Jak niszczy się polską oświatę i naukę. Na przykładzie medycyny. | |
Wpisał: dr J. Jaśkowski | |
31.03.2016. | |
Jak niszczy się polską oświatę i naukę. Na przykładzie medycyny.
Z cyklu: „Nie daj się ogłupiać N-4”
dr J. Jaśkowski
Ktoś inny to wymyślił. Ktoś inny to zlecił.
Dziecinną naiwnością jest wiara w przypadki. O wszystkim decydują służby.
W Polsce od pokoleń rozbiorowych obowiązuje turańska zasada:
„Tego co myślimy napisać nie możemy, Tego co piszemy, nie myślimy”.
Dlatego 99 % polskojęzycznej prasy, niemieckich właścicieli, pod amerykańskim zarządem, zbliża się poziomem do biocenozy bagiennej, nie zmuszającej do myślenia. Podobnie telewizyjne programy na taśmie tresują ludzi, wskazując miejsca, w których powinni się śmiać. Dlatego przed ćwierćwieczem w majestacie ministerstw, czyli kolejnych rządów, obojętnie jakiej obediencji, wprowadzono testy w nauczaniu. Test jest to nic innego, jak tresura umysłowa, zmuszająca do przyswojenia sobie pewnej kolejności postępowania. Chodzi o takie wytresowanie Biologicznego Robota, aby był całkowicie przewidywalny. Każdy średnio wykształcony człowiek doskonale wie, że zarówno osobnik mający 140 cm wzrostu, jak i ten posiadający 180 cm, są ludźmi. W lecznictwie natomiast powstaje problem, ponieważ dawkę leku dobiera się indywidualnie, a nie taśmowo. Problem w tym, że dobór indywidualny nie porusza taśmy produkcyjnej. Produkcja leków tanieje przy dużej serii. Jak się więc nie wytresuje odpowiednio studentów medycyny, to przyjdzie im do głowy, nie daj Panie Boże, stosować indywidualne postępowanie i dostosowywać metodę leczenia do pacjenta, a nie tak, jak obecnie, dostosowuje się chorego do procedury. Jak nie pasuje, to jego wina. Cały interes diabli by brali. Obecnie sprawa jest prosta. Rusza produkcja leku A. Następnie Wielka Farmacja tworzy stowarzyszenie naukowe, albo finansuje już istniejące, które powołuje Komitet doradczy. Komitet doradczy wypuszcza przygotowane przez „duchy” zasady postępowania w danej jednostce chorobowej, lub inaczej pisze procedury. I urzędnicy w oparciu o „procedury” wymuszają od Robotów Biologicznych, czyli etatowych pracowników NFZ, wykonywania tych procedur pod groźbą kary finansowej, lub administracyjnej, do pozbawienia prawa wykonywania zawodu włącznie. Nie chcąc być gołosłownym, poniżej podam przykłady takiego postępowania w praktyce. Pani mgr prof. Brydak, znachorka z Warszawy na etacie państwowym, z zupełnie pospolitej choroby zwanej grypą, usiłuje zrobić najcięższe schodzenie w Polsce. W tym celu powołuje fikcyjny twór pod nazwą FLU FORUM, łamiąc przy okazji ustawę o języku polskim z 1995 roku. Flu forum tworzy Narodowy Program Zwalczania Grypy. Kolejny problem, ponieważ w Polsce zawsze, czyli od setek lat, oprócz Polaków zamieszkiwali Niemcy, Holendrzy, Tatarzy, Litwini, Rusini, Łotysze i Żydzi, czyli było to państwo wielonarodowościowe. Dla jakiego więc narodu p. mgr prof. L. Brydak powołała za państwowe, czyli podatnika pieniądze swoją grupę ekspertów, tego nie podano. Po drugie, w 22 osobowym konsylium było tylko 2 lekarzy, młodych. A resztę stanowiły osoby zupełnie nie związane z medycyną, informatycy, statystycy etc. Już samo to mówi o poziomie merytorycznym wymyślonych procedur. Po trzecie, przez 20 lat istnienia informacji, nie umieją oddzielić zakażeń bakteryjnych od wirusowych, a jest to klinicznie stosunkowo proste. Na stronie internetowej Narodowego Instytut Zdrowia Publicznego podają zachorowania na grypę i podejrzenia. Mogą w ten sposób operować tzw. dużymi liczbami. To robi wrażenie. Jak wiadomo, podejrzewać można wszystko i każdego. Prokurator stalinowski Wyszyński swego czasu twierdził wprost: dajcie człowieka, a paragraf zawsze się znajdzie. Z wywiezionych 50 000 niewinnych górników w 1945 roku do Kraju Lagrów, wróciło do Polski kilkuset. Obecnie nic się nie zmieniło. Lekarzy, którzy informują pacjentów o możliwości powikłań po szczepieniach, próbuje się pozbawić prawa wykonywania zawodu za pomocą usłużnych trolli z NIL [to takie... Naczelna Izba Lękarska, zdaje sie... MD] , na przykład p. dr Dąbrowską z Poznania, czy p. dr Sienkiewicz z Warszawy. Jednocześnie żaden z oskarżycieli nie był na tyle uczciwy, aby złożyć deklarację, że nie jest finansowany przez koncerny farmaceutyczne. Sam musisz się domyśleć Szanowny Czytelniku, dlaczego już ponad 1.5 roku nie potrafię się ci ludzie „wyrobić” się ze złożeniem prostej deklaracji. Aby było śmieszniej, cały czas powołują się na kodeks etyki, pomimo, że już chyba 5 lat temu nawet Strassburg jednoznacznie oświadczył, że kodeks etyki nie jest podstawą prawną. Trolle zawsze mają problemy ze zrozumieniem tekstów pisanych.
