Zabrzmiała pierwsza trąba
Wpisał: Michael D. O'Brien   
03.05.2016.

Zabrzmiała pierwsza trąba

 

[działo się to ok. 1994 roku; widać, że jest Nierychliwy... MD]

 

Ojciec Eliasz. Czas Apokalipsy”. Michael D. O'Brien, Wyd. M.

 

- Osiem miesięcy temu jechałem autostradą M40 do Birming­ham. Chciałem odwiedzić mieszkających tam znajomych wiernych Magisterium. Prowadzą instytut katechetyczny, który upowszechnia nauczanie Kościoła. Publikują dużo materiałów zgodnych z nauką katolicką, w większości dla dzieci. Odmawiałem różaniec przy prędkości stu czterdziestu kilometrów na godzinę, kiedy usłysza­łem głos. Byłem sam w samochodzie. Radio było wyłączone. Skąd pochodził ten głos? Kto wie? Nie obawiaj się. Nie jestem z tych, którzy słyszą jakieś głosy. Wiesz, o co mi chodzi.

- Nie obawiam się.

- Moja kuzynka Winnie także słyszy głosy, ale jest w zakładzie dla schizofreników w Netherne. Ty i ja wiemy, że nie mam schizo­frenii ani nie jestem mistykiem. Nie proś mnie, abym wyjaśnił ci wszystko to, co usłyszysz. Mówię tylko, że słyszałem głos.

- Na własne uszy?

- To właśnie trudno wyjaśnić. Był ktoś lub coś mówiące do mnie. Słyszałem to od wewnątrz, ale dochodziło z zewnątrz.

         - Co powiedział ten głos?

- Powiedział. .. będziesz się śmiał, wiem, że będziesz się śmiał. Powiedział, abym zatrzymał się i wziął najbliższego napotkanego autostopowicza, którego zobaczę przy drodze. Wydało mi się to dziwne, bo nie dość, że jest to w obecnych czasach niebezpieczne, to jeszcze ja jeżdżę zawsze za szybko. Pomyślałem, że coś mi się przesłyszało. Więc modliłem się dalej, jak porządny chłopak, a tu nagle usłyszałem ten głos ponownie: "Musisz się zatrzymać i zabrać najbliższego autostopowicza".

Zacząłem się denerwować i zastanawiać, co zjadłem na śnia­danie, pytając się siebie, czy to nie efekt zbyt dużej dawki zabawy w ostatnim czasie lub może jakiejś neurozy. Wtedy usłyszałem ten głos po raz trzeci. Mijałem właśnie wzgórze, a w dole, pół mili ode mnie, stał chłopak z wyciągniętym w górę kciukiem. Powiedziałem więc: w porządku!

Zatrzymałem się i wyglądający na całkiem miłego chłopak wsko­czył do samochodu. Nic szczególnego w nim nie zwróciło mojej uwagi, może poza uczciwą twarzą. Zaczęliśmy rozmawiać. Znów jechałem sto czterdzieści kilometrów na godzinę, kiedy odwrócił się do mnie i rzekł: "Zabrzmiała pierwsza trąba".

"No ładnie - powiedziałem do siebie - zabrałem jakiegoś dzi­waka". Spuściłem nogę z gazu i zacząłem się rozglądać za zjazdem z autostrady, na którym byłby posterunek policji. Jechałem około osiemdziesięciu kilometrów na godzinę, kiedy powtórzył: "Za­brzmiała pierwsza trąba".

         "Co z tą trąbą? Czy jesteś muzykiem?" - spytałem.

Powtórzył trzeci raz: "Zabrzmiała pierwsza trąba".

         "Kim jesteś?" - zapytałem.

         "Mam na imię Gabriel" - odpowiedział.

W tym momencie byłem już rzeczywiście przestraszony. Jecha­łem dalej osiemdziesiątką. Przyszło mi wtedy do głowy, że musi mnie nabierać. Bo przecież musiał mnie nabierać.

         Głos mu zadrżał i Billy popatrzył prosto w oczy Eliaszowi.

         - Co jest grane, Billy? Co się stało?

- Spojrzałem na miejsce pasażera, a tam już go nie było.

- Nie było?

- Był, a po chwili już go nie było.

- Poważnie?

- Nie mógłbym być bardziej poważny.

- Może był duchowym wyobrażeniem w twojej głowie?

- To nie tak. Był prawdziwy. Mogłem wyciągnąć rękę i dotknąć jego ramienia. Jego kurtka szeleściła. Słyszałem go oddychającego. Jego głos dolatywał do moich uszu, nie tak jak ten pierwszy głos. To było prawdziwe.

- Co zrobiłeś potem?

- Trzęsły mi się ręce i nie mogłem za bardzo kontrolować kierow­nicy. Zjechałem na pobocze. Usiadłem i nie mogłem się skoncen­trować. Nic nie mogłem zrobić. Siedziałem, raz po raz odtwarzając w głowie przebieg wydarzeń. Byłem bardzo roztrzęsiony. Wtedy jakiś policjant zatrzymał się i podszedł do mojego okna. "Jakiś problem?" - zapytał. "Nie" - odparłem. Ale znasz gliny; mogą czytać w myślach. Spytał: "Czy na pewno? Wygląda pan, jakby miał poważny problem".

"Panie oficerze - odrzekłem - gdybym panu opowiedział, to i tak by mi pan nie uwierzył". "Dlaczego pan nie spróbuje?" - zaproponował. Więc opowiedziałem mu o tym, co się wydarzyło.

- Jak zareagował?

- Odsunął czapkę, podrapał się po głowie, a potem powiedział:

"Proszę pana, gdybym to od pana usłyszał wczoraj, pomyślałbym, że jest pan szalony, ale jest pan czwartą osobą, która opowiada mi tę historię dzisiaj rano".