Męczeństwo III Rzeczypospolitej
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
01.04.2016.

Męczeństwo III Rzeczypospolitej

 

Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3618

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    1 kwietnia 2016

Nasz Najważniejszy Sojusznik pozwolił wprawdzie Prawu i Sprawiedliwości na przejmowanie fasady władzy w naszym nieszczęśliwym kraju, ale gwoli utrzymania „równowagi” musiał też RAZWIEDUPR-owi, stanowiącemu coś w rodzaju dyrektoriatu najważniejszych ubeckich dynastii, których początki giną w mrokach okupacji niemieckiej i sowieckiej, zagwarantować wszystkie „zdobycze” - i dlatego właśnie mamy II wojnę o inwestyturę.

Ledwo PiS-owi udało się przejąć niewielki fragment fasady władzy, a RAZWIEDUPR, wydatnie wspomagany przez Niemcy i lobby żydowskie, zaczął organizować odpór, sukcesywnie wprowadzając do walki wszystkie agenturalne rezerwy. W tym sezonie rozpoznanie walką najwyraźniej powierzono środowisku sędziowskiemu, które musi być – podobnie jak niezależna prokuratura – nadziane konfidentami, niczym wielkanocna baba rodzynkami. I słusznie – bo gdzieżby Wojskowe Służby Informacyjne werbowały i lokowały swoją, pracowicie rozbudowywaną przez ostatnie 25 lat agenturę, jeśli nie w środowiskach politycznych, które różnym złodziejskim inicjatywom nadają postać tak zwanego „majestatu prawa”, jeśli nie w miejscach, gdzie kontroluje się kluczowe segmenty gospodarki, jeśli nie tam, gdzie decyduje się o śledztwach – komu dzisiaj zrywamy paznokcie, a komu jeszcze nie, jeśli nie tam, gdzie wydaje się wyroki i wreszcie – jeśli nie tam, gdzie wytwarza się masowe nastroje, a więc w niezależnych mediach, przemyśle rozrywkowym i środowiskach opiniotwórczych? Właśnie tam WSI powinny lokować agenturę – no i ulokowały – co obecnie objawia się w postaci manifestowanej gotowości do męczeństwa w imię demokracji, praworządności i konstytucji.

Oczywiście chodzi o męczeństwo na pluszowym krzyżu, bo to ważne przecie wisieć na krzyżu, który cie nie gniecie i największy klangor rozlega się z kręgów, które utraciły, albo obawiają się utracić najbardziej lukratywne alimenty. Nieutulony w żalu i goryczy pozostaje pan red. Tomasz Lis, nie mogący przeboleć likwidacji przez państwową telewizję gospodarstwa pomocniczego w postaci Hodowli Lisów Farbowanych, z niezależnej prokuratury ewakuują się konfidenci, najwyraźniej obawiając się zbytniego wiatru na swoją wełnę („za duży wiatr na moją wełnę” - skarżył się Gałczyński w „Notatkach z nieudanych rekolekcji paryskich”) - gdyby na przykład minister Ziobro kazał im zrywać paznokcie swoim oficerom prowadzącym lub innym dobrodziejom, którzy porobili z nich człowieków i dygnitarzy. Dlatego też nie tylko pan prezes Rzepliński, który jeszcze w czerwcu ub. roku gładko przełknął wybór nadliczbowych sędziów TK, dzisiaj rękami i nogami zapiera się, robiąc „no pasaran” destruktorom demokracji i praworządności, ale wtóruje mu również Stowarzyszenie Sędziów „Iustitia” i Krajowa Rada Sądownictwa.

Warto przypomnieć, że wbrew nadziejom naiwnego („naiwne to i niewinne”) pana prof. Adama Strzembosza, środowisko sędziowskie jakoś nie znalazło czasu, by się „oczyścić” z bezpieczniackich konfidentów, więc nietrudno sobie wyobrazić, jak musi być dzisiaj utytłane – co zresztą „widać, słychać i czuć”.

