Gdy Urban mówi, że dwa i dwa jest cztery.
Wpisał: Izabela BRODACKA   
10.04.2016.

Gdy Urban mówi, że dwa i dwa jest cztery.

 

Izabela BRODACKA

Ludzie – jak ja - żyjący przez wiele lat w świecie komunistycznego zniewolenia i zakłamania mają pewne kłopoty z odbiorem słowa pisanego. Wytworzyli w sobie specyficzne mechanizmy obronne jak przybłąkany pies, który ucieka przed podniesioną ręką niezależnie od tego czy nowy właściciel chce go pogłaskać  czy też  rzucić mu kąsek.

Nauczyliśmy się na przykład, że to co pisze „Правда” z całą pewnością jest kłamstwem. To samo dotyczyło „Żołnierza Wolności” czy „Trybuny Ludu”. Nadawały się najlepiej do pakowania śledzi i w tym celu bywały chętnie kupowane. Po kilku latach do roli „Trybuny Ludu” awansowała „Gazeta Wyborcza”, której wielu nie bierze do ręki. Tym bardziej nie biorą do ręki „ Nie” Urbana. Urban specjalizował się w unieważnianiu pewnych tematów. Można to nazwać strategią wypalania lasu przed pożarem. Poruszając jakiś temat Urban niejako go „zasmradzał”, przesuwał do tematów tabu,  których nie tykają przyzwoici ludzie.

Ponieważ nie uznaję tematów tabu wiele razy słyszałam: „ mówisz jak Urban”- niestety najczęściej wtedy gdy miałam rację. Na przykład gdy wyrażałam swoje wątpliwości wobec Okrągłego Stołu czy częściowo wolnych(jak to  jajeczko częściowo nieświeże)  wyborów. Ku zgorszeniu rozentuzjazmowanych znajomych odmówiłam udziału w tych wyborach i źle wyrażałam się o Wałęsie. Satysfakcję, że -jak się okazało- miałam rację, zmniejsza świadomość, że zatem Urban też miał rację.

Nie chciałabym być źle zrozumiana. Nie tylko nie bronię Urbana lecz to co miałabym na jego temat do powiedzenia wyczerpuje wszelkie znamiona zniesławienia. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że jego strategia ogłupiania społeczeństwa okazała się niezwykle skuteczna. Na wiele lat z dyskursu publicznego udało się wyłączyć wszelkie wątpliwości dotyczące Bolka, Okrągłego Stołu czy istoty tak zwanej transformacji ustrojowej. Ludzi uczciwych i dociekliwych obrażano i stygmatyzowano określeniem: „oszołom”. Poza tym Urban angażował się w wyjątkowo wulgarną walkę z Kościołem, a jego żona czy partnerka, Małgorzata Daniszewska wydawała pismo „Zły”, specjalizujące się w reprodukowaniu niezwykle drastycznych zdjęć z milicyjnych sekcji zwłok, w tym z sekcji tragicznie zmarłych dzieci.

Urban zasłynął równie bezczelnym co trafnym stwierdzeniem , że „rząd się sam wyżywi”. Faktycznie każdy rząd doskonale się wyżywiał i na swoje wyżywienie zadłużał społeczeństwo. Niechlubne rekordy w zadłużaniu bije jednak jak dotąd PO. Członkowie tej partii podczas słynnych obiadów z ośmiorniczkami właściwym sobie językiem wyrazili wiele słusznych diagnoz stanu państwa i morale własnej formacji. Nie wiadomo czy gorszyć się językiem tych diagnoz czy podziwiać  ich trafność.

Jak napisałam Urban za komuny służył do obrzydzania, czy unieważniania pewnych tematów, do usuwania ich na całe lata z dyskursu obywatelskiego. Płacił za to rolą „ złego pana” nadmiernie wręcz eksponowaną. Być może ta rola bawiła go czy też odpowiadała mu psychicznie- nie wiem. Meandry jego psychiki podobnie jak jego koligacje zupełnie mnie nie interesują. Kordon sanitarny wokół Urbana nie działał jednak na rzecz prawdy, bo okazał się kordonem sanitarnym wokół celowo splugawionych przez niego  zagadnień.

Tematy te wróciły wraz z rozwojem Internetu i pojawieniem się pokoleń dla których Urban przestał być postacią demoniczną, a jest – choć jeszcze żyje-tylko historyczną.

Najczęstszą formą działania agentury wpływu jest posługiwanie się kłamstwami lub półprawdami czyli jak to nazwał Geremek „faktami prasowymi” przez dziennikarzy i literatów.

Dobrym przykładem takiej agentury wpływu jest działalność literacka Rolfa Hochhutha. Jako powieściopisarz Hochhut miał prawo kłamać jak pies powołując się na licentia poetica. Jego dramat  pod tytułem „Namiestnik” zrobił z Papieża Piusa XII kolaboranta z Hitlerem. Pamiętam zachwyty „warszawki” po premierze "Namiestnika" w Teatrze Narodowym w kwietniu 1966 w reżyserii Kazimierza Dejmka. Według informacji ujawnionych w 2007 roku przez rumuńskiego generała Securitate Iona Mihaia Pacepę sfabrykowane przez KGB materiały obciążające Papieża dostarczył dramaturgowi pracownik radzieckich służb specjalnych generał Iwan Iwanowicz Agajanc.

Innym wyczynem dezinformacyjnym Hochhutha było obciążenie Winstona Churchilla odpowiedzialnością za katastrofę w Gibraltarze. Jego sztuka na ten temat pod tytułem „Żołnierze” była wystawiana na wielu światowych scenach. Natomiast powieść Hochhutha pod tytułem „Miłość w Niemczech” sfilmował Andrzej Wajda, który wyspecjalizował się  wręcz w filmowaniu dzieł napisanych na zamówienie. Jego film „ Popiół i diament” powstały na podstawie powieści Jerzego Andrzejewskiego pod tym samym tytułem miał utrwalić w świadomości społecznej stereotyp młodzieży akowskiej jako zdezorientowanych i oszukanych przez zachodnich mocodawców, rozhisteryzowanych słabeuszy, którzy jak Maciek Chełmicki giną na śmietniku,  metaforycznie na śmietniku  historii. 

Jak ujawnił Krzysztof Kąkolewski w swojej książce pod tytułem „ Diament odnaleziony w popiele” pierwowzorem Macka Chełmickiego był akowiec Stanisław Kosicki, który 16 stycznia 1945 roku w Ostrowcu Świętokrzyskim w obronie napadniętej rodziny zastrzelił jednego z bandytów. Okazało się, że bandytą był kapitan sowieckich służb specjalnych, świeżo mianowany wojewoda kielecki  Jan Foremniak. Jerzy Andrzejewski napisał swą powieść z inspiracji UB, które dostarczyło mu potrzebne dokumenty. Bezpośrednim inspiratorem Andrzejewskiego był Jerzy Borejsza jeden z braci Goldberg, zwany „Borejsza  najważniejsza”, oddelegowany do sterowania literatami. Drugi z braci to kat bezpieki Józef Różański. Jerzy Andrzejewski i jego rola w fałszowaniu rzeczywistości to na szczęście  już tylko historia. Jednak metody działania agentury wpływu się nie zmieniły. Dokładnie na tej samej zasadzie fałszuje historię Jan Gross. Na jedno zdanie prawdziwe przypada dziesięć kłamstw.

 Zatem jeżeli Urban mówi ze dwa i dwa jest cztery to tylko po to żeby przekonać nas, że trzy i trzy jest pięć.

Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie