Głupota specjalizacji pt. Zdrowie Publiczne.
Wpisał: dr J. Jaśkowski   
07.07.2016.

Głupota specjalizacji pt. „Zdrowie Publiczne”.

 

Z cyklu: „N-30, Nie daj sie ogłupiać

 

dr J. Jaśkowski

 

Pamiętaj: zdrowie jest zawsze sprawą indywidualną.

Publiczne są domy, zwane burdelami.

 

Zdrowie to sprawa zbyt poważna, aby zostawiać ją w rękach urzędników. 

 

Jak powszechnie wiadomo każdemu czytelnikowi, mamy w Polsce aż 470 „wyższych” szkół. Produkcja tych szkół sprowadza się do wydawania kolejnych papierków, zwanych dyplomami, upoważniających do zajęcia określonego stanowiska. No, może tak było kiedyś, ponieważ obecnie większość tych absolwentów politologii, socjologii, psychologii i tym podobnych logii, kończy na zmywakach w krajach ościennych, lub na kasach w supermarketach.

Nie jest to specjalnie dziwne, ponieważ pracownicy „naukowi” tych prywatnych uczelni nie olśniewają żadnymi patentami, czy nowymi teoriami. Najczęściej nie plamią się pracą umysłową w rodzaju publikacji naukowych.

W związku z faktem, że bardzo często są to dwu, a nawet trójetatowcy, to także na macierzystych etatach nie widać śladu ich naukowej działalności. Są już całe kohorty „profesurów” bez jakiegokolwiek dorobku naukowego. Wiadomo, nic tak nie plami, jak atrament. Po co się mają potem doszukiwać plagiatów, jak w przypadku mjr [chyba] UB, pracującego w pionie wychowawczo-dydaktycznym na stanowisku profesora filozofii - Baumana.

Obecnie ta tendencja tworzenia nieuków z tytułami rządowymi będzie wzrastała, ponieważ wydano zezwolenie na tworzenie prywatnych wyższych szkół medycznych w ośrodkach zupełnie nieprzygotowanych do tego i nieposiadających żadnej kadry dydaktycznej. 

Łatwo to sprawdzić.

Od dziesięcioleci istnieje niepisany obowiązek składania rocznych sprawozdań, dotyczących rodzaju leczonych chorych, rodzaju przeprowadzanych operacji. I oczywiście najważniejsze, podsumowanie: ilu chorych przeżyło operację, ilu poszło na rentę, a ilu zmarło. To jest wizytówka szpitala.

 

A co mamy obecnie?

Wystarczy rzucić okiem na strony internetowe szpitali, czy klinik uniwersyteckich. Chwalą się wszystkim, tylko nie własną pracą. Nie ma żadnych danych statystycznych. Żaden kierownik Kliniki nie chwali się, ilu operowanych w jego ośrodku chorych przeżyło 5, czy 10 lat. A ilu spośród tych, którzy przeżyli, pracuje nadal w zawodzie, a ilu jest na rentach?

Tych danych już głupi ludek nie musi znać. Jeszcze by się wymądrzał i wolał  proste, ale skuteczne i znacznie tańsze, a pewniejsze operacje, aniżeli wysoce skomplikowane teoretycznie, ale doskonale płatne procedury wymyślane przez urzędników NFZ.

Przykładowo, ostatnio wymyślili, że operacje bariatryczne, czyli odchudzające to dodatkowe 10 000 złotych dla szpitala, ale danych ile osób żyje na przykład 5 lat po tych operacjach, już podać nie chcą. W chwili obecnej takie operacje wykonuje aż 30 szpitali, ale żaden nie publikuje danych statystycznych, co się z tymi chorymi dzieje.

Ciekawe, dlaczego? Jak myślisz Czytelniku?

 

W podobny sposób działa tzw. Zdrowie Publiczne. Jest poza wszelką dyskusją, że jak uchwalili urzędnicy ustawę, to znaczy, że chodziło tylko i wyłącznie o skok na kasę przymusowego ubezpieczenia [p. Małecka-Libera].

Zasada ubezpieczenia była taka, że pieniądze będą przeznaczane na leczenie konkretnych chorób, konkretnych ludzi.

W Zdrowiu Publicznym nie chodzi o jakiegoś bezimiennego chorego, ale o złupienie worka ubezpieczeń i wyciągnięcie pod pretekstem [ jakimkolwiek] pieniędzy i przerzucenie ich do prywatnej kieszeni. Pretekst jest zupełnie obojętny, ponieważ to „my sami” go będziemy oceniali, lub wyznaczeni przez nas „naukowcy”, których wcześniej stworzyliśmy.