A cóż dopiero w takich finansach? „Przywołał brata brat i bratu brat powiedział: by zaprowadzić ład, w finansach będziesz siedział” - pisał poeta, ale dzisiaj wyglądałoby to trochę inaczej. Nie żadnego tam „brata”, tylko agenta: przywołał szef agenta i tak mu zapowiedział: zapewnisz alimenta – w finansach będziesz siedział! Któż by się oparł takim perspektywom? Toteż nic dziwnego, że nie oparł się im np. pan Cezary Stypułkowski, „najmłodszy prezes banku”. Wikipedia informuje, że „w późnych latach 80-tych” jako stypendysta Fulbrighta studiował na uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.

Warto przypomnieć, że stypendystą Fulbrighta był również Włodzimierz Cimoszewicz i Danuta Huebner – obydwoje z porządnych, ubeckich familii. Skąd się to wzięło? Ano, wprawdzie socjalizm był najlepszym ustrojem na świecie, ze Związkiem Radzieckim na czele, ale skoro Sowieciarze zaczęli przemyśliwać o wycofaniu się ze Środkowej Europy, to trzeba było zawczasu przygotować zaufanych budowniczych kapitalizmu kompradorskiego. Toteż Włodzimierz Cimoszewicz, oczywiście „bez swojej wiedzy i zgody”, czyli tak jak wszyscy – został zarejestrowany w charakterze konfidenta o pseudonimie „Carex”, podczas gdy Cezary Stypułkowski, właśnie „w późnych latach 80-tych” – pod pseudonimem „Michał”.

Nic więc dziwnego, że kiedy tylko prezydent Duda podjął inicjatywę ustawodawczą w sprawie „frankowiczów”, to Komisja Nadzoru Finansowego podniosła niebywały klangor, że doprowadzi to finanse publiczne i sektor finansowy do ruiny. Pewnie tak by było – ale z drugiej strony, gdyby z identyczną inicjatywą, na polecenie Wojskowych Służb Informacyjnych wystąpił prezydent Bronisław Komorowski, to jestem pewien, że KNF nie odważyłaby się pisnąć słówkiem. Niechby tam który pisnął, to zaraz by mu przypomniano, skąd wyrastają mu nogi.

Zatem z jednej strony mamy agenturalną podszewkę naszej młodej demokracji, a z drugiej – interesy niemieckie, których gwarantem na terenie naszego bantustanu, zwanego III Rzecząpospolitą, jest Stronnictwo Pruskie. Polityczną ekspozyturą Stronnictwa Pruskiego jest Platforma Obywatelska, którą właśnie z tego powodu Nasz Najważniejszy Sojusznik, inicjując w 2013 roku straszliwy spisek kelnerów, zaczął ze sceny politycznej wypychać, torując w ten sposób drogę PiS-owi, jako że z punktu widzenia potrzeb amerykańskiej polityki w Europie Wschodniej, PiS jest znacznie bardziej użyteczny. Nie trzeba go specjalnie szczuć przeciwko Putinowi, bo sam się nakręca, a żaden niemiecki ogon się za nim nie ciągnie. Dlatego też RAZWIEDUPR, po wpisaniu przez Amerykanów na listę „naszych sukinsynów”, w ramach zadania zleconego i gwoli większej pewności, zainstalował na politycznej scenie swoją wydmuszkę w postaci Nowoczesnej Ryszarda Petru, która z niczego robi niebywałą konkietę – oczywiście kosztem nieutulonej w żalu Platformy. Ale Niemcy tak łatwo z wpływów w naszym bantustanie nie zrezygnują. Mają tutaj rozliczne interesy.

Po pierwszezaległe remanenty, które już ponad 70 lat czekają na załatwienie. Po drugie – projekt „Mitteleuropa”, w którym dla naszego nieszczęśliwego kraju przeznaczono rolę poślednią, więc wszelkie próby emancypacji trzeba torpedować w zarodku. Po trzecie – nie po to Niemcy storpedowały Heksagonale, żeby im teraz się odradzało w postaci Grupy Wyszehradzkiej a w perspektywie – Międzymorza – w dodatku „ze Stanami Zjednoczonymi na czele”.

