Czekając na Boże zmiłowanie
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
21.05.2016.

Czekając na Boże zmiłowanie

 

Stanisław Michalkiewicz

Felieton    tygodnik „Polska Niepodległa”    21 maja 2016

 

Powiadają, że jak Pan Bóg chce kogoś zgubić, to najpierw odbiera mu rozum. Wiele wskazuje na to, że ta cała Unia Europejska mogła znudzić się nawet Panu Bogu, chociaż jak wiadomo, Jego cierpliwość jest bezgraniczna. Ponieważ jednak Unia Europejska pozwala wykorzystywać swoje instytucje, a nawet zmusza państwa członkowskie do udostępniania swoich instytucji dla potrzeb rewolucji komunistycznej, która siłą rzeczy musi być Niebu obrzydła, to i bezgraniczna cierpliwość mogła się skończyć.

Cierpliwość Boska porównywalna jest bowiem tylko z ludzką głupotą, co pokazuje, że między tymi kategoriami jest jakaś tajemnicza zależność. I dopiero na tym tle możemy w pełni ocenić niewytłumaczalny w inny sposób przypływ szaleństwa, jakie najpierw ogarnęło Naszą Złotą Panią, która zaprosiła do Europy wszystkich uchodźców z Bliskiego i Środkowego Wschodu i Afryki Północnej, no a teraz, to znaczy – w dniach ostatnich (czyżby rzeczywiście nadchodziły zapowiadane „dni ostatnie”?) - ogarnia innych unijnych dygnitarzy, w osobach Fransa Timmermansa, Jana Klaudiusza Junckera i włoską komunistkę Fryderykę Mogherini, której największym jak dotąd osiągnięciem było, że na wieść o zamachach w Brukseli się rozbeczała. Nawet gdybyśmy niczego nie wiedzieli o tej trójcy, to już można by nabrać podejrzeń, że ta cała Unia rządzona jest niewielką mądrością, no a kiedy już jeden z drugim przemówili, podejrzenia przekształciły się w całkowitą pewność.

Mam oczywiście na myśli propozycję, by państwo członkowskie, które nie przyjmie wyznaczonego mu kontyngentu tak zwanych uchodźców, płaciło państwu, które ich przyjmie 250 tysięcy euro za każdego nieprzyjętego. Jest to propozycja podatku od – nazwijmy to – lekkomyślności Naszej Złotej Pani, którą mógł u niej zainspirować żydowski grandziarz finansowy, przez swoich utytułowanych klientów zwany również „filantropem”. Ostatnio poradził jej by sięgnęła po „hegemonię” w Europie, bo – jak się okazało - podziela jego poglądy w kwestii „społeczeństwa otwartego”. Społeczeństwo otwarte, to – jak wiadomo – konglomerat jednostek wykorzenionych z wszelkich organicznych wspólnot, jak rodzina, czy naród. Symbolem „społeczeństwa otwartego” jest darkroom, czyli mroczna kanciapa w klubach dla sodomitów, gdzie amatorzy mocnych wrażeń rżną się w absolutnych ciemnościach z kim popadnie.

W ten sposób judaszyści, między innymi dzięki pieniądzom grandziarza, i propagandzie prowadzonej przez rozmaitych Michników i ich szabesgojów, realizują swoją wizję tak zwanych „gojów”, jako człekokształtnych zwierząt, które naród wybrany może, a nawet powinien traktować instrumentalnie, na kształt stada użytkowego. W tym celu Żydzi i aryjscy wyrobnicy judaszyzmu, zwalczają nacjonalizm narodów mniej wartościowych w imię żydowskiego szowinizmu. Nie jest wykluczone, że perswazje grandziarza trafiły na podatny grunt w głowie Naszej Złotej Pani, która gotowa jest uwierzyć w swoją Misję, podobnie jak wcześniej uwierzyła w propagandę „multi-kulti”.

Jak się to może przełożyć na sytuację w Europie i na losy Unii Europejskiej – czas pokaże. W każdym razie Anglicy dostali potężny argument za Brexitem – bo w tej sytuacji tylko idiota chciałby poddawać swoje państwo i swój naród pod władzę durniów inspirowanych przez żydowskiego grandziarza. Warto przypomnieć, że decyzja w sprawie tego haraczu zapada na zasadzie tzw. podwójnej większości, to znaczy – większością 55 procent państw członkowskich, które zarazem skupiają 65 proc. mieszkańców UE. Oznacza to, że taka większość może zmusić przegłosowane państwa do postępowania, które one wcześniej uznały za sprzeczne z ich interesem państwowym. W tej sytuacji nie można w ogóle mówić o suwerenności, więc ratyfikowanie traktatu lizbońskiego mogło wynikać albo z głupoty, albo z łajdactwa.

Warto tedy przypomnieć, że 1 kwietnia 2008 roku Sejm upoważnił prezydenta do ratyfikowania tego traktatu większością 384 głosów przy 56 przeciw i 12 wstrzymujących się. Za upoważnieniem głosowały zarówno posłowie PO, PSL oraz Lewica i Demokraci, a także posłowie PiS – z wyjątkiem posłów: Abramowicza, Babinetza, Błądka, Boguckiego, Burego, Chłopka, Cybulskiego, Cymańskiego, Dery, Girzyńskiego, Górskiego, Jurgiela, Kowalskiego Libickiego, Macierewicza, Sobeckiej, Szyszki – a w uchwale czytamy m.in. takie oto opinie: „Traktat z Lizbony nie daje podstaw do wykładni, która dopuszczałaby, aby w ramach Unii Europejskiej były podejmowane jakiekolwiek działania uszczuplające suwerenność Państw Członkowskich, godzące w ich narodową tożsamość lub szkodzące ich słusznym interesom narodowym”. Jeżeli tedy ktoś potrzebował dowodu, jak małą mądrością rządzony jest nasz nieszczęśliwy kraj, to ma oto dowód na piśmie.

Jeszcze Wielka Brytania nie zdecydowała, czy pozostanie w Unii, czy z niej wystąpi, a już Niemcy, a z ich inspiracji szajka biurokratów rozpoczyna wdrażanie pruskiej dyscypliny – bo jakże inaczej traktować wymuszanie haraczu z powodu lekkomyślności Naszej Złotej Pani? Jeśli to nie otrzeźwi europejskich narodów, to znaczy, że zasługują one na swój los. Ale jakże ma je otrzeźwić, skoro nawet tak gwałtownie oskarżany o eurosceptycyzm prezes Jarosław Kaczyński 2 maja uznał Unię Europejską za element bezpieczeństwa Polski? Wprawdzie dodał, że być w UE to nie oznacza, godzić się na wszystko – ale cóż zrobi, jeśli Polska zostanie przegłosowana? Przecież nie wystąpi, bo to najwyraźniej musi mieć surowo zakazane. W takiej sytuacji nie ma innej rady, jak czekać zmiłowania Boskiego, które może przybrać postać decyzji jakichś mądrzejszych krajów.