Biełsat tv, Balcerowicz i Romaszewska czyli "żołnierze wyklęci" i "ruscy agenci"
Wpisał: Pink Panther   
12.08.2016.

Biełsat tv, Balcerowicz i Romaszewska czyli „żołnierze wyklęci” i „ruscy agenci

 

Pink Panther  2 sierpnia 2016

 

http://bobry7.salon24.pl/723057,bielsat-tv-balcerowicz-i-romaszewska-czyli-zolnierze-wykleci-i-ruscy-agenci,1

 

Do niedzieli były Światowe Dni Młodzieży i wspaniały koncert „Wierzę w Boże Miłosierdzie”  a w poniedziałek zaś było „normalnie” czyli: jedni się obrazili, inni się zemścili a innego „wyrzucili”. I podobno "przywrócili".

I pewnie nie zainteresowałoby mnie, czy ten koncert został wyemitowany przez Telewizję Biełsat na Białoruś do katolickich i prawosławnych Białorusinów,  gdyby nie to, że na absolutnie niesłusznym portalu www.kresy.pl pojawiła się informacja, że posłowie  ugrupowania Kukiz’15 : Tomasz Rzymkowski i Bartosz Józwiak złożyli interpelację (nr 4337) do ministra skarbu państwa w sprawie produkcji filmowych TV Biełsat, na przykładzie filmu szkalującego Żołnierzy Wyklętych.

Chodzi o film dokumentalny „Siaroża” wyprodukowany przez Belsat w 2015 r. a wyemitowany w styczniu 2016 r. i opowiadający , jak piszą posłowie w interpelacji, o :”…pacyfikacji białoruskiej wsi Zaleszany na Podlasiu na początku 1946 roku przez żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, których nazwano w filmie ludobójcami…”.

Pani Agnieszka Romaszewska- Guzy, dyrektor stacji Belsat miała „ocenić film pozytywnie”. Jej zdaniem :”… reżyser „z niesłychaną precyzją musiał się poruszać po zaminowanym polu wszystkich podlaskich, białoruskich i polskich krzywd, urazów i stereotypów. A także niewiedzy…”.

Tymczasem posłowie w interpelacji podnoszą, że film jest tendencyjny i nie uwzględnia opinii wyrażanych przez wielu historyków epoki, którzy zwyczajnie nie zostali dopuszczeni do głosu w tym filmie. Oraz, że nie jest to pierwszy film zakłamujący historię, jaki nakręcono w Belsat i jako przykład podano film o generale Bułaku-Bałachowiczu, przedstawiający go jako „kanapowego białoruskiego nacjonalistę”, co miało spotkać się z krytyką  m.in. historyka IPN dr Wojciecha Muszyńskiego. 

Interpelacja kończy się pytaniami następującymi  : „…1. Jakie koszty funkcjonowania TV Biełsat ponosi Telewizja Polska? Proszę o podanie danych na ten temat z ostatnich pięciu lat.  2. Czy Pan Minister dostrzega kolizję zawartości merytorycznej wspomnianych wyżej produkcji filmowych z polityką historyczną polskiego rządu? Jakie kroki zamierza podjąć Ministerstwo, aby ten problem wyeliminować? 3. Czy Ministerstwo Skarbu Państwa zamierza wyciągnąć konsekwencje wobec dyrektor TV Biełsat, Pani Agnieszki Romaszewskiej-Guzy, w świetle jej opinii opublikowanych na portalu społecznościowym?...”.

Okazuje się, że sprawa dojrzewała od lutego 2016 r. kiedy to ks Isakowicz Zaleski zwrócił się „nowego szefa TVP Jacka Kurskiego” w sprawie filmu „Sarioża” z pytaniem i wnioskiem następującej treści:”… „Po co nam Biełsat? Nie lepiej te 20 mln dać na uczciwe filmy o Kresach?”…”.