Niemcy, podobnie zresztą jak wymowni Francuzi, tyle, że każdy z innego powodu – nie życzą sobie obecności USA w Europie, zwłaszcza w roli kierownika europejskiej polityki. Toteż na II wojnę o inwestyturę, tym razem już nie między bezpieczniackimi watahy, jak w roku 1985, tylko między PiS-em i RAZWIEDUPR-em, nakłada się dywersja niemiecka, której celem, podobnie jak celem soldateski – jest m.in. wysadzenie w powietrze obecnego polskiego rządu. A Niemcy mają nadal u nas potężne rezerwy, nie tylko w postaci mediów. Jak już dawniej informował mój Honorable Correspondant, niemiecki konsulat we Wrocławiu ma zatrudniać około 600 pracowników – a każdy ma pełne ręce roboty. A cóż dopiero teraz, gdy demokracja i praworządność narażone są w naszym bantustanie na takie paroksyzmy? Czyż w takiej sytuacji można się dziwić, że w obronie demokracji i praworządności w naszym bantustanie powstają wszystkie pieszczochy Fundacji Adenauera, która 95 procent środków, jakimi dysponuje, czerpie z subwencji rządu niemieckiego?

A przecież na tym nie koniec, bo są jeszcze Żydzi, którzy od początku lat 90-tych spoglądają na nasz bantustan, niczym na Ziemię Obiecaną. Żydowska polityka historyczna, nakierowana, jak wiadomo, na eksploatowanie żyły złota w postaci holokaustu, od 1998 roku jest ściśle skoordynowana z polityką historyczną niemiecką. Celem polityki historycznej niemieckiej jest stopniowe zdejmowanie odpowiedzialności za II wojnę z Niemiec, a żydowska polityka historyczna pomaga Niemcom przerzucić tę odpowiedzialność na winowajcę zastępczego, na którego Sanhedryn wyznaczył Polskę. Realizowane jest to przy pomocy tzw. pedagogiki wstydu, w której obok zagranicznych żydowskich organizacji przemysłu holokaustu uczestniczy piąta kolumna w kraju, której najtwardszym jądrem i centrum koordynacyjnym pozostaje niezmiennie środowisko „Gazety Wyborczej”, a orbitują wokół nich „ludzie chałtury”, co to dla miłego grosza i choćby jednego listka do wieńca sławy, gotowi są obsrać i obrzygać mniej wartościowy naród tubylczy, uczestnicząc w ten sposób w przyprawianiu mu wizerunku narodu morderców, a właściwie nie tyle „narodu”, co napędzanej zbrodniczymi skłonnościami dziczy. Celem tych wszystkich przedsięwzięć jest doprowadzenie mniej wartościowego narodu tubylczego, a przede wszystkim – jego warstw przywódczych – do stanu bezbronności, by dzięki temu obrabować go pod pretekstem tak zwanych „roszczeń” i usadowić się tu w charakterze szlachty – podobnie, jak na sąsiedniej Ukrainie.

Ze względu na te żydowskie projekty, w obronie demokracji i praworządności w naszym nieszczęśliwym kraju zabrał głos Nasz Najważniejszy Sojusznik, dając wyraz swemu „zaniepokojeniu”. Najwyraźniej musiało to zirytować nie tylko prezesa Kaczyńskiego, którego na początku marca miał ponoć obsztorcować amerykański ambasador w Warszawie, ale i ministra Macierewicza. Na widok takiej zuchwałości pan Tomasz Siemoniak, którego RAZWIEDUPR wynalazł w korcu maku, by wystrugać go z banana na ministra obrony w rządzie premierzycy Ewy Kopacz jako eunuchoidalną przeciwwagę dla potężnej frakcji psiapsiółek, zażądał dymisji ministra Macierewicza. Nietrudno dziwić się panu Siemoniakowi. Jak przypuszczam, mógłby się on sfajdać ze strachu na samą myśl o artykułowaniu polskiej racji stanu w rozmowach z Amerykanami. Inna sprawa, że obecny rząd też tej racji nie artykułuje, a w każdym razie – nie artykułuje jej w sposób dostateczny, zadowalając się „błyskotkami” w rodzaju „rotacyjnej obecności” symbolicznej reprezentacji amerykańskiego wojska.

