Fenomen niewierzących a CUDA
Wpisał: Ks. Robert Hugh Benson   
15.03.2010.

Fenomen niewierzących a CUDA

Ks. Robert Hugh Benson

[Wyjątek z książki FENOMEN LOURDES, wyd. Diecezjalne w Sandomierzu, Seria Opoka, 6 , str. 91 i nn.]

            ..... Albo czy jest to seria przypadków, że dziecko [Bernadetka md] miało halucynacje, wymyśliło pewną sztuczkę z wodą i że ta woda okazuje się być przyczyną uleczenia ludzi, uznanych za niemożliwych do wyleczenia znanymi środkami?

Jakie dobro płynie z tych cudów? Jeśli tak wielu jest wyleczonych, dlaczego nie wszyscy? Czy miraculés są specjalnie wyróżnieni z powodu pobożności? Czy należy oczekiwać, że niewierzący zostaną przekonani? Czy można stwierdzić, że dowody są nieodparte? Wróćmy do Ewangelii. Wątpiący zazwyczaj mówili, że "element cudowności" musiał być dodany później przez pobożność uczniów, ponieważ wszyscy wiedzą, że "cuda" się nie zdarzają. Lourdes z pewnością podważa ten argument a priori. "Cuda" w tym sensie niewątpliwie się zdarzają, jeśli współczesne świadectwo ma jakąkolwiek wartość. Jaka jest zatem teoria?

Oto ona. Nasz Błogosławiony Pan wydaje się czynić cuda takiej natury, że ich znaczenie nie było, historycznie rzecz ujmując, absolutnie oczywiste dla tych, którzy nie "uwierzyli w Niego" z innych powodów. Wiadomo, jak niektórzy prosili o "znak z nieba" i odmówiono im. Jak On sam powiedział, że nawet gdyby ktoś powstał z martwych, nie uwierzyliby. Jednak, dalej, jak błagał ich, żeby uwierzyli w Niego, nawet przez wzgląd na Jego dzieła, jeśli nie na nic innego. Wiemy w końcu, jak - kiedy zostali postawieni wobec jednego szczególnego cudu - Jego wrogowie wykrzykiwali, że musiał on zostać dokonany przez działanie szatańskie.

            ...nie słyszałem, aby któryś z nich [...teraz... md] powiedział: "Przez Belzebuba, władcę złych duchów, wyrzuca złe duchy" (Łk 11, 15), ale można to wytłumaczyć tym, że ci, którzy mogliby tak powiedzieć, nie wierzą w Belzebuba.

Zatem dobrze. Wydawałoby się, że cuda Naszego Pana były takiej natury, że silnie skłaniały ku wierze tych, którzy byli ich świadkami i ogromnie pomagały w utwierdzeniu wiary tych, którzy już wierzyli, jednak, że cuda, jako takie, zupełnie nie są w stanie wzbudzić wiary tych, którzy z przyczyn moralnych je odrzucają. Gdyby były w stanie, wiara przestałaby być wiarą.

Dokładnie tak się sprawy mają w Lourdes. Nawet niewierzący naukowcy są zmuszeni przyznać, że nauka obecnie nie potrafi wyjaśnić faktów, co stanowi z pewnością współczesny odpowiednik teorii Belzebuba.

            Widzimy też, że osoby silnie związane z nauką, takie jak doktor Boissarie i doktor Cox - że pozwolę sobie przywołać ich nazwiska - wiedząc tak samo dobrze, jak każdy, co mogą medycyna i chirurgia oraz hipnotyzm, a także sugestia, a czego nie mogą zdziałać, potwierdzają te dowody i widzą w tych faktach prostą ilustrację praw­dy wiary katolickiej, którą obaj pielęgnują i praktykują.

Czyż ta paralela nie jest uczciwa? Czegóż zatem więcej chcą adwersarze? Nie da się dyskutować z ludź­mi, którzy mówią, że - ponieważ istnieje tylko natura - żaden proces nie może być inny niż naturalny. Nie istnieje znak, nawet z niebios, który mógłby przełamać intelektualne uprzedzenia takich ludzi. Gdyby zoba­czyli Jezusa Chrystusa w chwale, zawsze mogliby powie­dzieć, że „obecnie nauka nie potrafi wyjaśnić zjawiska świecącego ciała faktycznie siedzącego na tronie, ale bez wątpienia z czasem to zrobi". Gdyby zobaczyli zmarłe­go i gnijącego człowieka powstającego z grobu, mogliby zawsze argumentować, że nie mógł być umarły i rozkła­dający się albo że nie mógł powstać z grobu. Nic oprócz Sądu Ostatecznego nie mogłoby przekonać takich ludzi. Nawet gdy zabrzmi trąba, sądzę, że niektórzy z nich, kie­dy otrząsną się z pierwszego zdumienia, wygłoszą parę uwag na temat zjawisk słuchowych.

Jednak tym z nas, którzy wierzą w Boga i Jego Syna, i Matkę Bożą, opierając się na zupełnie innych podsta­wach - ponieważ nasz intelekt jest zaspokojony, nasze serce rozpalone, a nasza wola wzmocniona wiarą i po­nieważ bez tej wiary całe życie pogrąża się w chaosie, świadectwo ludzkie traci ważność, a wszystkie szlachet­ne motywy i uczucia się kończą - nam, którzy otrzyma­liśmy dar wiary, niezależnie do tego, w jak niewielkim stopniu, Lourdes wystarcza. Chrystus i Jego Matka są z nami. Jezus Chrystus jest ten sam wczoraj, dziś i na wieki. Czyż to nie jest, mimo wszystko, najprostsza teo­ria?