Ale to chyba nie był dobry pomysł, bo pani Romaszewska –Guzy podczas dyskusji nad kolejnym projektem Karty Polaka miała powiedzieć, że „nie używa określenia Kresy” bo :”… pozostali mieszkańcy tych terenów nie przepadają za nim, w dzisiejszych czasach to po prostu Białoruś czy Ukraina”…”.

Informacja jest z  marca 2016 r.  natomiast 3 lipca 2016 r. portal Kresy podał, że pani Agnieszka Romaszewska Guzy używa  m.in. takich „określeń” jak :”… cmentarz, gdzie znajdują sie groby Petlurowcow, ale też pochowanych jest kiludziesieciu  partyzantow UPA…”oraz :”… grupa kiboli / chuliganow/ narodowców zaatakowała ukraińska procesję idącą na cmentarz, gdzie znajdują sie groby Petlurowcow…”. Te akurat zwroty miały się pojawić w proteście pani Romaszewskiej Guzy skierowanym do pana ministra Błaszczaka w związku z „wydaleniem” czy też „wykreśleniem z programu” (co chyba nie jest tożsame) ukraińskiego zespołu OtVinta szykującego się na "Noc Kupały".

Pani dyrektor Romaszewska Guzy broni „ukraińskich patriotów” przy każdej okazji, jak np. tej z sierpnia 2015 r. kiedy redaktor Rafał Ziemkiewicz ośmielił się napisać na Twitterze o „incydencie” czyli o pobiciu pracowników polskiej ambasady w Kijowie co następuje: „…„O pobiciu pracowników polskiej ambasady w Kijowie - cisza jak makiem.  - Gdyby w Moskwie, to jeszcze, - ale przecież rezuny nasi bracia…”.

Na co reakcja pani dyrektor była szybka i zdecydowana :”… „Ciebie pogięło Rafale,  że używasz na określenie Ukraińców słowa „rezuny” —  Rozumiem,  — ze na Niemców mówisz -  „hitlerowcy”?”. Redaktor nieudolnie się bronił :”… „Myślę,  że ludzie,  którzy   w   imię   nienawiści   narodowej   katują Polaków,  zasługują na dostrzeżenie w nich dziedziców tej tradycji”  -Ale został podsumowany następująco :”… „Naprawdę?  To  jest rozumowanie godne gimnazjalisty”.

Jak się jednak okazuje, pani dyrektor Romaszewska Guzy nie ogranicza się do nowatorskiego interpretowania historii na Kresach „których nie ma”, ale też uważa za właściwe wypowiadanie się w sprawach wdzięku i elegancji w najwyższych sferach politycznych. Oto  fragment wywiadu udzielonego panu Erykowi Mistewiczowi ”ekspertowi od marketingu” na portalu www.wszystkoconajwazniejsze.pl  pt. „Ratunek w partyzantce” w dniu 30 stycznia 2016 r. :

”… Eryk MISTEWICZ  – Widziała pani ten wielki, ogromny bukiet kwiatów, jaki dostała premier Beata Szydło od nowego kierownictwa w TVP?  Agnieszka Romaszewska – „Widziałam. Rzeczywiście był to, jakby to najlepiej powiedzieć, nadmiar elegancji."

E.M– W innych krajach nie do przyjęcia, nawet w mediach z większościowym udziałem państwa. A.R– Pełna racja….”.

         A ogólnie w tym wywiadzie chodzi o to, że pani Agnieszka Romaszewska przyznaje, iż jej koncepcja na udział w polityce jest taka, że :”… Ta moja partyzantka jest wówczas, gdy do jakiejś idei jesteśmy w stanie pozyskać ludzi, dla których ta sprawa jest ważniejsza niż podziały partyjne, polityczne nawet ideowe. A wbrew pozorom to daje się zrobić, bo czasem ludzie lubią robić jednak coś dobrego i w wyniku tego lepiej o sobie myśleć…”.

I to jest chyba wdrażane w życie konsekwentnie, bo jak się do produktów Biełsatu i celowości jego finansowania przyczepił szef Ruchu Narodowego poseł Robert Winnicki, to odpowiedział mu na Twitterze 15 czerwca 2016 r. nie kto inny a sam pan premier Balcerowicz, ostatnio na delegacji w Kijowie.

