CIA prowadzi dywersję
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
08.04.2016.

CIA prowadzi dywersję

 

Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3622

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    8 kwietnia 2016

Póki gonił zające, póki kaczki znosił, Kasztan co chciał u pana swojego wyprosił” - pisał jeszcze w XVIII wieku w bajce „Stary pies i stary sługa” pozbawiony złudzeń ksiądz biskup Ignacy Krasicki. Może tak było w wieku XVIII, ale na pewno nie teraz, w wieku XXI. Teraz trzeba ganiać zające i znosić kaczki, a jak kto potrafi, to nawet znosić jajka – niestety bez jakiejkolwiek nadziei nie tylko na pełnienie przez pana zachcianek, ale nawet na jakiekolwiek wynagrodzenie. Raczej odwrotnie; teraz stary sługa musi do interesu dopłacić.

Przekonał się o tym pan prezydent Andrzej Duda, wraz z innymi prezydentami wezwany do Waszyngtonu na Szczyt Bezpieczeństwa Nuklearnego. Nad czym miały naradzać się w Waszyngtonie takie nuklearne mocarstwa jak Gruzja, czy choćby nasz nieszczęśliwy kraj? Trudno zgadnąć, chyba, żeby odwołać się do precedensów w przeszłości, kiedy to Stany Zjednoczone poprosiły swoich sojuszników o wzięcie udziału w wojnie przeciwko straszliwemu Saddamowi Husajnowi. Był on oskarżany o wyprodukowanie broni masowej zagłady, którą jednakowoż tak sprytnie schował, że chociaż razwiedki całego świata „zachodziły w um”, nikt nie mógł jej odnaleźć. Pojawiły się fałszywe pogłoski, że znajduje się ona wewnątrz pomalowanego na czarno okrętu, który pod osłoną nocy pływa po morzach i oceanach – ale i tego okrętu też nikt nie mógł znaleźć.

Aż dopiero pan red. Bronisław Wildstein nie ruszając się z Warszawy spenetrował prawdę, że straszliwy Saddam Husajn ukrył broń masowej zagłady „w miejscach niemożliwych do wykrycia”. Miłujący pokój świat odetchnął z ulgą, bo w tej sytuacji można było Saddama Husjana nie tylko schwytać, ale również nakazać niezawisłemu irackiemu sądowi żeby skazał go na śmierć, po czym z czystym sumieniem go powiesić, a nawet transmitować egzekucję w godzinach największej oglądalności.

Od razu widać, że z demokracją żartów nie ma, chociaż oczywiście za każdym razem trzeba zadbać o jakiś pozór moralnego uzasadnienia. Toteż nic dziwnego, że pod wrażeniem takiego pokazu potęgi demokracji, Norweski Komitet Noblowski już się nie namyślał, tylko bez gadania przyznał Pokojową Nagrodę Nobla prezydentowi Barackowi Obamie za to, że prowadził on jednocześnie aż dwie wojny o pokój.

No a teraz ci wszyscy prezydenci pogalopowali do Waszyngtonu na Szczyt Bezpieczeństwa Nuklearnego, żeby obmyślić jakiś pozór uzasadnienia dla skarcenia Korei Północnej, która rozbudowuje arsenał nuklearny bez wymaganego w takich razach pozwolenia rodziców. Nie ulega wątpliwości („nie ulega wątpliwości, jak mawiała stara niania...”), że na pewno coś obmyślą, po pierwsze dlatego, że co dwie głowy, to nie jedna, a w Waszyngtonie zebrało się znacznie więcej głów, niż dwie, no a po drugie – że któż lepiej wykombinuje pozór uzasadnienia, jeśli nie reprezentanci takich nuklearnych potęg, jak Gruzja, czy choćby – nasz nieszczęśliwy kraj? Słowem – chodzi o dostarczenie Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi jakiegoś alibi, czyli – jak w podsłuchanej rozmowie szczerze wyznał Radosław Sikorski – o zrobienie mu tak zwanej „laski”. Ano – jak mus to mus; od tego przecież ci wszyscy sojuszniczy prezydenci, a skoro tak, to chodzi już tylko o to – za ile.

