Pan Bernstein-Namier, ziomal Sienkiewicza | |
Wpisał: Coryllus | |
17.05.2016. | |
Pan Bernstein-Namier, ziomal Sienkiewicza Coryllus http://coryllus.pl/?p=2005 Okoliczności w jakich dworek Sienkiewiczów w Woli Okrzejskiej przeszedł w ręce rodziny Bernsteinów nie ciekawiły i nie ciekawią badaczy prozy życia i poezji słowa, które były udziałem Henryka Sienkiewicza. A szkoda. Zamiast bowiem pisać o jego żonach i przelotnych romansach, może lepiej byłoby zająć się tą kwestią. Dlaczego rodzina sprzedała Wolę Okrzejską Bernsteinom? ["warszawka" mówi, że rodzina Bernstein ma kilku "wybitnych przedstawicieli" w <elitach> obecnej Polski. Kurscy. MD] Nie ma przypadków, są tylko znaki. Jeśli w tym samym domu rodzą się dwaj ludzie tego formatu co Sienkiewicz i Bernstein-Namier to jest to znak z nieba i mowy nie ma, by było inaczej. Większość czytelników wie zapewne kim był Lewis Bernstein- Namier, ale ja nie wiedziałem do wczoraj. A kiedy się dowiedziałem, włos zjeżył mi się na głowie. Nie tylko z powodu szczegółów życiorysu tego pana, ale także z tego powodu, że jest on także moim ziomkiem. Urodziłem się 10 km, od Woli Okrzejskiej, nie w domu co prawda, ale w szpitalu, jak to było przyjęte za naszych czasów. No, ale to ta sama okolica, te same pola, a pociągiem z Dęblina do Woli Okrzejskiej jechało się dawnymi czasy może z piętnaście minut. Z Ryk było jeszcze krócej, pewnie z pięć. O Sienkiewiczu w naszych okolicach pamiętają wszyscy, ale Lewisa Bernsteina-Namier nie kojarzy chyba nikt, nawet wytrawni regionaliści. Zresztą jak go mają kojarzyć, skoro wyjechał bardzo wcześnie i został obywatelem świata najpierw, a potem poddanym króla Wielkiej Brytanii. W biografiach pan Lewis Bernstein-Namier, który w Polsce nazywał się Bernstein-Namierowski, określany jest jako brytyjski historyk i syjonista. Nie jest to do końca prawda, o czym przekonuje nas pobieżne już prześledzenie jego życiorysu. Bohater nasz wyemigrował do Wielkiej Brytanii ze Szwajcarii gdzie studiował, w roku 1913. Po krótkim epizodzie wojennym przesunięty został do roboty wywiadowczej, najpierw w propagandzie, a potem w marynarce wojennej, o czym milczą życiorysy wikipedyjne. Kariera Lewisa przebiegała błyskawicznie, w roku 1915 był on jeszcze zwyczajnym strzelcem na froncie gdzieś w Belgii, a w roku 1919 stał się członkiem brytyjskiej delegacji na rozmowy pokojowe w Wersalu. I tu dochodzimy do sprawy najważniejszej. Okazuje się, a mówi nam o tym brytyjska wiki, że pan Namier sfałszował przebieg linii Curzona na mapach przekazanych do akceptacji sowietom. Zrobił to tak sprytnie, że Lwów został po tamtej stronie. Dlaczego Namier to zrobił? Ponoć dlatego, że nienawidził Dmowskiego za jego antysemityzm. Słowo antysemityzm jest w brytyjskiej wiki podświetlone. Pokrewne mu słowo „antypolonizm”, które jak byk stoi przy nazwisku Namiera nie jest podkreślone. Można weń klikać ile wlezie i nic, nie wyskoczy hasło „antypolonizm”. No, ale fakt jest faktem był Lewis Bernstein-Namier antypolski i był Żydem, przez to właśnie sfałszował linię Curzona pozostawiając jedną ze stolic w kraju zajętym przez czerwoną barbarię. Dlaczego tego nie uczą w szkołach? Czy to nie dziwne? Na oczach zdumionego świata, jakiś urzędas, który ledwo pięć lat jest poddanym Jego Królewskiej Mości, fałszuje linię wyznaczoną przez byłego lorda gubernatora Indii i nic się nie dzieje! Rząd brytyjski nie protestuje, Dmowski nie woła – zaraz panowie, to skandal, jak można uprawiać taką hucpę! Dlaczego? Może dlatego, że Dmowski nie miał zbyt wielkiego sentymentu do Kresów? Nie to co Sienkiewicz i Piłsudski. Ja nie próbuję nawet zgadywać. No, ale jak w takim razie uwierzyć, że Namier dokonał tego fałszerstwa przeciwko Dmowskiemu, który był takim samym doktrynerem jak on, tyle, że