Napisał  mianowicie cztery  znamienne zdania: „…Narodowiec R. Winnicki proponuje przerwać finansowanie telewizji TV Biełsat nielubianej przez narodowca Łukaszenkę.(…) @LBalcerowicz Podobnie ma "narodowiec" Morawiecki. Raz mówi, że jesteśmy uzależnieni od Niemiec. A następnie zabiega o niemieckie inwestycje (..)@LBalcerowicz Nie wszyscy podzielają jego zdanie. A @Belsat_TV odgrywa wielką rolę zarówno edukacyjną jak i informacyjną. I Grodno ją ogląda (..)@LBalcerowicz od dłuższego czasu wiadomo, że ruchy narodowościowe w Europie finansuje #Rosja...”.

Okazuje się, że Biełsatu broni też sama noblistka Swiatłana Aleksijewicz, zasadniczo rosyjskojęzyczna córka sowieckich nauczycieli rzuconych przez ZSRR do sowieckiego kołchozu na Białorusi.  Ta, co oskarża Polaków publicznie o to, że mordowali Żydów w czasie niemieckiej okupacji gorzej niż sami Niemcy.

Tę wiadomość można pozyskać dzięki linkowi podrzuconemu przez ministra Balcerowicza do artykułu w Rzeczpospolitej autorstwa niejakiego Rusłana Szoszyna z dnia 15 czerwca 2016 r.  pt. „Dziwny układ narodowców z Białorusią”. No więc pan Rusłan zasadniczo białoruski emigrant na polskim łaskawym chlebie na studiach doktoranckich w Warszawie pisze o „dziwnym układzie POLSKICH narodowców” z władzami Białorusi. Co ma być rzeczą złą. Natomiast fakt, iż na Białorusi był członkiem organizacji o nazwie Białoruski Front Narodowy, ma być rzeczą absolutnie akceptowalną. Nawiasem młody pan Szoszyn puszcza do "Rzeczpospolite", w której jest „stałym współpracownikiem działu zagranicznego” – artykuły wychwalające Biełsat. W końcu ktoś musiał mu załatwić wizę pobytową i to stypendium na studia magisterskie i doktoranckie na UW. Był też pan Szoszyn działaczem Fundacji Otwarta Białoruś, ale „fundację zlikwidowali”.

Więc po tych rewelacjach nie dziwi, że od pewnego czasu o finansowanie Biełsatu „na poziomie UE” mieli się troszczyć tacy ludzie honoru i zatroskani o polski interes obywatele jak b. premier  euro parlamentarzysta prof. Jerzy Buzek czy pan Sariusz Wolski. Znani i uznani patrioci.  A może nadal się troszczą. W końcu Bielsat otrzymał na swoje działania zaledwie marne 124 mln PLN a tu tyle rzeczy do zrobienia.

Aby nie było wątpliwości, że polska racja stanu polegać musi m.in. na obronie stacji Biełsat  i jej produktów, pani Romaszewska udzieliła dwóch obszernych wywiadów dla portalu Fronda.pl. Pierwszy z dnia 21 maja 2016 r. pt. „Agnieszka Romaszewska dla Frondy: Rosyjska agentura w Polsce grozi i zastrasza dziennikarzy” natomiast drugi w dniu 28 lipca 2016 r. pt. „Agnieszka Romaszewska dla Fronda.pl: Putin chce nas skłócić z Zachodem”.

Sądząc po tym, iż w dniu 16 lipca 2016 r. na portalu Fronda ukazał się artykuł ze zdjęciami: Janusza Korwina Mikke, Roberta Winnickiego i Grzegorza Brauna pt. „Rosyjska propaganda- jak działa i jak ją zatrzymać”, należy oczekiwać, iż pomiędzy panią Romaszewską Guzy i Frondą rozpoczęła się długa, owocna współpraca jeśli nie długa, męska przyjaźń.