Tymczasem trzeba by przedstawić Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi, że w zamian za udostępnienie mu dla potrzeb rozgrywki z Moskalikami polskiego terytorium, które w razie czego narażone będzie na zniszczenie, oczekiwalibyśmy solennej obietnicy, że USA nie będą wywierały na Polskę żadnych nacisków w sprawie żydowskich roszczeń, a ponieważ Polska, podejmując się niebezpiecznej roli amerykańskiego dywersanta na Europę Wschodnią, siłą rzeczy staje się państwem frontowym – oczekiwalibyśmy, że USA potraktują ją tak samo, jak inne państwo frontowe, czyli Izrael – co przełożyłoby się na finansową kroplówkę w wysokości 4 mld dolarów rocznie, plus udogodnienia wojskowe, podobne do tych, z jakich korzysta Izrael. Niestety, z uwagi na to, iż Amerykanie wpisali na listę swoich sukinsynów również RAZWIEDUPR, rząd nie bardzo może im się postawić, bo stare kiejkuty z RAZWIEDUPR-a wykonają każde zlecenie za groszowy napiwek, więc nie ma żadnej potrzeby wysilania się wobec nich nie tylko na jakieś pozory partnerstwa, ale nawet – przyzwoitości.

Co gorsza, rząd zdaje się rywalizować z RAZWIEDUPR-em również w błazeństwach – bo jak inaczej nazwać postępowanie władz w Warszawie wobec Ukrainy? Polega ono na żyrowaniu w ciemno wszystkiego, co zrobi rząd w Kijowie, który, w osobie Arszenika Jaceniuka, mówiąc nawiasem, traci już ostatnie resztki wiarygodności. Na scenę znowu wypełza piękna Julia Tymoszenko, wprawdzie już bez koronnego warkocza, ale mimo to, czyż nie szkoda, że pan prezes Kaczyński nie posłuchał rady, by poświęcić się trochę dla Polski, poślubić piękną Julię i założyć dynastię, która panowałaby od morza do morza?

Tymczasem zamiast w politykę dynastyczną na Ukrainie, która miałaby przynajmniej jakieś pozory racjonalności, Sejm zaangażował się w desperacką obronę pani Sawczenko, którą Rosja oskarża o przyczynienie się do zabójstwa dwóch rosyjskich dziennikarzy, a która na znak protestu głoduje już ponad 80 dni! No, no! Nie każdy wytrzymałby tak długo bez jedzenia, więc nic dziwnego, że zarówno Amerykanie, jak i Żydzi tak się interesują Ukrainą. Co z tego będzie miała Polska? Pewnie jak zwykle – krew, pot i łzy, tym bardziej, że pan Mirosław Czech, który w środowisku „Gazety Wyborczej” reprezentuje skrzydło banderowskie, też nie ukrywa zainteresowania wysadzeniem w powietrze obecnego polskiego rządu. Co banderowcy sobie po tym obiecują – na razie tajemnica to wielka, bo nie sądzę, by RAZWIEDUPR pożyczył Ukrainie więcej, niż pan prezydent Andrzej Duda? Chyba, że wysadzenie w powietrze obecnego rządu banderowcy wiążą z realizacją scenariusza rozbiorowego, w którym im też coś kapnie ze stołu pańskiego.