Poniżej podam parę przykładów, że to tylko i wyłącznie sprawa banksterów.

Musisz bowiem pamiętać Szanowny Czytelniku, że najpierw powstaje w zaciszu laboratorium jakaś teoria. Jeżeli ta teoria dojdzie do banksterów i innych hochsztaplerów, to dopiero staje się  punktem zainteresowania, czyli, czy warto wydać parę .......... złotych na rozpoczęcie akcji, czy też nie.

Przykładem pierwszym z brzegu są tzw. standardy żywienia.

 Z jednej strony opisują rozmaitej maści trolle, że warzywa i owoce powinny być podstawą diety, a z drugiej strony brak jakichkolwiek badań potwierdzających na przykład zawartość środków rakotwórczych w tej zieleninie.

Zdrowie Publiczne wprowadziło pojęcie alergii na gluten. Czyli jeżeli Twoje dziecko jest chore z powodu uczulenia na gluten, to nie możesz mu podawać żywności zawierającej gluten. Jak nas nie słuchasz, to sama jesteś winna chorobie swojego dziecka.I ta wiedza jest utrwalana przez odpowiednie witryny popularnonaukowe, a opłacane przez firmy farmakologiczne i żywnościowe od dziesiątek lat.

Tymczasem okazało się, że to wcale nie gluten powoduje chorobę, czyli stan zapalny organizmu, ale glifosat czyli Randap zawarty w pszenicy. Po prostu rolnicy na dwa - trzy tygodnie przed żniwami pryskają Randapem w celu otrzymania ziarna lepszej jakości, suchszego i równomiernie dojrzałego. A że dzieci się truje? A kogo to obchodzi, „ludzie zjedzą” [cytat z rolnika], kasa jest!

Wyjaśniły to liczne badania przeprowadzone na całym świecie. Randap jest także środkiem uszkadzającym nieodwracalnie nerki i rakotwórczym.

I znowu mamy potwierdzenie, że Rząd Warszawski, obojętnie pod jaką flagą się maskuje [G.Braun], jest tylko marionetką koncernów międzynarodowych. Ponieważ, pomimo znanych faktów o toksyczności glifosatu, nadal zezwolił na jego stosowanie w Polsce. W dodatku zezwolił pomimo tego, że wiele krajów zabroniło stosowania Randapu u siebie, np. Holandia, Francja itd.

No, ale przecież realizujemy plan Klubu Rzymskiego z 1970 roku, tej agendy CIA, który podał, że liczebność populacji polskiej ma spaść do 15 300 000 ludzi i być zapleczem siły roboczej dla zachodu.

Wyraźnie widać, że różnymi metodami ten cel jest realizowany. Już w 1974 roku było nas 40 milionów, a obecnie po wyjeździe na saksy, jak podała prasa niemiecka aż 8 milionów, zostało w Polsce tylko koło 30 milionów. Oczywiście należy odjąć jeszcze wszelkie mniejszości narodowe, to będzie już tylko 20 milionów, czyli mniej, niż połowa tego, co było przed wojną.

 

Wracając do żywienia.

Proszę zauważyć, że żadne Ministerstwo, czy to Zdrowia, czy Rolnictwa, nie dba o zawartość produktów spożywczych dostępnych na rynkach krajowych. Zezwolono na przykład na podawanie chlorowcopochodnych fruktozy jako cukru naturalnego, a związek ten powoduje cukrzycę.

Czy jakakolwiek organizacja zajmująca się cukrzycą ostrzega o tym fakcie?

Przez ostatnie 50 lat specjaliści od żywienia wmawiali nam, że węglowodany powinny stanowić aż 50% dostępnych kalorii. A jak wytworzyliśmy z tego powodu epidemię otyłości, to zmieniono piramidę żywienia, ale co zarobili na sprzedaży słodzików, to ich.

Dlaczego tyle maluchów jest otyłych? 

A dlaczego wszelkiej maści batoniki zawierają słodziki i konserwanty w rodzaju glutaminianu, powodującego niszczenie po jednorazowym spożyciu nawet 50% dobrych bakterii w przewodzie pokarmowym?

Przecież tzw. konserwanty, to nic innego jak środki bakterio i grzybobójcze. Jeżeli niszczą mikroorganizmy na zewnątrz, to to samo robią w naszym przewodzie pokarmowym.

