Dwóch zwolniono, jednego bronią czyli wnuczek dziadka z NKWD na falach eteru | |
Wpisał: Pink Panther | |
25.03.2016. | |
Dwóch zwolniono, jednego bronią czyli wnuczek dziadka z NKWD na falach eteru Pink Panther
Zasadniczo nie życzę nikomu zwolnienia z pracy. Nawet jeśli zwolnienie jest na art.52 czyli „zawinione w sposób drastycznie widoczny”. Wiadomo, że pracodawca może zostać pozwany do Sądu Pracy i winien wtedy wykazać, że zwolnienie pracownika zostało dokonane z zachowaniem formalnych procedur i ma uzasadnienie merytoryczne. No a biorąc pod uwagę, iż w minionym 25-leciu taki bardzo nieprzyjemny dokument otrzymało w III RP kilka milionów mężczyzn i kobiet, zauważa się od lat duże znieczulenie towarzyskie w takich przypadkach. I medialne. Nie pamiętam, aby ktoś ze „strony medialnej”, nawet patriotycznej, poświęcił jakiś artykuł np. skutkom psychologicznym, materialnym i innym, zwolnienia z pracy typowego pracownika w wieku lat 30-50 z małego/dużego miasteczka z jednym zakładem pracy. Ile z tego powodu było: załamań nerwowych, prób samobójstw, samobójstw skutecznych, chorób w rodzinie, spadku samooceny dzieci, wzrostu agresji w rodzinie i tak dalej. A tyle tego było: MILIONY ZWOLNIEŃ grupowych, kiedy kolejne rządy „restrukturyzowały: przemysł zbrojeniowy, stocznie, górnictwo węglowe, rybołówstwo, cementownie, stalownie i tak można jeszcze długo. I nic w mediach. Zero reakcji. Ale coś się chyba przełamało wśród naszych elit i ruszyły wreszcie do obrony „pierwszego zwolnionego”. Trochę późno, bo 25 lat minęło ale zawsze dobrze. Jak podaje portal www.wirtualnemedia.pl w artykule „Andrzej Mietkowski i Paweł Ławiński po kontroli odwołani z Polskiego Radia”, Rada Nadzorcza Polskiego Radia podjęła na swoim posiedzeniu uchwałę, w której ZALECA zarządowi wyciągnięcie konsekwencji służbowych do zwolnienia włącznie w stosunku do dyrektora i zastępcy portalu Polskie Radio.pl. Po tym, jak sobie poczytała Wystąpienie Pokontrolne. Polskie Radio zwolniło dwóch panów a najszlachetniejsze autorytety wzięły się do obrony JEDNEGO. Tego Mietkowskiego. A Ławińskiego – nie bronią. Może go nie lubią. Bo Mietkowski jest dla nich jak dobro narodowe. Trochę dziwne, biorąc pod uwagę, że w sytuacji domniemania niegospodarności i łamania prawa – bardziej odpowiada szef a nie podwładny. Taki pieski los szefa. Dlatego ma większy gabinet i wyższe pobory. No więc bronią pana Andrzeja Mietkowskiego a nie bronią pana Łapińskiego - renomowane autorytety z najwyższej moralnej półki – indywidualnie i zbiorowo. Z czego wnoszę, że już posiadają twarde dowody, że „to wszystko przez Łapińskiego a Mietkowski –jak łza”. Nie wiem co prawda w jaki sposób wiedza pp. redaktorów/prezesów/dyrektorów Romaszewskiej, Wildsteina czy Mazurka może być lepsza niż wiedza np. Rady Nadzorczej czy kontrolerów w firmie, ale niech tam. Naprawdę zaintrygował mnie ten pan Andrzej Mietkowski. Wedle docenta wiki, kolejny bojownik o wolność słowa, wolność Polski (proszę mnie poprawić, jeśli się mylę) i „pogromca komunizmu”. Mamy tu standardowy „zestaw bohaterstwa warszawskiego”: Czarną Jedynkę, KOR, SKS, NZS, Wolną Europę, podziemne czasopisma a następnie praca w firmie „The Polish News Bulletin”. Te i wiele innych informacji znajduje się dla ciekawych czytelników, niestety poza info o mamusi i