z przeciwnie ustawionym wektorem. Całe szczęście sprawa przynależności Lwowa rozstrzygnęła się w tamtych czasach nie w czasie dyplomatycznych pogawędek, ale w boju. Gorzej było ze sprawą Mińska, nie wiemy czy pan Namier także maczał w tym palce czy podstawili tam kogoś innego, bardziej przekonującego. Trudno jednak uwierzyć, by korekty granic na wschodzie odbywały się w tamtych czasach, bez udziału urzędników Korony. Kwestia sfałszowania linii Curzona nie została w Polsce podniesiona chyba nigdy, a na zachodzie oszustwo to nazwano po prostu linią Curzona B. I tak już zostało. Nie pytajcie mnie dlaczego. Domyślać się możemy, że Namier, człowiek który wspierał ruch syjonistyczny, wydawał pieniądze swoich żon i te pochodzące z budżetu Korony, na żydowskie bojówki, jest dziś autorytetem nie do ruszenia. Nie można go tak po prostu potępić i nazwać kanciarzem politycznym. Był wybitnym naukowcem, przyjacielem Freuda, pionierem psycho-historii, obojętnie co by to nie oznaczało. Wychował kilku równie jak on wybitnych historyków, którzy stali się po wojnie podporą lewicy. Nienawidził Niemiec i pisał, że już przed wojną zauważył, że Niemcy są zagrożeniem dla całej europejskiej cywilizacji. Jaka szkoda, że nie zauważył zagrożenia sowietów, jaka szkoda, że nie pisał o głodzie na Ukrainie i o likwidacji Polaków na Białorusi po podpisaniu traktatu ryskiego. Co za wybiórcze podejście do historii….że też mu te doktoraty honoris causa wręczali. Namier był zwolennikiem czegoś co nosi nazwę prozopografia, z grubsza chodzi o to, że decydujący wpływ na dzieje i rozwój wypadków mają małe, dobrze skonsolidowane grupy działające w większych, pozornie decydujących o wszystkim strukturach. Słuszności swoich teorii dowiódł na przykładzie wigów i torysów toczących parlamentarne boje w XVIII stuleciu. W rzeczywistości o polityce Korony decydował kto inny, nie zarządy tych ugrupowań. My się w całości musimy z Lewisem Namier Bernsteinem zgodzić. Cały jego życiorys potwierdza słuszność tej prozopografii, nasze własne, blogowo-autorskie doświadczenia również. Pamiętacie rozdziały o miastach z III tomu Baśni jak niedźwiedź? Jasne, że pamiętacie. Kapitał zgromadzony był w rękach najbogatszych patrycjuszy, w liczbie kilkuset, w radzie miejskiej zasiadało kilkudziesięciu rajców, ale przychodził taki dzień w każdym mieście średniowiecznym, kiedy nagle ujawniała się jakaś mikroskopijna grupa ludzi, z nowym budżetem, którzy mówili, że teraz nie będzie się już w Lubece handlować z miastem Bergen, teraz kolej na Nowogród Wielki. I wszyscy, mniej lub bardziej chętnie, przystawali na tę propozycję. Jakimi argumentami posługiwali się ci nowi ludzie? Trudno powiedzieć. Skąd pochodzili? Także nie wiadomo. Jasne było tylko to, że lepiej ich posłuchać niż wyrzucić za drzwi. Myślę, że kiedy Namier fałszował mapę Polski miał całkowitą i absolutną pewność, że nic mu się nie stanie, a sami Polacy zamkną gęby i nie będą protestować. I proszę, miał rację. Mała wioseczka na trasie kolejowej Dęblin-Łuków i aż dwóch sławnych ludzi przyszło tam na świat. Jeden – piewca życia szlacheckiego i kresów, a drugi wręcz przeciwnie. Zapomniałem bowiem dodać, że Namier nienawidził polskiej szlachty, no i w ogóle wszystkich, którzy posiadali cokolwiek poza posadą na wyższej uczelni sponsorowanej z niewiadomych źródeł. Dobry Boże jakie to charakterystyczne….i jak rozpoznawalne dziś….Jak się zrobi cieplej chyba się wybiorę do Woli Okrzejskiej. Zrobię to zanim jeszcze pojawią się liście na drzewach, tam jest bardzo urokliwy kościół, widać go kiedy skręca się z drogi prowadzącej z Kłoczewa do Woli. Sami możecie sprawdzić. Latem zasłaniają go wysokie drzewa, ale wczesną wiosną albo jesienią wygląda naprawdę niesamowicie. |
|
Zmieniony ( 30.07.2020. ) |