Szczepionkowi terroryści! Wojewoda pomorski i sanepid każą przymusowo szczepić chore dzieci.
Wpisał: Justyna Socha   
29.07.2016.

Szczepionkowi terroryści! Wojewoda pomorski i sanepid każą przymusowo szczepić chore dzieci.

 

Justyna Socha Ogólnopolskie Stowarzyszenie Wiedzy o Szczepieniach "STOP NOP"

24 Lip 2016 http://warszawskagazeta.pl/felietony/justyna-socha/item/4022-szczepionkowi-terrorysci-wojewoda-pomorski-i-sanepid-chca-przymusowo-szczepic-chore-dziecko

 

Matka chorego dziecka ma opinie dwóch lekarzy zakazujących szczepienia go z powodów zdrowotnych.

Sanepid twierdzi, że lekarze, wyrażając opinie, źle wypełnili druki, a to, zdaniem urzędników na czele z wojewodą pomorskim, powoduje, iż chore dziecko trzeba zaszczepić. Rodzice, chroniący swoje dziecko, zostali już skazani na 5 tys. zł grzywny. Teraz mają – pod groźbą użycia siły (sic!) – zeznawać przed Rzecznikiem Odpowiedzialności Zawodowej przy Izbie Lekarskiej i pomóc ukarać lekarza, który chronił zdrowie ich dziecka – według swojej najlepszej wiedzy.

Bezmyślnie i bez sensu

Pani Celina codziennie walczy o zdrowie niepełnosprawnego dziecka. Na odszkodowanie nie ma co liczyć. W Polsce nie istnieje system odszkodowań za niepożądane działania obowiązkowych szczepień, a leczenie jest bardzo kosztowne.

Mimo to urzędnicy sanepidu i wojewoda nałożyli na nią grzywnę 5 tys. zł w celu przymuszenia do kolejnych szczepień. Zza biurka. Nawet nie widząc nigdy dziecka, nie interesując się jego stanem.

Dziewczynka jako noworodek i wcześniak o wadze 2400 g otrzymała pierwsze szczepienia przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B i gruźlicy mimo problemów zdrowotnych. A przecież nie wolno szczepić chorych dzieci!

W drugiej dobie okazało się, że dziewczynka ma trzy wady serca i przetransportowano ją do szpitala wojewódzkiego, gdzie neonatolog odradził dalsze szczepienie. Niestety, nie wydał żadnych decyzji na piśmie. Potwierdziło to jednak dwóch lekarzy. Trafili m.in. do neurologa, który po zbadaniu dziecka natychmiast wydał odroczenie od szczepienia z adnotacją „do odwołania”. Dziecko ma małogłowie, zaburzenia neurologiczne, wielkie opóźnienie psychoruchowe, niską masę ciała, ciągłe infekcje, podejrzenie wady wrodzonej nerek oraz codzienne napady, prawdopodobnie padaczkowe. Dziecko do 15. miesiąca życia nie pionizowało nóżek oraz nie jadło samodzielnie. Obecnie jest rehabilitowane.

Lęborski sanepid oraz wojewoda pomorski uznali, że dziecko można szczepić, bo… sanepid twierdzi, że druki zostały źle wypełnione przez lekarzy. Pomimo ciężkiego stanu zdrowia i opinii trzech lekarzy, rodzice otrzymali wezwania i grzywny. Urzędnicy nie zareagowali też na interwencję poselską posła Patryka Jakiego, tłumacząc, że nie popełnili żadnego błędu.

Dramat pani Celiny

Jakby tego było mało, matka teraz jest wzywana do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej przy Izbie lekarskiej. Rzecznik grozi, że w razie odmowy zeznań może zostać ukarana kolejną grzywną, natomiast w razie niestawienia się – przymusowo doprowadzona! Żąda też wglądu do dokumentacji dziecka, chociaż nie ma takich uprawnień. Chce ukarać lekarza, który doradził wstrzymanie szczepienia.

A przecież rodzina próbuje tylko ratować dziecko. Ciąża była bardzo problemowa. Gdy urodziłam swoją wymarzoną córeczkę, okazało się, że została zaszczepiona mimo wielu przeciwwskazań. Córcia po porodzie została przetransportowana do innego szpitala na leku podtrzymującym jej życie. Po rozmowie z wieloletnim neonatologiem zapaliła mi się czerwona lampka – wspomina pani Celina. Odradzał nam szczepienie dopóki nabierze chociaż normalnej wagi.