Jeśli chodzi o wywiad w sprawie zamiarów Władymira Władymirowicza, aby „skłócić  nas z Zachodem”, to zastanawiam się, czy Władimir Władimirowicz wpływa na decyzje Komisji Weneckiej osobiście, czy przez panią premier Hannę Suchocką, czy też na decyzje Fransa Timmermansa poprzez Royal Dutch Shell a na Junckera poprzez koniaki krymskie „Kutuzow”. A może „Suworow”. 

Co do działalności „agentów Putina” pani dyrektor Romaszewska Guzy zapewniła Frondę, że wie sporo o działalności służb specjalnych bo, jak mówi:”… - Ja wychowałam się, można tak powiedzieć „w cieniu służb specjalnych”.  Od dawna wiem, jak wygląda i na czym polega ich działalność - oczywiście z perspektywy osoby prześladowanej, a nie prześladującego…”.

I tu muszę stwierdzić, że mnie nie zaskoczyła, albowiem ja z kolei od wczoraj  wiem, że również szanowny Tatko pani dyrektor – śp. Zbigniew Romaszewski – żył przez całe lata „w cieniu służb specjalnych”.

Oto śp. dr Zbigniew Romaszewski w roku 1964 jako absolwent Wydziału Fizyki UW został zatrudniony w Zakładzie Fizyki Fal Ultrakrótkich Instytutu Fizyki Polskiej Akademii Nauk.  Kierownikiem tego Zakładu była wówczas dr Karolina Leibler. Magister Zbigniew Romaszewski i dr Karolina Leibler współpracowali wzorowo co najmniej do roku 1980, w którym to roku śp. Zbigniew Romaszewski doktoryzował się a opiekunem naukowym jego pracy doktorskiej była dr Leibler.
         Współpraca obojga państwa była chyba znakomita, skoro jak wspomina w nekrologu Instytut Fizyki PAN  , w połowie lat sześćdziesiątych Zbigniew Romaszewski spędził rok pracując w prestiżowej grupie profesora Viktora Veselago w Instytucie Fizyki Akademii Nauk ZSRR w Moskwie, gdzie zajmował się spektroskopią mikrofalową metali w polu magnetycznym, a w 1979 r.  a następnie zakupienie przez Zakład Fizyki Polskiej Akademii Nauk „przy aktywnym jego udziale” od laboratorium prof. A. Prohorova w IOF Akademii Nauk ZSRR – unikalnego wówczas spektrometru fal submilimetrowych. Był to rok 1979 i przy okazji zakupu spektrometru w Akademii Nauk ZSRR śp. Zbigniew Romaszewski odwiedził był słynnego noblistę i „działacza praw człowieka” Andrieja Sacharowa.

Koledzy z Instytutu odnaleźli nawet stare zdjęcia z tym spektrometrem. No a gdzie te „służby” spyta czytelnik.
A okazuje się, że w zasobach IPN znajdują się dokumenty, iż śp. Prof. Karolina Leibler ur. 23 stycznia 1923 r. jako Karolina Oppenheim w Drohobyczu jak najbardziej w RP w dniu 10.08. 1948 r. jako fizyk została pozyskana do współpracy z II Odziałem (wywiad) Sztabu Generalnego WP „…w  charakterze informatora o pseudonimie „Markiewicz Irena”
(IPN BU 2602/624, k. 1-16)..”.  I wg dokumentów znalezionych w IPN pozostawała w bezpośredniej dyspozycji II Oddziału do stycznia 1950 r. Pod koniec roku 1949  „wyjechała na dziesięciomiesięczne stypendium rządu francuskiego do Paryża”.

