg naprawiana, plus jazda przez kilkaset kilometrów, na bieżniku z indeksem T, powyżej 190 km/h, daje pewną detonację. Nadal nie wyjaśnia to dlaczego auto zrobiło piruet, ale podejrzewam banał. Kierowca usłyszał wybuch spanikował i wcisnął „hebel” w podłogę. Przy takich „kapciach” i kardynalnych błędach żaden Pax nie pomoże. Pax utrzymuje tor jazdy pod warunkiem, że kierowca nie ma innych planów.

Rzepa ma u mnie status GW, ale napisała swoje i jeśli dane techniczne są prawdziwe, pod wyjaśnieniem wypadku podpisuję się wszystkimi kończynami. Dla odmiany ręce i nogi mam sparaliżowane, gdy z pałacu Prezydenta i rządu płynie bełkot tyleż żenujący, co śmiertelnie niebezpieczny i dane po prostu prawdziwe być nie mogą. Zanim ktokolwiek zacznie mi wypominać pisanie na Onecie przed dziesięciu laty i wkładać do worka „śpiochów” razem z kierowcą Janickim, który swoją drogą powinien już dawno mieć prokuratora, niech sobie najpierw taki ktoś najmniej trzy razy przeczyta zdanie: „Doszło do wypadku, bo w 2010 roku Janicki podpisał niewłaściwą instrukcję serwisowania opon”.

Po tym „komunikacie” BOR od razu zagrzmiało mi w uszach: „ten samolot w ogóle nie powinien startować”, „Prezydent się spóźnił”, „to był samolot cywilny”, itd., itp.

Jeśli szef BOR-u Andrzej Pawlikowski i całe towarzystwo wokół niego, chce powiedzieć inteligentnemu człowiekowi, że papierowa instrukcja serwisowania opon doprowadziła do detonacji opony, to on z siebie, nie z człowieka robi idiotę. Taki ktoś nie ma prawa podawać kawy Prezydentowi, bo gotów według instrukcji doprowadzić głowę państwa do oparzeń trzeciego stopnia. Nie da się w żaden sposób tłumaczyć podobnej amatorszczyzny, a próby tłumaczenia to barbarzyństwo i brak szacunku dla elementarnej przyzwoitości.

Chłopcy z „naszego” BOR od miesiąca bawią się w szycie dupochronu i nie wyjaśniają, ale robią wszystko, żeby sprawę pozamiatać. Niestety z „naszej” strony powstają barwne opowieści o planowanej akcji Janickiego, którą to bajeczkę „mohery” łykają jak pelikan marmeladę. Opamiętania życzę, bo produkowanie takich historii jest najbardziej brutalnym podsumowaniem kompetencji „naszego” BOR. Janicki jest postacią groteskową, modelowy chłopek roztropek, którego do biura wpuścili, żaden z niego Bond, czy szkolony w GRU Dukaczewski. Zaryzykowałbym nawet twierdzenie, że Janicki ma połowę IQ innego kierowcy, znanego „Mnietka” Wachowskiego. I tenże Janicki w opinii wielu moherów miałby w knajpie „Neptun” zaplanować misterną akcję polegającą na… Po pierwsze siłą sugestii lub pigułką gwałtu zmusił „naszych” do założenia na prezydencki samochód opon, które „nasi” uznali za całkowity złom, z tym, że do takich wniosków doszli dopiero po wypadku.

Po drugie Janicki rozpisał „naszym” podróż Prezydenta pancerną limuzyną z Karpacza do Wisły, co daje 350 kilometrów ciągłej jazdy. Po trzecie, w jedną stronę limuzyna pojechała na lawecie, ale w drugą już wracała na kołach autostradą A4 i po jakichś 150 km (okolice Brzegu) doszło do wypadku.

Na końcu Janicki tak omamił „naszych”, że ci po 24 godzinach od wypadku zamknęli autostradę i zaczęli oględziny, z poszukiwaniem tajemniczej przeszkody, na którą miało najechać BMW 7 Security.

Proszę wybaczyć, ale są jakieś granice walki politycznej, która z definicji wymaga pewnych nadinterpretacji i wyciszeń. Jedną z takich granic jest powaga państwa i bezpieczeństwo Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Amatorzy, techniczni barbarzyńcy i ignoranci od miesiąca usiłują uratować sobie tyłki, poprzez tworzenie kolejnych, coraz bardziej groteskowych teorii. Z tej „zabawy” wynikają same straty i co gorsze żadnych wniosków na przyszłość. Zabrakło sekund i metrów, a mielibyśmy następną narodową debatę, czy i gdzie ma stanąć pomnik!

Jaką mamy reakcję ze strony „naszych” służb i osób odpowiedzialnych? Poziom Laska, Millera, Artymowicza. Przerażające, przygnębiające i wygląda na to, że niereformowalne podtrzymywanie burdelu, bo to nasz burdel. Odpowiedź poważnego państwa, po takim wypadku, niespotykanym na świecie, jest jedna.

W następnej minucie po wypadku wylatuje szef ochrony i połowa kierownictwa. Nie ma żadnych tłumaczeń, mało tego, tłumaczenie Pawlikowskiego, że go kierowca Janicki po pijaku ograł jest czymś niepojętym. Kto Pawlikowskiego ogra następnym razem? Stara Kociębowska? Gdzie jak gdzie, ale w służbach musi być rygor i dyscyplina, aby mówić o profesjonalizmie i ten pożądany stan uzyskuje się ścinaniem głów.

Dopóki w Polsce za coś tak poważnego nie polecą ważne głowy, będziemy rusko-niemieckim kondominium. Te obcięte łby powinny być zatknięte na bramie wjazdowej do Pałacu Prezydenckiego i KPRiM, aby następcy przychodząc do pracy wiedzieli, o jaką stawkę toczy się gra. Powszechnie wiadomym jest, że nie boję się żadnych „spisków” i jako pierwszy pisałem „to był zamach”, ale teraz jestem prawie pewien jakiego rodzaju. Amatorski burdel prawie zabił Prezydenta.