BILION EURO idzie na Unię. Rządzi mieszanina wariatów, socjalistów, zboczeńców, złodziei. | |
Wpisał: Tomasz Cukiernik | |
03.08.2016. | |
BILION EURO [Jeden procent] idzie na Unię.
"Unią Europejską rządzi mieszanina wariatów, socjalistów, zboczeńców i złodziei"
[uś, nie tacy to wariaci, jeśli potrafią zwinąć bezkarnie BILION euro... MD]
Tomasz Cukiernik http://nczas.com/wiadomosci/polska/1-procent-idzie-na-unie 28/7/2016 Polska, Norwegia i Szwajcaria mają dostęp do tego samego wspólnego europejskiego rynku, ale w relacji do PKB składka Polski jest 10 razy wyższa niż Norwegii i aż 50 razy wyższa niż Szwajcarii! Unia Europejska nie ma swoich pieniędzy, bo niczego nie produkuje ani nie dostarcza żadnych usług na rynek. Wszystko co ma, komuś zabrała. Mimo to dochody budżetu Unii na lata 2014-2020 zaplanowano na gigantycznym poziomie 1 082 555 000 000 (ponad bilion!) euro. To 1,04 procent PKB Unii w tym okresie. Dochody składają się z kilku głównych pozycji: cła, opłaty cukrowe, część zebranego podatku VAT, kwota powiązana z PKB danego kraju oraz dofinansowanie brytyjskiej ulgi. Z oficjalnych danych Komisji Europejskiej wynika, że dochody unijnego budżetu, które z roku na rok są coraz wyższe, za rok 2014 wyniosły niemal 144 mld euro. Jednak okazuje się, że ciężar składek poszczególnych państw nie jest rozłożony równomiernie. Z raportu finansowego Komisji Europejskiej dotyczącego budżetu Unii Europejskiej za rok 2014 wynika, że poza Wielką Brytanią, która ma wynegocjowany specjalny rabat i zapłaciła Brukseli zaledwie 0,65 proc. PKB, najniższą składkę miał Luksemburg (0,84 proc. PKB), a najwyższą Belgia (1,3 proc. PKB). Polska z 1 proc. PKB (17,8 mld złotych) jest mniej więcej w połowie stawki. Także składka w 2016 roku w wysokości 19,3 mld złotych wyniesie 1 proc. PKB. To ponad 500 złotych na osobę. Dla porównania, w 2014 roku Niemcy zapłaciły składkę w wysokości 0,98 proc. swojego PKB. Szwajcaria płci grosze Płacą nie tylko państwa członkowskie. Za korzystanie ze wspólnego rynku Unia Europejska wymusiła na Norwegii, Islandii, Liechtensteinie i Szwajcarii tworzenie specjalnych funduszy pomocowych. W latach 2014-2021 za obecność we Europejskim Obszarze Gospodarczym Norwegia, Islandia i Liechtenstein płacą w tych latach 2,8 mld euro, z czego 96 proc. przypada na Norwegię, 3 proc. na Islandię i 1 proc. na Liechtenstein (Fundusze Europejskiego Obszaru Gospodarczego oraz Fundusze Norweskie). Oznacza to, że „składka” Norwegii wynosi zaledwie nieco ponad 0,1 procenta PKB, a składka Islandii – 0,08 proc. PKB. Z kolei Szwajcaria zgodziła się na stworzenie funduszy dla „biedniejszych” krajów Unii Europejskiej w łącznej kwocie 1,302 mld franków szwajcarskich, które działają od 2008 roku do chwili obecnej. Daje to 145 mln franków rocznie, czyli około 0,02 proc. PKB Szwajcarii. Co się w tym zakresie zmieni po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej (jeśli w ogóle do niego dojdzie)? Brytyjska składka do unijnego budżetu w 2014 roku wyniosła ponad 14 mld euro. Kwoty, które otrzymywała w tamtym roku wyniosły łącznie około 7 mld euro. Oznacza to, że unijny budżet skurczy się o co około 7 mld euro rocznie. Niemiecki instytut Ifo wyliczył, ile po wyjściu Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej pozostałe kraje członkowskie będą musiały więcej wpłacać do wspólnego