Przed tragedią zniknął sprzęt nawigacyjny? Przed tragedią zniknął sprzęt nawigacyjny? Zamknij X fot. PAP/ITAR-TASS / Shemetov Maxim Na smoleńskim lotnisku zainstalowano sprzęt radiolokacyjny, który 7 kwietnia pomógł wylądować Władimirowi Putinowi. W dniu katastrofy sprzętu już tam nie było - mówi rosyjska dziennikarka Julia Łatynina. Dowódca Tupolewa, którym leciał Donald Tusk przyznał, że wyposażenie lotniska jest "dość ubogie". O sprawie w "Moscow Times" napisała znana rosyjska komentatorka Julia Łatynina. Źródłem informacji mieli być piloci znający procedury lotów rosyjskiego premiera. W rozmowie z korespondentem RMF FM Przemysławem Marcem Julia Łatynina powiedziała, że o ile wizyta Tuska była przygotowana, to wizytę prezydenta Kaczyńskiego rosyjskie władze traktowały jak zbędną. Kiedy 7 kwietnia Putin i Tusk przylatywali, na miejsce przywieziono specjalne radiolokacyjne przyrządy. Ponieważ nie było śladu takich urządzeń, gdy przylatywał Kaczyński, to oznacza, że je zabrano - powiedziała Łatynina. "Otwarcie mówiąc ja nie potrafię sobie wyobrazić naszego premiera, który ląduje na starym lotnisku wojskowym, na którym niczego nie przygotowano. W takiej sytuacji łatwiej przylecieć śmigłowcem lub przyjechać z Moskwy. Ta sprawa wydaje mi się bardzo ważna dla śledztwa" - zaznaczyła. RMF FM dodaje, że według polskich pilotów i ekspertów lotnictwa, nawet jeżeli jakiś dodatkowy sprzęt podczas przylotu Putina tam był, nasi piloci o nim nie wiedzieli. Pułkownik Bartosz Stroiński - dowódca Tupolewa, którym 7 kwietnia do Smoleńska poleciał premier Tusk - w rozmowie z reporterem RMF FM Krzysztofem Zasadą powiedział, że załoga podchodziła do lądowania, wykorzystując standardowe wyposażenie tamtejszego lotniska wojskowego. Stroiński przyznaje, że jest ono dość ubogie - donosi RMF FM. Najtrudniejsze na tym lotnisku w złych warunkach może być brak precyzyjnego podejścia. Musi być odpowiednie oprzyrządowanie lotniska, aby można było wykonać precyzyjne podejście - tłumaczy. Jak dodaje, lotnisko wyposażone jest w dwie radiolatarnie - bliższą i dalszą prowadzącą. Według nich wykonuje się podejście do lądowania. Eksperci, z którymi rozmawiał nasz dziennikarz twierdzą, że jeśli wtedy dostarczono jakiś lepszy sprzęt, był on przeznaczony jedynie dla samolotu Putina, a nasi piloci i tak nie mogliby z niego skorzystać. Zazwyczaj montowanie dodatkowego sprzętu radiolokacyjnego wymaga jego "oblatania", co oznacza, że pilot danego samolotu, musi sprawdzić, jak systemy działają w praktyce - informuje RMF FM.
|