I teoretycznie sprawa pracy dla wywiadu Sztabu Generalnego WP dla Karoliny Leibner mogła zakończyć się w roku 1950 ale pozostają jeszcze akta niejakiego Jakuba Leiblera syna Marcusa, ur. 14.09.1910 r. we Lwowie, w okresie:

”…od 1.09.1943 do 8.07.1966 służba w Wojsku Polskim. Od 1.09.1943 do 10.02.1944 Oficerska Szkoła Piechoty w Riazaniu. Od 1.10.1949 do 29.08.1952 Akademia Sztabu Generalnego WP…”. Który od 18.10.1947 r. był Zastępcą Szefa Wydziału Wywiadowczego WOP , a po kursie w Wesołej uzyskał stopień podpułkownika i od 1.10.1949 r. wylądował w Akademii Sztabu Generalnego.

Jakub Leibler był o 13 lat starszy od Karoliny Leibler i w tym samym mniej więcej czasie kręcił się po tych samych korytarzach Sztabu Generalnego WP co „fizyk Karolina”.  A na tych korytarzach mogli też spotkać „doradców radzieckich” z Armii Czerwonej. Czy płk Jakub Leibler był mężem czy szwagrem dr Karoliny albo "zupełnie nikim"– nie wiem, ale zbiegów okoliczności trochę dużo.

         Więc śp. Zbigniewowi Romaszewskiemu trafiła się świetna przełożona z nieograniczonymi możliwościami. I pomyśleć, że on już od Radomia 1976 r. „jawnie konspirował” a jednocześnie prof. Karolina Leibler z korzeniami w wywiadzie II Oddziału Sztabu Generalnego WP – „popychała mu” ten doktorat, co to do niego trzeba było aż z radzieckiej Akademii Nauk sprowadzać spektrometr.

I wtedy też mu kwity podpisała na „zapotrzebowanie na zakup”. Mało tego, śp. dr Romaszewski wg docenta wiki był zatrudniony w tym całym Instytucie Fizyki aż do roku 1983 mimo aresztowań, ukrywania się i prowadzenia podziemnego radia. Dopiero po procesie radia „S” w 1983 r. i wyroku 4,5 lat więzienia, firma go zwolniła. Ale jak wyszedł z więzienia to mu koledzy z Instytutu załatwili robotę na UJ w Krakowie. Co prawda „tylko” jako  redaktor „Acta Physica Polonica, ale składki ZUS leciały. Górnicy mieli trochę inaczej w stanie wojennym.

         Warto może przypomnieć, iż ciekawą historię „rozpoczęcia życia w PRL” miał szanowny Teść śp. Zbigniewa Romaszewskiego a Dziadek pani dyrektor Romaszewskiej, dr historii Stanisław Płoski, ur. 1899 r. w Briańsku, Imperium Rosyjskie, działacz PPS i żołnierz wojny 1920 r. i 1939 r. a do roku 1940  w Biurze Informacji i Propagandy Komendy Głównej ZWZ –AK (to tam, gdzie profesor Bartoszewski) a od 10 czerwca 1940 r. aż do roku 1944 redaktor pisma „Żołnierz Polski w Kampanii Wrześniowej”. Po Powstaniu Warszawskim został wywieziony do obozu Gross Born, gdzie zaprzyjaźnił się z młodszym od siebie o 17 lat Aleksandrem Gieysztorem, który od 1940 r. był TEŻ w Biurze Informacji i Propagandy KG AK a od wiosny 1944 r. nawet kierownikiem Biura.

         No i obaj panowie oficerowie propagandy AK po powrocie z obozu urządzili się „pod komunistami” naprawdę ciekawie. Na ten przykład dr Stanisław Płoski został od 1945 r. Dyrektorem Instytutu Pamięci Narodowej przy Prezydium Rady Ministrów PRL. To był „pierwszy IPN” powołany do życia dekretem Bieruta !!!!! Dyrektorem tej jednostki był do roku 1950 r. Pracę  w Zakładzie Historii Polskiej Akademii Nauk rozpoczął w roku 1953 a w 1954 r. dostał stopień docenta a w 1959 r. stopień profesora nadzwyczajnego.

