Losy Tu-154M albo smoleńska klątwa. Bumerang. | |
Wpisał: Maciej Rysiewicz | |
07.04.2016. | |
Losy Tu-154M albo smoleńska klątwa. Bumerang.
Maciej Rysiewicz http://3obieg.pl/losy-tu-154m-albo-smolenska-klatwa
Dwa lata temu, bodaj w marcu 2014 roku, wiedziony absolutną bezsilnością wobec zamachu w Smoleńsku, zdradą polskich interesów narodowych przez rząd Donalda Tuska i absurdami, które jak rak toczyły (toczą?) tzw. śledztwo smoleńskie prowadzone jeszcze niedawno przez Naczelną Prokuraturę Wojskową, napisałem krótki felieton, w którym postanowiłem, w jakiś wyrafinowany sposób, żeby nie zwariować, przedrzeć się przez smoleńska mgłę. I zmyśliłem opowiastkę, która jak sądziłem nie miała prawa wydarzyć się w żadnej, nawet tak zakłamanej, jak radziecko-rosyjska rzeczywistości. A jedyny cel jaki mi przyświecał w tej publicystycznej prowokacji, to powiedzieć ludziom, żeby pod żadnym pozorem nie ufali czerwonej, bolszewickiej zarazie, bo ta była, jest i będzie zawsze zdolna do wszelkiego zła. I napisałem:
Losy Tu-154M. Z ostatniej chwili Jak podała agencja prasowa INTERFAX, powołując się na źródła dobrze poinformowane w Ministerstwie Obrony Federacji Rosyjskiej, wrak samolotu Tu-154M, który uległ katastrofie w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku, nie zostanie przekazany Rzeczpospolitej Polskiej. Jak stwierdza lakoniczny komunikat, samolot Tu-154M został zaprojektowany i wyprodukowany w Związku Radzieckim. Przez cały okres eksploatacyjny był także serwisowany przez zakłady znajdujące się na terenie byłej ZSRR a potem Federacji Rosyjskiej. Nie ma żadnych powodów, stwierdza komunikat, żeby Rzeczpospolita Polska rościła sobie jakiekolwiek prawa do samolotu, który figuruje na liście ruchomości będących ewidentnie własnością narodu rosyjskiego i z punktu widzenia prawa może być otoczony właściwą opieką tylko przez Federację Rosyjską. Należy także podkreślić, że władze Rzeczpospolitej Polskiej nigdy nie kwestionowały tego stanu faktycznego, stąd należy uznać, że w przedmiotowej sprawie nie istnieje jakikolwiek spór formalno-prawny pomiędzy Federacją Rosyjską i Rzeczpospolita Polską. Komunikat INTERFAX-u stwierdza na koniec, że rząd Federacji Rosyjskiej zwrócił się do władz Rzeczpospolitej Polskiej z oficjalną nota dyplomatyczną, dotyczącą wypłacenia odszkodowania za szkody wyrządzone w skutek katastrofy Tu-154 M, spowodowanej przez obywateli Rzeczpospolitej Polskiej, znajdujących się na pokładzie samolotu 10 kwietnia 2010 roku. Straty, zniszczenia a także akcja ratunkowa służb Federacji Rosyjskiej kosztowały rosyjskiego podatnika blisko 10 milionów dolarów. Władze RP ze zrozumieniem podeszły do roszczeń Federacji Rosyjskiej i zaproponowały powołanie w tej sprawie dwustronnej komisji weryfikacyjnej na szczeblu ministerstw obrony obu państw z udziałem Międzynarodowego Komitetu Lotniczego (MAK) i Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego RP (KBWLLP). Pierwsze posiedzenie komisji odbędzie się w Smoleńsku w czerwcu bieżącego roku (zob. http://3obieg.pl/losy-tu-154m-z-ostatniej-chwili).
Ta surrealistyczna, a w istocie całkowicie zmyślona, historyjka zadziałała jednak na wyobraźnię niektórych Czytelników, bo mój felieton został przedrukowany, a nawet skomentowany, na kilku internetowych portalach (np. niewygodne.info.pl, ivrp.pl, czy wykop.pl) jako autentyczny komunikat agencji INTERFAX. Nie powiem, trochę się przeraziłem tym faktem, bo przypadkowo udowodniłem sam sobie, że bezwiednie dopuściłem się skutecznej manipulacji opinią publiczną. Łatwe do odczytania, w moim mniemaniu, absurdalne znaki, które postawiłem na tej drodze, zostały wzięte przez wielu czytelników za dobrą monetę. I do dzisiaj nie wiem, czy to był sukces mojego artykuliku, czy kompletna klęska.
Powoli zapomniałem o tej sprawie. Bumerang, który wyrzuciłem moim tekstem o losach Tu-154M, odleciał i długo nie wracał. Do czasu. Oto w najnowszym wydaniu tygodnika „wSieci” (nr 14(175)2016, 4-10 kwietnia 2016 r., s. 10-21) natknąłem się na reportaż z wyprawy do Smoleńska i Moskwy, śladami smoleńskiej tragedii, w którym dziennikarze Marek Pyza i Marcin Wikło zacytowali wymianę zdań z Nikołajem Bodinem, jednym ze świadków feralnych zdarzeń z kwietnia 2010 r. Przeczytałem i zaniemówiłem. Bumerang powrócił. Oto okazało się, że banialuki, które opublikowałem w marcu 2014 roku na „3obiegu”, są absolutnie oficjalną i uznaną za dogmat wieścią gminną, przekazywaną „z rąk do rąk” przez człowieka radzieckiego (i nie tylko radzieckiego). Przeczytajcie zresztą sami fragment rozmowy Bodina z polskimi dziennikarzami:
Nikołaj Bodin (właściciel działki, na której rosła pancerna brzoza) – A wam na początku mówili, że to Rosjanie strącili samolot? Po co? Komu to potrzebne? Tym bardziej, że wtedy była przyjaźń z polakami. Potem się zerwała. Marek Pyza, Marcin Wikło – Rosjanie nie chcą nam zwrócić wraku. Bodin – On tam jest na lotnisku. Pyza, Wikło – A powinien być w Polsce. Bodin – To przecież był rosyjski samolot. Pyza, Wikło – Zdecydowanie nie. To polska własność. Bodin – Ale gdzie wyprodukowany? W Rosji! Poza tym u was drugi taki sam. Mówili, że jest drugi taki sam.
xxxxx A jaki jest morał z tej historii? Teraz już wiem, że klątwa smoleńska dopadła mnie w najczystszej bodaj postaci. Chwyciła za gardło, trzyma i nie puści… już do końca moich tutaj dni. Nie wolno było wywoływać Lucyfera z lasu a na dodatek drwić sobie z niego w żywe, piekielne przecież oczy…
Maciej Rysiewicz Kontakt: pow1@o2.pl |