Dlaczego to przypominam? Ponieważ będzie jeszcze gorzej. Otóż trolle dobrały się do tworzenia szkolnictwa wyższego. Nie jest to nic nowego. W podobny sposób w okresie ostatnich 100 lat „zreformowano” szkolnictwo medyczne w USA za pomocą p. Gatesa, plenipotenta p. Rockefellera. Postępowanie było bardzo proste, dofinansowania i granty otrzymywały tylko te uczelnie, które prowadziły program procedur. Z 460 istniejących w XIX wieku pozostało kilkadziesiąt swoich. Ale te pozostałe wszystkie wypełniają procedury i szkolą na jedno kopyto. Polska ma wyjątkowego pecha do decydentów „oświatowych”. Najpierw za czasów piastowskich żaden z władców nie wpadł na pomysł założenia wyższej szkoły.. Jadwiga Andegaweńska założyła Uniwersytet Krakowski [Kazimierz W. założył tylko szkołę, a nie uniwersytet i skąpił funduszami, doprowadzając ją do upadku, wolał wydawać pieniądze na kochanki]. Dynastia Jagiellonów nie była lepsza. Panując nad obszarem miliona kilometrów kwadratowych stworzyła tylko jedną szkołę wyższą pomimo, że sama idea uniwersytetów była znana już od 500 lat. Dochodziło to do takich paradoksów, że król polski z powodu zatrudnienia jako sekretarza takiego Kallimacha, dostawał pisma później aniżeli książę na Prusach, któremu ten szpieg przesyłał kopie pism. Mały książę na Prusach otworzył 3 szkoły wyższe, we Włoszech istniało także kilka uniwersytetów, a w największym w owych czasach państwie, Polsce, była tylko jedna. Mówi to samo za siebie. Po 300 latach to absolwenci Królewca doprowadzili do rozbiorów. Obecnie mamy sytuację odwrotną. Polska stworzyła koło 470 „wyższych” uczelni dla 30 milionów obywateli. Jak bowiem podaje prasa niemiecka, 8 milionów już wyjechało. Te 470 „wyższych” uczelni produkuje nieco ponad 100 patentów rocznie. Za granicą zachodnią jest tylko 80 wyższych uczelni, ale produkują one 17 500 patentów. Chyba nawet nie ma sensu dokonywać porównania. Jaki to ma związek z medycyną? Ano ma! W roku akademickim 2014 mieliśmy 12 uczelni medycznych kształcących lekarzy. I ta liczba uczelni wystarczała przez prawie 70 lat powojennych. Byliśmy nawet eksporterami medyków. Obecnie Ministerstwo wydało zgodę na otwarcie 3 nowych uczelni, tj. wydział Nauki o Zdrowiu Uniwersytetu J. Kochanowskiego w Kielcach, wydział Medyczny Uniwersytetu Rzeszowskiego, Wydział Pedagogiki, Socjologii i Nauki o Zdrowiu Uniwersytetu Zielonogórskiego, Wydział Zdrowia i Nauk Medycznych Krakowskiej Akademii im. Frycza Modrzewskiego. W kolejce czekają podania Uczelni Lazarskiego i Uczelni Warszawskiej Marii Skłodowskiej – Curie. Czyli ma powstać 5 nowych prywatnych uczelni!
Widać wyraźnie, że nie wymyślili tego urzędnicy, tylko jest to realizacja myśli zagranicznej. Już w 1995 roku na konferencji w Berlinie, przygodni znajomi z Holandii ostrzegali nas, że Unia planuje dla Polski tylko pierwszy stopień medyczny, czyli felczerski. Wszelkie specjalizacje wyższe będą miały prawo egzystowania tylko w starej Unii. P. E. Kopacz dopełniła planów redukując studia medyczne do lat 5, w dodatku bez stażu. Czyli z wcześniejszych 8 laty ciężkiej nauki obecnie mamy tylko 5!!! Będąc obserwatorem po Okrągłym Stole konsultacji „specjalistów unijnych” naszych uczelni, wiem z autopsji co ich interesowało i co likwidowali. Przykładowo z lekarzy stomatologów zrobili, bez sprzeciwu tubylców, techników dentystów. 99% obecnych dentystów nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Oczywiście polski dentysta może podnieść swoje kwalifikacje, ale na zachodzie i za dodatkowe euro.