A ten Instytut Pamięci Narodowej to był w okresie 1945 r. do 1947 „przy Tymczasowym Rządzie Jedności Narodowej” „pod premierem Osóbką- Morawskim” a od 1947 r. „pod Cyrankiewiczem”. Wśród podwładnych dra Stanisława Płoskiego były takie ciekawe postacie  jak: Władysław Bartoszewski czy  Zygmunt Gross, ojciec Jana Tomasza Grossa.  

Młodszy koleżka prof. Płoskiego  czyli Aleksander Gieysztor też sobie „radził” i to w warunkach ekstremalnych. Po aresztowaniu Kazimierza Moczarskiego, jak pisze docent wiki Aleksander Gieysztor :”… Zdekonspirowany, spotkał się z Rzepeckim w więzieniu na Rakowieckiej, po czym na jego polecenie przekazał część archiwów BIP, broń i pieniądze funkcjonariuszom  UB…”.A potem to już była sielanka, bo młody i przystojny Aleksander Gieysztor już w lipcu 1945 r. został adiunktem w Państwowym Instytucie Historii Sztuki i Inwentaryzacji Zabytków a we wrześniu był już w Instytucie Historycznym UW. W roku 1949 otrzymał stopień profesora nadzwyczajnego historii średniowiecznej Polski. A w 1951 r. jak pisze docent wiki:”…

         - Był współredaktorem referatu Żanny Kormanowej,  wygłoszonego w czasie I Kongresu Nauki Polskiej w 1951 roku, która w imieniu całego środowiska naukowego deklarowała gotowość uczonych by nauka historyczna odegrała doniosłą rolę w ogólnym planie ideologicznej ofensywy socjalizmu w Polsce…”.A towarzyszka Żanna Kormanowa to była caryca szkolnictwa w PRL w latach 1944-1956. Takie to były klimaty.

A ja sobie wspominam wycieczkę ze znajomymi do miejsca śmierci Żołnierza Niezłomnego Mariana Bernaciaka ps. Orlik- który zginął 24 czerwca 1946 r.  gdzieś w polu między Rykami, Dęblinem a Stężycą. Błądziliśmy po dróżkach od wsi do wsi aż zawędrowaliśmy polną drogą do symbolicznego grobu i rozglądając się po przepięknej okolicy dyskutowaliśmy, jak to Marianowi zabrakło kilometra ,żeby urwać się obławie wojska i UB, która Go osaczyła ze wszystkich stron. A dzieci pilnie słuchały i paliły znicze.

https://www.youtube.com/watch?v=zzDFRypU_2s

http://info.ifpan.edu.pl/ACTIVITY/nekrolog-Romaszewski.html

http://katalog.bip.ipn.gov.pl/showDetails.do?idx=L&katalogId=2&subpageKatalogId=2&pageNo=1&nameId=21663&osobaId=41835&

http://katalog.bip.ipn.gov.pl/showDetails.do?idx=L&katalogId=2&subpageKatalogId=2&pageNo=1&nameId=21663&osobaId=41834&

http://www.kresy.pl/wydarzenia,spoleczenstwo?zobacz/agnieszka-romaszewska-polscy-kibole-i-partyzanci-upa

http://www.kresy.pl/?zobacz/romaszewska-nie-uzywam-slowa-kresy-bo-to-przeszkadza-ukraincom

https://wszystkoconajwazniejsze.pl/agnieszka-romaszewska-guzy-eryk-mistewicz-wierze-w-partyzantke/

http://www.fronda.pl/a/agnieszka-romaszewska-dla-frondapl-putin-chce-nas-sklocic-z-zachodem,75957.html

http://www.fronda.pl/a/Agnieszka-Romaszewska-dla-Frondy-Rosyjscy-agenci-wplywu-sa-wsrod-nas,71892.html

http://info.ifpan.edu.pl/ACTIVITY/nekrolog-Romaszewski.html

https://pl.wikipedia.org/wiki/Stanis%C5%82aw_P%C5%82oski

https://pl.wikipedia.org/wiki/Instytut_Pami%C4%99ci_Narodowej_przy_Prezydium_Rady_Ministr%C3%B3w