Św. O. Pio- tradycjonalista - ukrywane fakty
Wpisał: Robert Wyrostkiewicz   
27.08.2016.

O. Pio - tradycjonalista – ukrywane fakty

 

 

 

Robert Wyrostkiewicz

Warszawska Gazeta 26 sierpnia – 1 września 2016 r.

 

Do końca odprawiał mszę w starym rycie, tępił ducha aggiornamento, wpadał w furię, widząc „reformę” swojego zakonu, był radykałem, jeśli chodzi o skromność ubioru… a nawet potrafił uderzyć, jak przystało na mężczyznę o włoskim temperamencie. Tak, to ten sam mistyk, stygmatyk, cudotwórca, jakiego znamy z setek popularnych biografii – św. ojciec Pio.

 

On sam w swojej duszy był inny niż na obrazkach i trudno go „poczuć”, nie czytając czterech tomów jego listów do spowiedników Augustyna i Benedykta, a jedynie znając książki o cudach i nadprzyrodzoności. Za to pewien aspekt, który symbolicznie pokazuje zdjęcie, jak Padre Pio całuje rękę abp. Marcela Lefebvr’a, do dzisiaj jest przemilczany lub wyciszany i zniekształcony: antymodernizm zakonnika z San Giovanni Rotondo.

To samo dotyczy wielu świętych, np. świętej Faustyny Kowalskiej, której poprawiono Dzienniczek w miejscach niewystarczająco posoborowych i ekumenicznych [sfałszowano nawet słowa Jezusa Chrystusa !! M. Dakowski]; św. Maksymiliana Marii Kolbego, którego współczesne władze zakonne uznały za zakochanego w przesadnej i triumfalistycznej mariologii, nie wspominając o ocenzurowanych wypowiedziach franciszkanina o Żydach i masonach czy całkowitej ciszy w biografiach nad dziełem bł. Honorata Koźmińskiego – założyciela zakonu (jednego z wielu), którego misją miało być prowadzenie karczm chrześcijańskich walczących z żydowską lichwą i niemoralnością.

 

Na świecie poprawność hagiograficzno-teologiczna jest taka sama. Wystarczy wziąć w ręce kanon czcicieli Niepokalanej – Traktat o Najświętszej Maryi Pannie św. Ludwika Marii Grignion de Montfort, by w odnośnikach co chwilę znajdować uwagi, że to i tamto jest już nieaktualne, przesadne, nieekumeniczne, bo święty nie mógł znać dobrodziejstw Soboru Watykańskiego Drugiego (dosłownie!).

 

A jak było z o. Pio? Jego życie to przykład miłości Chrystusa, bezwzględnej, uzewnętrznionej stygmatami, zanurzającej go w przewlekłym stanie „nocy duszy”, cierpienia i poczucia opuszczenia i ofiary, a więc i mszy świętej, która jest Ofiarą samego Zbawiciela. Dlatego Padre Pio potrafił msze odprawiać godzinami, z przejęciem, z namaszczeniem; zapewne gdyby zobaczył sprotestantyzowany ryt w wydaniu modernistów z zachodnich krajów europejskich, zwieńczony udzielaniem komunii św. na rękę, jego włoski temperament nakazałby mu zrobić to, co Jezus za pomocą bicza uczynił z kupcami w świątyni.

 

Dla przypomnienia, podczas trwania Soboru Watykańskiego II, w lutym 1965 r., poinformowano o. Pio, że będzie odprawiać mszę świętą zgodnie z nowym rytem ad experimentum, w języku narodowym, z wytycznymi soborowej komisji liturgicznej, mającymi odpowiadać na potrzeby współczesnego człowieka. W porównaniu z mszą, którą znamy obecnie (promulgowaną  1969 r., czyli rok po śmierci św. o. Pio), była to msza nie zdemolowana tak bardzo, jak późniejsza wersja wprowadzona do Kościoła przez abp. Annibale Bugniniego (śp. ks. prof. Michał Poradowski dowodził, że arcybiskup był członkiem loży masońskiej i stąd dzieło reformy mszy katolickiej).

 

Pomimo to mistyk, którym był bez wątpienia Padre Pio, zanim jeszcze zobaczył tekst rytuału nowej mszy, napisał do papieża Pawła VI prośbę o dyspensę od tego liturgicznego eksperymentu. Odpowiednią zgodę przywiózł mu osobiście kardynał Antonio Bacci. O. Pio pozwolił sobie wtedy na mocne słowa skierowane w stronę papieskiego wysłannika: Na miłość boską, szybko zakończcie ten Sobór!

Tutaj należy się jednak głębsza refleksja. To nie znaczy, że ojciec Pio był pierwszym lefebrystą. Nie mógł być, nie dożył bowiem widoku owoców Vaticanum Secundum. A jak by się zachował? Nie wiemy. Nikt tego nie wie. Wiemy, że zawsze był herosem posłuszeństwa; że życzył sobie odnowy zakonu zgodnie ze wskazaniami soborowymi (zresztą słusznymi). W każdym razie był posłuszny. Władze kościelne karały go, ośmieszały, zakazano mu sprawowania funkcji kapłańskich, podsłuchiwano, oskarżano o samookaleczenia (stygmaty), malwersacje finansowe, rozwiązłość z kobietami, a on słuchał przełożonych… (oskarżenia tego typu wciąż są zresztą powielane; artykuł szkalujący o. Pio ukazał się m.in. na portalu Onet.pl jeszcze w 2013 r.).