Jest to bezpośredni dowód, że teoria Beschampa sprzed 150 laty nadal nie dotarła do urzędników i im się wydaje, że coś jedzą. A to dobre bakterie w naszym przewodzie pokarmowym konsumują to, co włożyliśmy na przysłowiowego ruszta. A jak bakterie „zrobią kupkę”, to to wchodzi dopiero do naszego organizmu.

Nasz przewód pokarmowy bez dobrych bakterii to jak kominek w jesienny wilgotny wieczór wypełniony drewnem, ale bez zapałek i ognia.

Czy słyszeliście kiedykolwiek, aby Zdrowie Publiczne interesowało się zawartością konserwantów w produktach spożywczych, szczególnie podawanych małym dzieciom?

A wszelkiej maści wyroby z PCB, rakotwórcze i masowo dostarczane dla dzieci, łącznie z butelkami do karmienia niemowląt? Także cisza.

Czyli potwierdza to moją tezę, że Zdrowie Publiczne nie interesuje się zdrowiem, a forsą, łatwo dostępną, bez ponoszenia jakiejkolwiek odpowiedzialności.

Około 1995 roku odkryto dwa hormony żołądkowe, pobudzające łaknienie i hamujące je. Reagują one tylko na tłuszcze. Czy zmieniło się zapatrywanie zdrowia publicznego? Nie! Dopiero po 20 latach zaczęli bąkać o zmianie piramidy żywienia.

Już w 1940 rok udowodniono, że mleko pasteryzowane, czyli ten siny płyn, nie jest pełnowartościowym produktem, tylko trucizną. Cielaki karmione tym przez okres 5 miesięcy musiano zabić ponieważ nie mogły chodzić, sierść wypadała, wszystkie narządy wewnętrzne były zmienione chorobowa. 

Czy przez te 3 pokolenia Zdrowie Publiczne coś zmieniło?

 Nie! Nadal przedstawiciele tej sekty nakłaniają do spożywania tego sinego produktu nazywając to mlekiem, tak jakby nie znali definicji mleka.

Przypomnę:

Mleko to jest produkt od krowy, nieprzekraczający 41oC”.

 

Czy Ministerstwo, nie wiadomo dlaczego zwane Zdrowia, kiedykolwiek ostrzegało konsumentów o tym i zmieniło nazwę na „produkt mlekopodobny”?

Czy kiedykolwiek podległe temu Ministerstwu instytucje opublikowały na swoich stronach internetowych wyniki zawartości środków chemicznych w produktach spożywczych?

A za co biorą pieniądze podatnika?

Najwięcej zamieszania przy proponowanej diecie robią tzw. specjaliści od cukrzycy, zalecający środki chemiczne jako słodziki, zamiast np. miodu.

I w dodatku tłumaczenie jest bardzo infantylne, ponieważ twierdzą, że miód to zbędne kalorie.

Zapominają owi „specjaliści”, że nasz mózg i serce pracuje tylko na glukozie i to dziennie wymaga dostarczenia co najmniej 15 łyżek. Traktowanie tego jako tzw. pustych kalorii jest nie tylko nieporozumieniem, ale szkodliwe. W zamian, żadna ze stron internetowych, w większości opłacanych przez koncerny, nie podaje sposobów profilaktyki, szczególnie istotnych przy cukrzycy typu 2.

Proszę dokonać prostego obliczenia, aby stwierdzić bezsens rozumowania diabetologów. Człowiek musi przeciętnie przyjmować około 2500 Kcal dziennie. Te 15 łyżek miodu to około 60 Kcal. Czyli miód stanowi 2.5 % dziennego zapotrzebowania na kalorie. Inaczej, wystarczy zjeść jeden kawałek mały chleba i już się wszystko normuje.

Jaki więc ma sens ta sprzedaż produktów cukro-zamiennych.

Tylko jeden: wyciągnąć od pacjentów więcej pieniędzy z kieszeni, czyli dodatkowy przymusowy podatek bez zgody sejmu. Przecież sam musisz płacić za to świństwo. Nie wspominając o chorobach, jakie sobie sam fundujesz, jedząc te wszelkiej maści zamienniki miodu.

 

 I zauważyć proszę, żadne Towarzystwo diabetologiczne, czy Zdrowia Publicznego, nie ostrzeże społeczeństwa o bezsensie takiego postępowania.

 

Specjaliści Zdrowia Publicznego posługują się najczęściej zupełnie nieprecyzyjnymi pojęciami. Twierdzą, że nie należy w pewnych okolicznościach pić mleka, a w innych można. Pytanie: a gdzie to niby normalny człowiek w mieście może kupić mleko?

