"Antychryst. Pan świata" Bensona. Proroctwo sprzed wieku się realizuje? Książka, o której tyle można było przeczytać w ostatnim Gościu Niedzielnym, jest u nas dostępna: http://ksiegarnia.antyk.org.pl/x_C_I__P_23010308-23010001__PZTA_2.html Świat końca czasów, który Robert Benson (angielski konwertyta, 1871-1914 r.) czyni tłem swojej powieści to współczesny Zachód "Europa, nie mająca żadnych aspiracji do wartości, z których wyrosła" nie interesuje jej już ani Prawda ani Piękno. Pragnie tylko jednego - Spokoju. Spokój jest wartością, dla której bezrefleksyjna masa ludzka zdecydowana jest oddać wszystko, także swoją wolność i swobodę myślenia. W zasadzie jednak nie dostrzega utraty tych wartości, ponieważ dawno sama już z nich zrezygnowała. Europa stoi nad przepaścią - zagraża jej śmiertelne niebezpieczeństwo związane z możliwym uderzeniem militarnym Wschodu. Niespodziewanie na scenie dziejów pojawia się Julian Felsenbourgh, człowiek znikąd - ktoś kto niemożliwe marzenie o spokoju czyni możliwym faktem. Zachód może odetchnąć - kryzys wojenny zostaje zażegnany, a świat ocalony - przynajmniej pozornie. Upojeni sukcesem politycy i opinia publiczna, na fali powszechnego entuzjazmu obwołują swojego wybawcę nowym prezydentem całej Europy, a ostatecznie również świata. Problem jest jednak jeden - ten wybawca to Antychryst. "Antychryst. Pan świata" jest lekturą niepokojącą. Napisana na początku XX w. powieść w sposób niezwykle celny przewiduje wiele procesów, które możemy obserwować w otaczającym nas świecie, a które jednocześnie w wizji autora są zwiastunami czasów ostatecznych. Europa Bensona jest światem pustym i wygodnym. Promowanym stylem życia jest życie bez zobowiązań i bez wysiłku. Tradycyjny system wartości zostaje zastąpiony przez nowy, w którym centralne miejsce zajmuje człowiek, jego potrzeby, przyjemności i pragnienia. Z powszechnej świadomości wyrugowane zostaje niemal pojęcie grzechu, a jeśli funkcjonuje jest ono synonimem zacofania, zabobonności lub co najmniej staroświeckości. Ludzkość zdaje się zataczać koło historii, wracając znów do czasów pogańskich i żądając dla siebie tylko chleba i igrzysk. Nijako w opozycji do nowej religii świata, którą człowiek czyni sam siebie, stoi Kościół Katolicki - jedyna instytucja, która opiera się postępującej demoralizacji i nihilizmowi, a także mówi jeszcze o Bogu jako Stwórcy świata, a o człowieku jako bycie obdarzonym nieśmiertelną duszą, będącym czymś więcej niż tylko prymitywną sumą popędów i przyjemności osadzonych w doczesności. I to właśnie Kościół jest jedynym, który w pozornym dobru głoszonym przez nowego Pana Świata rozpozna prawdziwe Zło. Powieść Bensona obrazuje wizję ostatecznego starcia Boga i Szatana, Prawdy i Kłamstwa. Zło nie jest wcale oczywiste i łatwe do dostrzeżenia. Wręcz przeciwnie - Antychryst przejmuje władzę nad światem jako wielki humanista i zwolennik pokoju, który pod sztandarami wolności i haseł pacyfistycznych, a także przy użyciu zabiegów legislacyjnych, chce zgładzić Kościół Katolicki, jako wspólnotę wiernych i kościół instytucjonalny. Śmiertelne niebezpieczeństwo, przed którym stanie Kościół w starciu z wzrastającą siłą Antychrysta będzie jednocześnie odpowiedzią na pytanie o prawdę, siłę wiary i wytrwałość tej reszty, która mimo prześladowań została przy Bogu. Ale czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi gdy przyjdzie? Pozdrawiam Marcin Dybowski 509 458 438
|