 

Jednak zgodnie z dogmatem wiary posłuszeństwo nie obowiązuje tam, gdzie należałoby przeciwstawić  się miłości, prawdzie, Ewangelii… Czy zatem taki dylemat powstałby gdyby o. Pio żył dzisiaj? Każdy niech sobie sam odpowie. My wiemy tylko, wracając do soboru i nowej mszy, że kardynał Bacci, który przywiózł kapucynowi zwolnienie z mszy eksperymentalnej z 1965 r., doskonale rozumiał zakonnika oraz jego troskę o zachowanie starej mszy wyrażającej Ofiarę Chrystusa.

To kard. Bacci wraz z kardynałem Alfredo Ottavianim (prefektem Świętego Oficjum i poprzednikiem kard. Ratzingera, późniejszego papieża Benedykta XVI, także poniekąd krytyka nowego rytu (np. postawienia kapłana przodem do ludzi, a plecami do tabernakulum) napisali szczegółową analizę proponowanej mszy, która według nich przeciwstawiała się definicji mszy ustanowionej przez Sobór Trydencki oraz cechowała się ewidentnymi cechami zaczerpniętymi z protestantyzmu (protestanci zresztą oficjalnie brali udział jako konsultanci przy tworzeniu aktualnego rytu nowej mszy świętej). Również duża część ojców soborowych na czele z abp. Marcelem Lefebvre myślała podobnie. Zachowawczy w tej kwestii był m.in. Stefan kard. Wyszyński. Mało tego, nowy ryt został odrzucony w tajnym głosowaniu przez większość biskupów. Jednak potem wprowadzono go z kosmetycznymi zmianami, nie pytając już o zdanie nikogo.

 

Może w tym kontekście warto wziąć pod uwagę słowa, jakie wypowiedział. O. Pio do jednego ze swoich współbraci: W tych czasach ciemności módlmy się. Czyńmy pokutę za naszego elekta.

Jeszcze a propos papieży, pomimo faktu, że o. Pio był już leciwym i zasłużonym jak nikt zakonnikiem, a jego słowa i czyny znane były już wszystkim, papież Jan XXIII (ten sam, który zwołał Sobór Watykański II) nie wspierał go, jak dotąd czynił to Pius XI i Pius XII. Papież soboru pisał nawet w 1960 r. o „ogromnym oszustwie” ojca Pio.

 

Nie tylko msza święta, ale zakon kapucynów także się zmieniał od końca lat 60. Dzisiaj kapucyni, np. we Francji (będący tam na wymarciu), to panowie z komórkami, chodzący po cywilu lub jeżdżący na dzieła charytatywne samochodami, którzy wyeliminowali 90 proc. zwyczajów kapucyńskich (nocne wstawanie, dwie godziny medytacji dziennie, sanctum silencium itd.).

 

W roku 1966 ojciec generał przybył do Rzymu, jeszcze przed specjalną kapitułą na temat konstytucji prosząc ojca Pio o modlitwę i błogosławieństwo. Spotkał się z nim w klasztorze: Ojcze, przybyłem polecić twoim modlitwom specjalną Kapitułę na temat nowych Konstytucji…  Ledwie ojciec Pio usłyszał słowa „specjalna Kapituła” i „nowe Konstytucje” z jego ust, uczynił gwałtowny gest i wykrzyknął: to nic innego jak destrukcyjny nonsens. Przybył odrzekł na to: Ależ Ojcze, mimo wszystko trzeba wziąć pod uwagę młodsze pokolenie… młodzi ewoluują wraz z nowym stylem życia… są nowe potrzeby… Jednak ojciec Pio przerwał: Jedyne rzeczy, których brakuje, to rozum i serce, to wszystko, zrozumienie i miłość. Wówczas poszedł do swojej celi, obrócił się i wskazując palcem, powiedział: Nie wolno nam się wynaturzać! Na Sądzie Bożym św. Franciszek nie pozna swoich synów!

Rok później zaczęto przystosowywać kapucynów do ducha czasu (aggiornamento). Zresztą podobny los spotkał w różnej mierze wszystkie bez wyjątku zakony katolickie.

Kiedy doradcy generała zakonu rozmawiali z nim o problemach zgromadzenia, o. Pio wykrzyknął: Po coście przybyli do Rzymu? Co knujecie? Czyż chcecie zmienić nawet Regułę św. Franciszka? Generał odpowiedział: Ojcze, proponujemy zmiany, ponieważ młodzi nie chcą słyszeć o tonsurze, habitach i bosych stopach… O. Pio odrzekł: Wygnajcie ich! Wygnajcie ich! Cóż można o nich powiedzieć? Czy są to ci, którzy biorą za wzór św. Franciszka, przywdziewając habit i naśladując jego drogę życia, czy też to nie św. Franciszek daje im ten wielki dar?

Żył czczony przez wiernych, ale też niezrozumiany, zwłaszcza przez swoich przełożonych. Był jednak posłuszny, poza aktami czegoś, co można by nazwać połączeniem świętego gniewu z włoskim temperamentem. W 2002 r. został kanonizowany przez Jana Pawła II.

Zmieniony ( 28.08.2016. )