Ten siny zabielany płyn w kartonikach nawet nie leżał koło mleka.

Te wszelkiego rodzaju tłuszcze do smarowania chleba. Brak jakichkolwiek badań, czy są szkodliwe czy też nie. Produkt sprzedawany jako ser, jest utwardzanym olejem roślinnym z dodatkiem chemicznym smaku. Co to ma wspólnego z naszym zdrowiem?

Ale jest całkowite milczenie zarówno Zdrowia Publicznego, jak i Ministerstw. Potwierdza to postawioną tezę, że nie chodzi o żadne zdrowie, tylko nałożenie dodatkowego podatku na społeczeństwo. Przecież od tych produktów mleko, sero-  zastępczych, aktorzy sceny politycznej maja swoją dole. W tym celu wymyślili przecież VAT.

A dodatkowa szkodliwa działalność Zdrowa Publicznego, to wszelkiej maści akcje masowe w rodzaju fluorkowania zębów pod pretekstem walki z próchnicą, chociaż od 1940 roku wiadomo, że fluor nie tylko nie pomaga w walce, ale szkodzi i zwiększa próchnicę, ledwo wspominając o raku, czy obniżaniu IQ, mówiąc wprost, ogłupianiu społeczeństwa. Na masową skalę używali fluoru w łagrach Sowieci, a w obozach koncentracyjnych Niemcy. Fluor działa podobnie jak brom podawany w wojsku, ale nie ma smaku ani zapachu. Stopień ogłupiania społeczeństwa sięgnął już takiego poziomu, że nawet tzw. elity, czyli ludzie wykształceni, jak np. stomatolodzy, sami trują się fluorem. I w dodatku robią to pod bokiem Ministerstwa i Izb Lekarskich, które to instytucje rzekomo reprezentują współczesną medycynę.

Bez Komentarza.

 

Podobnie jest ze stosowaniem na masową skalę szczepień przeciwko nieistniejącym chorobom. Jednocześnie proszę zauważyć, zupełnie nie interesuje ich to, co sypią nam na głowy nieznane siły globalizmu. Wiadomo z licznych badań, że są to zarówno nanocząsteczki metali – neurotoksyn, jak i bar, arsen oraz martwe bakterie i grzyb.

W Anglii po takich obfitych nalotach zanotowano wzrost przyjęć do szpitali z zapaleniami górnych dróg oddechowych.A w Polsce?

A w Polsce, za pieniądze podatnika ogłupia się go nadal. Vide Politechnika Wrocławska ze swoją stroną internetową, odnośnie trwałych smug, czyli chemtrailsów. No, ale trudno się dziwić, w rankingu 21 tysięcy wyższych szkół z całego świata, znajduje się na 19-tysięcznym miejscu coś tam. 

  

Błąd! Nieprawidłowy odsyłacz typu hiperłącze. z 22 maja 2016

Błąd! Nieprawidłowy odsyłacz typu hiperłącze. z 16 maja 2016

http://www.polishclub.org/2014/04/04/dr-jerzy-jaskowski-chemtrails-nwo-grypa-falszywa-flaga-czesc-ii-2/

 http://www.dailymotion.com/video/x1yunei_dr-jerzy-jaskowski-geoinzynieria-chemtrails_tech

https://gloria.tv/article/PAjnMrBaTFUR5d4Nf7vb2Dah8

http://wolna-polska.pl/wiadomosci/myslace-mamy-2015-11

http://www.polishclub.org/2016/01/15/dr-jerzy-jaskowski-jezeli-chcesz-miec-zdrowe-dzieci-wnuki-przeczytaj/

http://www.polishclub.org/2014/05/07/dr-jerzy-jaskowski-medycyna-naturalna-z-czym-to-sie-je-i-dlaczego-czesc-i/

https://www.facebook.com/hirudoterapiaantwerpia/posts/1535660583351641

http://www.klubinteligencjipolskiej.pl/2015/12/dr-jerzy-jaskowski-fluor-trucizna-dla-ludzi/

http://www.polishclub.org/2013/12/13/dr-jerzy-jaskowski-fluor-a-trucie-ludzi/

https://tajnearchiwumwatykanskie.wordpress.com/2015/07/07/chcesz-byc-slepy-bierz-statyny-dr-jerzy-jaskowski/

http://alexjones.pl/aj/aj-technologia-i-nauka/aj-medycyna/item/47270-statyny-dlaczego-lekarze-nie-mwi

 

gd.07.07.2016 r.

kontakt : jerzy.jaskowski@o2.pl