Od tamtego czasu nie zgadzaliśmy się razem z mężem na szczepienia w przychodni, którą zmienialiśmy trzy razy ze względu na nękanie i traktowanie nas jak intruzów wyjętych spod prawa. My chcieliśmy tylko dobra naszego dziecka, jak każdy zwykły rodzic, który zrobi wszystko, by je ochronić. Później wyszło wiele wad, których nie można było stwierdzić na początku – małogłowie, niedotlenienie, cechy dysmorficzne, podejrzenie chorób genetycznych. Mieliśmy odroczenie od lekarza ze względu na początkowe choroby dziecka: niska waga, wady serca – dodaje. Sanepid niestety nie uznał tych odroczeń i ciągle wysyłali pisma, ponaglenia, groźby kary rzędu kilku tysięcy. Nachodzili naszą panią doktor, która bała się zaszczepić, ponieważ nasza córka nie była zdrowa. My swoje, a urzędy swoje. Taki polski, betonowy, bezduszny system. Mam wrażenie, że to nie urzędy są dla nas, my jesteśmy dla nich. Mimo że obowiązuje odroczenie od lekarza neurologa, dalej nas nękają – denerwuje się.

Według niej rodzice są dyskryminowani. Polska służba zdrowia traktuje rodzica, który dba o dobro dziecka, jak zło, które należy zwalczać. Żadne argumenty do nich nie trafiają. Nawet te medyczne, poparte dokumentami i wynikami badań. Pani Celina zapowiada, że się nie podda. Codziennie patrzę, jak córcia radzi sobie mimo wielu wyroków od lekarzy, którzy twierdzili np., że nie będzie chodziła. Jestem mamą dwójki wspaniałych urwisów i zrobię dla nich wszystko. I jak każda mama, oddałabym życie za swoje dzieci. Nie sprzedam zdrowia dziecka za 5 tys. zł grzywny – dodaje. Urzędnicy nie dopuszczają do siebie faktów, nie kierują się dobrem dzieci, które są dziś bardzo poszkodowane. Nie wiadomo, ile zmarło na skutek powikłań. Ostatnio pani premier mówiła o tym, że mamy prawo się czuć bezpiecznie we własnym państwie. Ja czuję się zastraszana, nękana i wiem, że moje dzieci nie są bezpieczne. Urzędy nas nękają kolejnymi wezwaniami, mimo że mamy jasne i wyraźne przeciwwskazania do wykonywania tych szczepień. Nie ma nad tym żadnej kontroli. Urzędnicy robią, co chcą bez względu na łamanie prawa oraz zagrożenie zdrowia i życia dzieci – podsumowuje pani Celina.

Liczy się wykonanie planu!

         Polscy rodzice nie wiedzą, że na zachodzie Europy szczepi się niemowlęta dopiero w trzecim miesiącu życia. Wygoda personelu medycznego jest priorytetem głównie w krajach byłego bloku wschodniego. To właśnie ze względu na apele pielęgniarek przesunięto w Polsce szczepienia na pierwsze chwile życia dziecka.

Aktualnie producent szczepionki przeciw gruźlicy nie produkuje pojedynczych dawek. Łatwiej też podawać je taśmowo, jak w fabryce, zbierając 20-osobowe grupy i wykorzystując jedno opakowanie. W konsekwencji najmłodsze dzieci szczepione są już kilkanaście minut po narodzinach. W pierwszych dniach życia nie sposób wykluczyć np. wrodzonych niedoborów odporności, które mogą być przyczyną ciężkiej postaci gruźlicy poszczepiennej.

Właśnie z tego powodu w 2011 r. zmarł po ciężkiej chorobie niespełna dwuletni Kubuś Skalik. Eksperci i urzędnicy mają tego świadomość, ale uważają, że to konieczna cena dla ochrony dzieci przed gruźlicą. Dzieci szczepi się też wbrew prawu bez obecności rodziców i poinformowania ich o pełnym ryzyku. Najwyższym dobrem jest wykonanie planu szczepień zgodnie z urzędowym kalendarzem. Za wszelką cenę, a czasem wbrew przeciwwskazaniom i opinii lekarzy.