tatusiu. Urodził się w 1956 r. w Moskwie ale urodzić się można zasadniczo i w samolocie nad Arktyką. No ale brak w bio „mamusi i tatusia” to jest w naszych warunkach historycznych powód do wzmożonej czujności. No ale pomogły zasoby IPN bo nasz bohater „był pod obserwacją”. No i okazuje się, że tatuś to pan Wadim Mietkowski a mamusia to Lija Mietkowska. Dziwne, że rodzina taka dyskretna, skoro sam Zbyszek Bujak wspomina, że „wpadał w stanie wojennym” do państwa Mietkowskich a gdzieś w okolicy odbywały się supertajne posiedzenia podziemnego Zarządu Regionu Mazowsze. No i pan Wadim podpisał szlachetnie list protestacyjny w obronie czci śp. Jacka Kuronia w 2006 r. a przyjaźni się też bardzo z organizacją „Memoriał” w Riazaniu, gdzie też jest wspominany sympatycznie. Zagadka rozwiązała się szybko: pan Wadim urodził się w 1931 r. w Moskwie, kiedy jego tatko właśnie wstępował na studia do Instytutu Czerwonej Profesury, kuźni kierowniczych kadr komunistycznych i również wtedy zmieniał dane osobiste z tych, które dostał od swoich rodziców: Zachariasza i Estery z Białegostoku , Bobrowickich zresztą chyba- z Mojżesza(Moisieja) Bobrowickiego na Mieczysława Mietkowskiego. Z tym, że pewności nie ma, bo w piśmie samej Wandy Wasilewskiej do Stalina z 1943 r. tow. Mietkowski został nazwany Michałem. No ale... No więc mamy tego „dziadka Mietka” z Białegostoku, który urodził się w 1903 r. aby już w 1922 wstąpić do „kompartii Zapadnoj Biełarusi” i zarazem „w kompartiu Polszy” gdzie był aktywistą i działaczem związków zawodowych różnych branż. Ale co ciekawsze i co podaje ruski docent wiki, w latach 1925-1926 jeszcze pod własnym nazwiskiem czyli jako Mojżesz Bobrowicki odbył służbę wojskową w polskiej piechocie (jakiś 41 batalion) aby następnie udać się w 1928 r. do Szwajcarii na leczenie oka. A z tej Szwajcarii to już szybko do Kraju Rad, gdzie czekał na niego Instytut Czerwonej Profesury, nowa tożsamość i nowa miłość, niejaka Henia Haaze, której narodowości nie znamy. Ale podobno wszyscy selekcjonowani do wysokich stanowisk „dostawali żony partyjne’. No i urodził się ten Wadimek, który jednakże chyba Ojczyzny tatusia nie widział bardzo długo, bo tatko jak wstąpił do Komunistycznej Partii Sowieckowo Sajuza oraz do Wsiesojuznoj Centralnoj Rady Związków Zawodowych i do Profintermu, to ukończył też kurs oficerski (Armii Czerwonej?, NKWD?) i został wysłany w 1934 r. do Austrii, aby „wspierać Schutzbund” czyli komunistyczne bojówki w organizowanym przewrocie politycznym. Ale komuniści nie dali rady i w 1936 tow. Mieczysław został skierowany do Brygad Międzynarodowych w Hiszpanii, gdzie oczywiście miał wspierać partię komunistyczną Hiszpanii, którą podobno nawet nieco kierował. Jak wiadomo, nie na wiele się to zdało, bo przebrzydły Franco wygrał i trzeba było się ewakuować do Francji w 1939 r. a stamtąd do Kraju Rad. Napaść ZSRR na Polskę w jego życiu nie zmieniła wiele, dostał powołanie do Armii Czerwonej i oficjalnie robił w propagandzie. A w 1941 r. ewakuowali go tą całą „politgramotą Armii Czerwonej” na wschód. Z tym, że nie ominęła go osobista tragedia, bo jego rodzony brat Chana Bobrowicki ur. 1906, też wybijający się działacz (ksywa: Mojżesz Goldberg) komunistyczny Kraju Rad – na odcinku białoruskim, który w latach 1939-1941 kierował „czerwoną milicją” w