Ministerstwo lekką ręko rozdaje pozwolenia na otwieranie nowych uczelni, a proste pytanie, skąd zjawią się do nich nauczyciele akademiccy? Przecież otwarcie tych wszystkich szkółek po 1990 roku zaowocowało drastycznym spadkiem poziomu edukacji w istniejących już uczelniach. Jeden i ten sam profesor obsługiwał kilka szkół. Stąd eksplozja profesorów uczelnianych, po uważaniu. Można to łatwo sprawdzić ile, kto publikacji stworzył w owym czasie, jakich to genialnych odkryć dokonał. Jedynym widocznym obrazem jego aktywności zawodowej była częsta wymiana samochodów. O tym, że taki system wieloetatowości jest do niczego nie przydatny, udowodniły już przed laty powstające w każdej diecezji seminaria duchowne. Poziom nauczania zdecydowanie się obniżył. Brak kadry wypełniali magistrowi świeżo po kursach. Ale każdy Biskup chciał mieć własną uczelnię. A wystarczyło zapoznać się trochę chociaż z historią oświaty. Przykładowo miasto Gdańsk chciało otworzyć własną uczelnię. Byłby to nie tylko prestiż, ale i doskonały interes dla miasta. Zgodnie z prawem wystąpiło do króla Prus z odpowiednim wnioskiem. Przez prawie 100 lat odpowiedz brzmiała: „NIE”. „Gdańsk posiada za mały potencjał intelektualny, aby utworzyć uczelnię na odpowiednim poziomie. Poza tym obok znajduje się uczelnia w KRÓLEWCU, A TO DOPROWADZIŁO BY DO NIEPOTRZEBNEGO OBNIŻANIA POZIOMU”. O tym wiedziano 200 lat temu.
Kolejnym dowodem niszczenia polskiej oświaty była likwidacja na początku lat 90. polskich liceów pielęgniarskich, a przede wszystkim jej kadry. Po 10 latach nagle Ministerstwo obudziło się z ręką w przysłowiowym nocniku i alarmuje, że brakuje nam pielęgniarek. Patrz motto. Jeszcze stworzono idiotyzm w rodzaju uczelni magisterskich, a obecnie odleżyny są dniem powszednim na neurologii, chirurgii, czy geriatrii. Przecież pani magister z paznokciami 2 cm nie będzie pacjentowi pośladków podmywać! To się nie da! Ale o tym jeszcze stare Towarzystwa Naukowe ostrzegały. Więcej lekarzy ze specjalizacjami ubywa, aniżeli nowych adeptów chce się specjalizować. Co robi Ministerstwo? Oczywiście w kraju, w którym ma być konkurencja i kapitalizm, wprowadza limity edukacyjne na specjalizacje. Już nie może się każdy kto chce specjalizować, tylko po uważaniu. Kolejną przeszkodą w specjalizacjach jest redukcja łóżek w szpitalach. Przepis mówi, że tylko szpitale, które posiadają co najmniej 25 łóżek, mogą prowadzić specjalizacje. Obecnie w Gdańsku na przykład utworzono kliniki o 12 - 18 łóżkach. Tylko czekać jak przyjdzie okólnik z zakazem specjalizacji w związku z niedostosowaniem liczby łóżek do ustawy. Ale wszystko idzie zgodnie z centralnym planem niszczenia medycyny w Polsce. Najpierw w planowy sposób zniszczono przemysł. Odebrano kontrolę nad pieniądzem, a potem sprowadza się do parteru oświatę. I trudno się dziwić, że na przykład p. prof. Modzelewski nagle odkrywa, że ustawy w Polsce tworzy się pod banki. Przecież o tym mówi legenda o p. Rothschildzie sprzed 200 laty. „ Nieważne kto rządzi, ważne kto tworzy pieniądz”. A czołowy ekonomista w kraju pomiędzy Odrą i Bugiem dochodzi do tego genialnego skądinąd odkrycia 200 lat po jego opisaniu?!! Widzisz więc Szanowny Rodaku, jak przebiega proces niszczenia Narodu.
SŁUŻBA ZDROWIA III 2016. Al.Kurowska Dwa strzały, H.Piecuch. www.alexjones.pl/aj/z 22 marca 2016. 12.28 http://educodomi.blog.pl/category/dr-jaskowskiego-historia-i-polityka/ |