I tutaj sprawa się komplikuje, bo niemal w tym samym terminie, kiedy pan prezydent Duda poleciał na Szczyt Nuklearny, do Waszyngtonu wybrał się również filut „na utrzymaniu żony”, czyli Mateusz Kijowski, naturszczyk przez starych kiejkutów umieszczony na fasadzie Komitetu Obrony Demokracji. Program jego wizyty w Waszyngtonie przewiduje audiencję w Kongresie USA i w Departamencie Stanu. Można by się dziwować, z jakiej to niby racji każdy filut z naszego nieszczęśliwego kraju jest z taką rewerencją przyjmowany przez Naszego Najważniejszego Sojusznika, jakby był jakimś demokratycznym przywódcą. Dziwować się temu jednak nie można po pierwsze dlatego, że pan Kijowski reprezentuje starych kiejkutów, z którymi kiejkuty amerykańskie z CIA mają różne siuchty w obronie demokracji, bo jakże by inaczej. Najwyraźniej w demokracji, jak to w demokracji – za demokratyczną fasadą i tu i tam dokazują stare kiejkuty, pilnując tylko, żeby schlebiać bydełku, to znaczy – pardon – jakiemu tam znowu „bydełku”; żadnemu „bydełku”, tylko suwerenom, którzy mogą sobie wybrać swego ciemiężyciela według swego upodobania, to znaczy – jednego spośród tych, których stare kiejkuty za pośrednictwem swoich konfidentów w niezależnych mediach mu podsuną. Ciekawe, czy istnieje jakaś międzynarodówka starych kiejkutów? Wcale bym się nie zdziwił, gdyby istniała i co jakiś czas zbierała się w jakimś trudnym do wykrycia miejscu, gdzie w luźnej atmosferze natrząsałaby się z tych wszystkich swoich „suwerenów”.

Wróćmy jednak do pana Kijowskiego, który w wypowiedzi dla prasy zeznał, że jego zamorską eskapadę sfinansowała i w dodatku zaaranżowała wszystkie te waszyngtońskie audiencje amerykańska organizacja Freedom House. Jest to organizacja de nomine pozarządowa, jakich wiele i w naszym nieszczęśliwym kraju – ale niech nas ten pozarządowy status nie zmyli. Nie tylko dlatego, że do września 2005 roku na jej czele stał Jakub Woolsey, były dyrektor CIA. Obecnie prezesem jest Peter Ackerman, specjalizujący się w „walce bez przemocy”, który nie tylko nigdy nie był w CIA, ale nawet nie bierze stamtąd pieniędzy. Tak w każdym razie mówią wszyscy, a konkretnie – pan Maciej Bartkowski, który uczy walki bez przemocy, to znaczy - „oporu obywatelskiego”. Cóż można powiedzieć o mechanizmach walki bez przemocy? Są one znane od starożytności w postaci sentencji, że „nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem”. Z tego zapewne powodu Freedom House jest finansowana przez „liczne fundacje”, między innymi – grandziarza - a kto finansuje te „fundacje”, to już nikogo specjalnie nie powinno obchodzić.

Na przykład niemiecką Fundację Adenauera, która finansuje nie tylko „liczne fundacje”, ale również – a w każdym razie finansowała w przeszłości m.in. Instytut Studiów Strategicznych pana Bogdana Klicha, w 95 procentach wspiera niemiecki rząd. W przypadku Fredom House ten rządowy udział jest podobno trochę mniejszy, by tylko 35 procent – ale w razie nagłej potrzeby, to pewnie i więcej? Oczywiście pan Ackerman nic o tym nie wie, bo w przeciwnym razie i on by zwątpił i my byśmy zwątpili. Niezależnie jednak od stanu świadomości pana Ackermana, widać jak na dłoni, że pana Kijowskiego amerykańska razwiedka nie tylko wspiera, ale i prowadzi za rąsię. Wspominam o tym między innymi dlatego, że banda patriotów z judeo-chrześcjańskiego portalu „Fronda”, w przerwach między poradami, jak uchronić się przed szatanem, próbuje wmawiać swoim mikrocefalom, że KOD finansowany jest przez Moskalików. Ciekawe tedy, co Nasz Najważniejszy Sojusznik każe rządowi zrobić w zamian za udostępnienie mu polskiego terytorium dla potrzeb rozgrywki z Moskalikami. Poza zrealizowaniem żydowskich roszczeń i opublikowaniem orzeczenia TK, państwowa telewizja pewnie będzie musiała reaktywować gospodarstwo pomocnicze Hodowlę Lisów Farbowanych – no a potem się zobaczy.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.