Białymstoku, nie zdążył się ewakuować i zginął w niejasnych okolicznościach po 22 czerwca. A od roku 1943 już „mamy towarzysza Mietka” w historii naszej nieszczęśliwej Ojczyzny, jako politruka Armii Czerwonej uczestniczącego w „budowie Dywizji im. T.Kościuszki” aby od 1944 otrzymać od radzieckich towarzyszy bardzo odpowiedzialne zadania i stosowną władzę: stopień generała brygady i posadę wiceministra MPB podległego tow. Radkiewiczowi. Jak podaje ruski docent wiki: „…До 1947 участвовал в подавлении антикоммунистического сопротивления Армии Крайовой и движения Свобода и Независимость..”. ( Do 1947 r. uczestniczył w zduszeniu ruchu oporu Armii Krajowej i ruchu Wolność i Niezawisłość) a w resorcie odpowiadał za kontrwywiad, kontrola korespondencji, nadzór nad jednostkami gospodarczymi. Miał pewne problemy, które jednakże pokonał: jakiś polski nacjonalista w bezpieczeństwie napisał do radzieckich towarzyszy raport o faworyzowaniu przez towarzysza Mietkowskiego – żydowskich oficerów w resorcie. Były trudne rozmowy, bo takich donosów było sporo, ale rozeszło się po kościach. I dalej za ruską wiki: generał Mietkowski miał uczestniczyć w nieformalnej grupie w łonie PPR i PZPR , jak to niegrzecznie nazwali ruscy „jewrejskiej” , do której należeli też: Berman Jakub, Roman Romkowski, Józef Różański, Anatol Fejgin, Julia Brystygier, Wacław Komar, Józef Czaplicki i Józef Światło. I ta sielanka trwała do roku 1954 , kiedy cwany Światło zwiał z „Berlina Wschodniego do Zachodniego” i objawił się w Radio Wolna Europa ze swoimi rewelacjami o „resorcie” i jego „dokonaniach”. I wtedy tow. Mieczysław poszedł w odstawkę a ministerstwo karnie rozwiązano. Potem błąkał się to tam, to tu, m.in. w jakichś bankach inwestycyjnych, aż poszedł na emeryturę i zmarło mu się w roku 1990. No i potem bardzo szybko „rodzina przeszła radykalną przemianę”. Jak piszą ludzie z IPN pod kierunkiem prof. Szwagrzyka „o resorcie”, była to dość częsta sytuacja, że kiedy tylko funkcjonariusze resortu kończyli „swoje obowiązki” – natychmiast przechodzili do opozycji i nie było większych przeciwników komunizmu ani większych piewców wolnego słowa, praw człowieka i swobód obywatelskich – od nich. To jest jedna z takich historii. Rodzina Mietkowskich płynnie przeszła „do opozycji” i zaczęła głośno dopominać się i upominać innych (jak dziennikarz Wadim Mietkowski) w sprawach „czci” swojego kumpla śp. Jacka Kuronia – pod hasłem „walki o dobre obyczaje w przestrzeni medialnej”. Przyznam, że biorąc pod uwagę wszystkie wątki polityki III RP, nie dziwi mnie obecność na najwyższych stanowiskach w państwowej telewizji i państwowym radiu – wnuka obywatela ZSRR i zdrajcy RP (Mietkowski w Wojsku Polskim złożył przysięgę na wierność Rzeczpospolitej). Pytanie, czy winna mnie dziwić gorliwa jego obrona w obliczu banalnej sytuacji, kiedy jest kontrola i wyniki kontroli świadczą przeciw niemu. W sytuacji stworzenia „nowych starych rodów” właścicieli RP – to Profesor Szwagrzyk – ma być petentem a wraz z nim- my wszyscy. I patrzymy bez zdziwienia na „moralne uniesienia” moralnych „autorytetów” , które nie uznają władzy rady nadzorczej i zarządu Polskiego Radia. Mamy regularny bantustan, w którym „swoi” do upadłego będą bronić „swoich”. A czy są gotowi bronić Polski i naszych interesów? A nie widać? oglądaj: |