Coś jeszcze gorszego niż TTIP --- na horyzoncie mamy CETA. Tak kijem, jak pałką ! | |
Wpisał: Guido Rossi | |
26.03.2016. | |
Coś jeszcze gorszego niż TTIP – na horyzoncie mamy CETA. Tak kijem, jak pałką !
Altro che TTIP, arriva il CETA http://www.lintellettualedissidente.it/economia/altro-che-ttip-arriva-il-ceta/
Przeciwko Transatlantyckiemu Traktatowi Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji pisze się artykuły, tworzą się zrzeszenia i odbywają się manifestacje − jednakże wszystko wskazuje na to, że mówienie o TTIP służy jedynie do odwrócenia uwagi – ponieważ prawdziwe niebezpieczeństwo nadchodzi z Kanady, chociaż i USA − siłą rzeczy − w CETA nie zabraknie.
Guido Rossi 23 marzec 2016 tłum. RAM
Podczas ostatnich miesięcy, a nawet lat wielu z nas pisało o tym, czym jest TTIP – czyli niebezpieczny Traktat Transatlantycki, o którym mass−media tradycjonalne zupełnie nie wspominają.
W rzeczywistości nikt jednak nie był w stanie opisać go w szczegółach, a to z prostej przyczyny, tj. ze względu na fakt, że zawartość traktatu jest znana tylko i wyłącznie jego "negocjatorom", prezydentowi USA z jednej strony (bez Kongresu, który dał Obamie carte blanche) i Komisji Europejskiej (której członków żaden Europejczyk nigdy nie wybierał) z drugiej.
Pomimo tego, cel najważniejszy traktatu –ogólnie rzecz biorąc − jest znany i jest nim stworzenie jednolitej i ogromnej przestrzeni wolnego handlu między Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską. Byłby to rynek mający wartość prawie że połowy światowego PKB, bez jakichkolwiek barier. Oznacza to zniesienie nie tylko ceł, ale również barier pozataryfowych, tj. wszystkich tych kontroli, które mają na celu zagwarantowanie minimalnych standardów bezpieczeństwa w odniesieniu do żywności, sektora sanitarnego, sektora szkolnictwa, sektora rolnego, środowiska, spraw socjalnych, kultury i innych równie ważnych.
Ci, którzy dążą do realizacji powyżej opisanego potwora biurokratyczno−finansowego, uważają, że tego rodzaju bariery hamują wolny przepływ towarów, pracowników i dóbr, co wg. nich stanowi zagrożenie dla dobrego stanu przedsiębiorstw międzynarodowych. Fakt, że w grę wchodzą również takie czynniki jak np. zdrowie − którego wartość jest nieporównywalnie wyższa od jakiegokolwiek biznesu, nawet tego najbardziej dochodowego – do liberałów absolutnie nie dociera. Na dzień dzisiejszy jednak, można co do realizacji TTIP odetchnąć, ponieważ droga do niego jest jeszcze długa. Natomiast nadciąga następne, takie samo, jak nie większe zagrożenie – tym razem z Kanady. Nazywa się ono CETA − Comprehensiv Economic and Trade Agreement – jest to inny skrót, używany do określenia takiego samego mechanizmu, jakim jest TTIP – chodzi tutaj o traktat, który przewiduje realizację obszaru wolnego handlu (również w tym przypadku bez barier taryfowych i pozataryfowych) między Kanadą i Unią Europejską. Dlaczego należy się go obawiać? Ponieważ negocjacje w sprawie tego traktatu zakończyły się od dłuższego czasu i trwają prace nad przetłumaczeniem jego wersji roboczej (około 1500 stron) na języki narodowe krajów tworzących Unię. Co po przetłumaczeniu traktatu? Otóż zostaje tylko jego podpisanie, co może nastąpić już w tym roku – i gdyby tak się stało – może to doprowadzić do jego wejścia w życie już w roku 2017.
Czy jest to strach uzasadniony?
Absolutnie tak, ponieważ traktat, oprócz liberalizacji totalnej i bezmyślnej – już tylko ten czynnik wystarcza by spowodować ostateczny upadek małych i średnich przedsiębiorstw, dziką prywatyzację (wyprzedaż), zniszczenie wsi, rolnictwa i wiele innych – przewiduje wejście w życie czegoś bardzo podobnego do klauzuli ISDS. Klauzula ta ukryta pod nic nie mówiącym skrótem, reprezentuje międzynarodowy sąd prywatny. Tego rodzaju sąd składa się z sędziów, którzy prawie zawsze pracują jednocześnie jako konsultanci koncernów międzynarodowych, a zatem znajdują się w sytuacji konfliktu interesów, jako że to właśnie duże spółki międzynarodowe są zazwyczaj stroną w postępowaniu sądowym. (...) Co zostało opisane powyżej nie jest fantazją. Takie sądy już obecnie istnieją i funkcjonują. Aktualnie pojawia się dodatkowo zjawisko polegające na upodobnianiu się systemu prawnego w krajach europejskich do systemu zwanego common law – w którym decyzje sądowe stają się tzw. precedensami i w ten sposób tworzą obowiązujące prawo. Nie trudno jest sobie wyobrazić jakie opłakane w skutkach precedensy prawne mogą być dostarczone przez orzeczenia sądowe, które zamiast brania pod uwagę dobra powszechnego, będą faworyzować i zaspakajać żądania koncernów międzynarodowych. Do tego dołącza się następne nieszczęście na skalę biblijną: w traktacie CETA pojawiły by się również USA, pomimo tego, że dotyczy on UE i Kanady. W Europie bowiem działa około 47 000 spółek amerykańskich, z których około 41 000 posiada filię w Kanadzie. Przy pomocy banalnego wybiegu, koncerny mogą przenieść część z ich stanu posiadania do tychże filii, co da im w powstałej sytuacji prawo do ewentualnej apelacji do powyżej opisanego sądu prywatnego. Także dla nas jest możliwy równie prosty sposób ratunku: należy wyjść z Unii Europejskiej! |
|
Zmieniony ( 26.03.2016. ) |