A to cały czas nad nami wisi, bo Komisja Europejska właśnie zapowiedziała, że po Świętach Wielkanocnych dokona oceny stanu demokracji i praworządności w Polsce i wyda stosowne zalecenia polskiemu rządowi. Biorąc pod uwagę dominujące w KE opinie, a także stanowisko Komisji Weneckiej, którą diabli wiedzą po co pan minister Waszczykowski zaprosił, diagnoza będzie krytyczna, a zalecenia – surowe. Zresztą w jakim innym celu Niemcy by się tak fatygowały? Więc albo rząd wywiesi białą flagę albo diagnozę i zalecenia odrzuci. Wtedy KE może przekazać die polnische Frage Radzie Europejskiej, która ma w dyspozycji środki dyscyplinujące w postaci pozbawienia głosu, a nawet sankcji. W tych sprawach wszelako wymagana jest jednomyślność, a ponieważ Węgry wykluczyły poparcie jakichkolwiek nieprzyjaznych wobec Polski kroków na terenie UE, to jednomyślności nie będzie. W tej sytuacji Niemcy nie będą miały wyjścia, jak tylko zastosować wobec Polski procedurę przewidzianą w traktacie lizbońskim w postaci tzw. klauzuli solidarności.

Ten scenariusz jest chyba najbardziej brany pod uwagę, na co wskazuje utworzenie przez RAZWIEDUPR Komitetu Obrony Demokracji, który trenuje uliczne zadymy, by w odpowiednim momencie sprowokować rząd do tłumienia rozruchów, oskarżyć go o „terroryzm państwowy” i poprosić Unię o udzielenie „bratniej pomocy” w obronie demokracji. Właśnie 4 marca wpłynął do sejmu rządowy projekt ustawy o pobycie obcych wojsk na terytorium RP. Chodzi oczywiście o pogrożenie amerykańskim palcem złemu ruskiemu czekiście Putinowi, ale z drugiej strony wiadomo też, że wprawdzie człowiek strzela, ale to Pan Bóg kule nosi, więc jeśli przyjdzie co do czego, to Bóg wie, komu tak naprawdę ta ustawa się przyda. Wątpliwości powiększa niepewność, co do naszej niezwyciężonej armii; czy w razie czego będzie słuchała obecnego rządu, czy też jednym susem przyłączy się do obrońców demokracji i praworządności? Dymisje generałów, co to już nie mogą wytrzymać ze złowrogim ministrem Macierewiczem, rozmaite głuche pomruki, no a przede wszystkim - „zaniepokojenie” generała Marka Dukaczewskiego, szefa WSI, których wprawdzie, jak wiadomo, „nie ma” - ale agentura chyba jest i kogoś musi słuchać – skłania do najgorszych przeczuć. A przyczyna zaniepokojenia jest taka: „jeśli teraz mówi się wojskowym, że będzie się budować podwaliny nowych sił zbrojnych na zupełnie innych wartościach, to pojawia się zasadne pytanie: komu my służyliśmy dotychczas?

Ano właśnie! Nie da się ukryć, że dobrze to nie wygląda, że to już niespecjalnie ukrywana groźba felonii - ale przynajmniej szczerze powiedziane. Czyż nie dlatego nawet Kukuniek przewiduje wojnę domową i odgraża się, że znowu stanie na czele i poprowadzi do zwycięstwa? Ale jaka tam znowu „wojna domowa”? Po prostu stan wojenny – tym razem już nie w obronie socjalizmu, przewodniej roli partii i sojuszy, tylko w obronie demokracji i praworządności. Ot co!

I tak oto wracamy do pytania: komu toto służy – jak powiedziała jedna sługa na widok drugiej. Komu służy RAZWIEDUPR i jego agentura? Jaką cenę zapłaci Polska, jaka cenę zapłaci naród polski za safandulstwo, w następstwie którego agentura się tu panoszy?

Ta mi oto przypadła kraina

i chce Bóg, bym w milczeniu tu żył,

za ten grzech, że widziałem Kaina,

ale zabić nie miałem go sił”.

 

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.