"Obywatelska postawa kontrwywiadowcza"
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
21.09.2016.

"Obywatelska postawa kontrwywiadowcza"

 

Stanisław Michalkiewicz

Felieton  •  specjalnie dla www.michalkiewicz.pl   •  21 września 2016

 

Ach, jakże nie odwoływać się do spiżowych sentencji wybitnego klasyka demokracji Józefa Stalina? Jakże się nie odwoływać, skoro poczynione przezeń obserwacje, na podstawie których sformułował on wspomniane spiżowe sentencje, nabierają aktualności właśnie teraz, w epoce „dobrej zmiany”, kiedy to otrząsamy z siebie naloty komunistycznej pleśni, by pławić się w demokracji i praworządności? Któż bowiem, jeśli nie Józef Stalin, zwrócił uwagę szerokich mas ludu pracującego miast i wsi, na zagadnienia językoznawcze, obejmujące również rozmaite subtelności językowe?

Oto przykład: o ile nikt nie ma żadnych wątpliwości, że 1 września 1939 roku Rzesza Niemiecka na Polskę „napadła”, o tyle wszyscy aż po dzień dzisiejszy powtarzają, że 17 września 1939 roku Armia Czerwona do Polski tylko „wkroczyła”. Z pozoru niby nie ma między tymi określeniami jakiejś wielkiej różnicy, bo napaść też wiąże się z „wkroczeniem” wojsk napastniczych na terytorium państwa napadniętego, ale z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, że o ile „napaść” kojarzona jest jednoznacznie z wrogimi intencjami, o tyle „wkroczenie” już takie oczywiste nie jest, bo jużci - „wkroczyć” można w różnych zamiarach. Tak właśnie twierdził Józef Stalin – że mianowicie Armia Czerwona „wkracza” na terytorium zajmowane dotychczas przez „pokracznego bękarta traktatu wersalskiego”, by uchronić „bratnie narody”: białoruski i ukraiński przed nieprzewidzianymi konsekwencjami.

W rezultacie dzień 17 września stał się momentem zjednoczenia wschodniej Ukrainy z Ukrainą zachodnią – co zauważył jeszcze w 2009 roku Wiktor Janukowycz, dodając, że w ten sposób „spełniło się marzenie Ukraińców”. Okoliczność, że to „marzenie” spełnił akurat Józef Stalin najwyraźniej nie przeszkadza również władzom w Warszawie, bo zarówno obóz zdrady i zaprzaństwa, jak i obóz płomiennych szermierzy patriotyzmu, nie tylko nieugięcie stoi na nieubłaganym stanowisku obrony integralności Ukrainy, a więc zarówno jej części wschodniej, jak i zachodniej, a nawet gotowe są – zgodnie ze wskazówką pana Kazimierza Wóycickiego – bronić jej „za wszelką cenę” a więc również za cenę interesów państwowych polskich, a nawet samego istnienia polskiego państwa. Jeśli zaś chodzi o Ukraińców, to zarówno prorosyjski Wiktor Janukowycz, jak i antyrosyjski prezydent Poroszenko, zachowuje się podobnie, jak w Polsce SLD – co kiedyś publicznie wytknąłem panu prof. Jerzemu Wiatrowi – że mianowicie jeśli nawet werbalnie potępia kradzież, to już skradzionego portfela oddać nie chce.

Ale nie tylko w tym objawia się paląca aktualność spiżowych sentencji Józefa Stalina, ale również w nowych wynalazkach retoryki politycznej. Oto pan doktor Jerzy Targalski sformułował właśnie niezwykle interesujące określenie zjawiska społecznego, które w naszym nieszczęśliwym kraju coraz bardziej się nasila. Nazwał to „obywatelską postawą kontrwywiadowczą”, dodając, że „najlepszą szkołą” dla tej postawy jest „zimna krew i logika”. Czy coś nam przypomina widok znajomy ten? Ależ naturalnie, jakże by inaczej! Przecież „obywatelska postawa kontrwywiadowcza” to nic innego, jak stary, poczciwy „obowiązek wzmożonej czujności” wobec „wrogów narodu”, a zwłaszcza - „wrogów ludu pracującego miast i wsi”, którzy w swojej zbrodniczej i – co tu ukrywać – podstępnej działalności, posługiwali się szpiegami i dywersantami. Podstawowym środkiem obrony przez tymi wrogami była czujność, polegająca na tym, by takiego wroga najpierw zdemaskować, a potem doprowadzić do najbliższego punktu NKWD, a jeśli z jakichś powodów doprowadzić go osobiście nie było można, to niezwłocznie zawiadomić. „Obywatelska postawa kontrwywiadowcza” była wsparta również batogiem w postaci odpowiedzialności każdego, kto „wiedział, a nie powiedział”. Toteż nic dziwnego, że w tej atmosferze „obywatelska postawa kontrwywiadowcza” po prostu rozkwitała, niczym pąki białych róż, a najcudniejszym jej kwiatem był Pawlik Morozow, u którego „obywatelska postawa kontrwywiadowcza” wzniosła się nawet nad uczucia rodzinne.

Skoro tedy już wiemy, o co chodzi w przypadku „obywatelskiej postawy kontrwywiadowczej”, to zatrzymajmy się jeszcze przez moment na „zimnej krwi” i „logice”. Wydaje się, że „logika” jest prosta, niczym budowa cepa. To zresztą zrozumiałe, bo musi być ona dostosowana do możliwości percepcyjnych obywatela najgłupszego. Kto mianowicie nie potępia zimnego ruskiego czekisty Putina zgodnie z wytycznymi Biura Politycznego Prawa i Sprawiedliwości, ten jest ruskim agentem, a jeśli nawet nim nie jest, to z pewnością jest „pudłem rezonansowym” Kremla. No a z takimi „pudłami” krótka rozmowa. To oczywiście wymaga „zimnej krwi”, której przykładem jest nie tylko niezapomniany Feliks Dzierżyński, ale również zimnokrwiści funkcjonariusze drobniejszego płazu: Gienrich Jagoda i Mikołaj Jeżow. Zachowały się literackie świadectwa z epoki, w której poeci opiewali ich zalety i przymioty mową wiązaną. I jeden i drugi miał „oko bystre i rękę niechybną”. Nie od rzeczy będzie przypomnieć, że „ręka niechybna” nie była bezbronna; spoczywał w niej „towarzysz Mauzer”, przy pomocy którego można było unieszkodliwić każdego wroga. Bo trudno sobie wyobrazić, by „obywatelska postawa kontrwywiadowcza” nie miała prowadzić do jakiegoś finału.

\Problem tylko w tym, żeby nie przesadzić, bo jeśli „obywatelska postawa kontrwywiadowcza” upowszechni się nadmiernie, to może wymknąć się spod kontroli. Taką właśnie sytuację przedstawił Sławomir Mrożek w sztuce „Policjanci – dramat ze sfer żandarmeryjnych”, kiedy to wszyscy obywatele aresztują się nawzajem. Kto wie, czy nie taki właśnie będzie „finis Poloniae”?