budżetu: Niemcy 2,5 mld euro więcej, Francja – 1,9 mld euro więcej, Włochy – 1,4 mld euro więcej, Hiszpania – 900 mln euro więcej, Holandia 500 mln euro więcej, a Polska – 300 mln euro więcej. Łącznie wychodzi nieco więcej niż te 7 mld euro, bo przecież co roku budżet Unii jest coraz wyższy. Z kolei „Dziennik Gazeta Prawna” podał, że jeśli Wielka Brytania wyjdzie z UE, to roczna składka Polski może wzrosnąć o 500 mln euro rocznie. Jednak Markus Söder, minister finansów Bawarii z CSU, w wywiadzie dla dziennika „Die Welt” powiedział, że Niemcy nie zgodzą się na wyrównanie z własnych środków dziury w budżecie UE spowodowanej Brexitem, słusznie dodając, że dziurę należy załatać przez oszczędności. Jeśli dojdzie do renegocjacji aktualnego wieloletniego budżetu Unii Europejskiej, który jest zaplanowany do roku 2020, to prawdopodobnie zmniejszone zostaną dotacje dla Polski. Prawdopodobnie po Brexicie Wielka Brytania nadal będzie chciała mieć (podobnie jak Norwegia i Szwajcaria) dostęp do wspólnego unijnego rynku. W związku z tym wydaje się pewne, że Bruksela zażąda od Londynu jakiejś formy „składki” czy utworzenia jakichś funduszy. Przyznał to nawet George Osborne, brytyjski minister skarbu, twierdząc, że Wielka Brytania będzie musiała prawdopodobnie nadal płacić do unijnego budżetu za dostęp do wspólnego rynku. Ale z pewnością będą to znacznie niższe kwoty, niż to co teraz płaci Wielka Brytania, nawet po rabacie wynegocjowanym jeszcze przez śp. premier Margaret Thatcher. Nie słuchać Sorosa Tymczasem Komisję Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego wizytował finansista i miliarder George Soros, węgierski Żyd mieszkający w USA, zalecając państwom Unii Europejskiej nowe podatki i zaciągnięcie nowych długów m.in. w celu… sfinansowania przyjazdu imigrantów! – Pan Soros na podsumowaniu oświadczył ni mniej, ni więcej, że zadłużenie [państw – przyp. TC] musi rosnąć, bo dług państwowy to jest podstawa rynków finansowych. Gdyby rządy się nie zadłużały, to w ogóle rynki finansowe nie mogłyby istnieć – zrelacjonował europoseł Janusz Korwin-Mikke. – Oświadczam kategorycznie, że ja mam w dupie wszystkie takie rynki finansowe, które nie mogą istnieć bez zadłużenia się rządów i oczywiście słowo daję, że mogą istnieć finansiści, którzy nie zadłużają rządów, tylko po prostu pożyczają ludziom pieniądze i biorą od ludzi pieniądze na przechowanie. To są normalni bankierzy – irytował się Korwin-Mikke. – Tak dłużej żyć nie można, jeżeli takie typy jak Pan Soros otwarcie głoszą, że państwa się muszą u nich zadłużać – dodał. Miejmy nadzieję, że uniokraci nie posłuchają Sorosa, a raczej wezmą sobie do serca słowa ministra Södera i rozpoczną oszczędzanie ciężko zarobionych pieniędzy unijnych podatników. Najlepiej oczywiście by było, gdy unijny budżet w ogóle został zlikwidowany, a pieniądze niezabierane podatnikom, bo każda redystrybucja dochodu jest zgubna. Wtedy skończyłaby się niezdrowa zabawa urzędasów w niepotrzebne dotacje i dopłaty do rolnictwa, a dziesiątki tysięcy unijnych biurokratów zamiast żyć kosztem innych wreszcie poszliby do jakiejś uczciwej pracy, tworząc, a nie trwoniąc PKB. Jednak przy aktualnej mentalności socjalistycznych elit w Brukseli (zdaniem Korwin-Mikkego Unią Europejską rządzi mieszanina wariatów, socjalistów, zboczeńców i złodziei) jest to raczej nierealne. |