Grafitowa parada
Wpisał: Marcin B. Brixen   
04.10.2016.

Grafitowa parada

 

Marcin B. Brixen

Wieczorem, na klatce schodowej, mama Łukaszka rozmawiała przyciszonym głosem z sąsiadkami. Były to nie byle jakie sąsiadki, bo były to sąsiadki wtajemniczone, uświadomione i gotowe walczyć o swoje prawa.

- Były panie dzisiaj? - zaświszczała mama Łukaszka.
- Na czym? - spytała jedna z sąsiadek, która była nieco mniej rozgarnięta.
- No jak to na czym, na grafitowej paradzie! - ofuknęła ją druga. - Ja, oczywiście poszłam.
- Nie miała pani problemów w pracy żeby wziąć urlop?
- Wzięłam opiekę na dziecko.
- A poszła pani z...?
- Nie no, co pani. Sama. Szłam z transparentem "Chcę śmierci", więc...
- A ja tak - wtrąciła się trzecia. - Wzięłam Alanka ze sobą na paradę. Ślicznie wyglądał w wózku, a nawet dał radę trzymać transparent. Słodko wyglądał trzymając napis "Moja mama ma prawo mnie wyskrobać". I... I... Iiiii!! - zapiszczała nagle. - IPN!!
- Gdzie?! - wystraszyły się pozostałe panie.
- Tam! - i sąsiadka pokazała wolno otwierające się drzwi od mieszkania Hiobowskich.
- To nie IPN, to CBA! - zakrzyknęła inna i zapanował harmider, który ucichł gdy tylko przez te drzwi ktoś wyszedł.

Był to Łukaszek.
- Co to za wrzaski? - odezwał się.
- Ach... Pomyślałyśmy, że to IPN albo CBA - śmiały się nerwowo sąsiadki.
- Dlaczego akurat o nich? Panie kradną albo donoszą?
Rozległy się głosy oburzenia.
- Co to, chłopcze nie wiesz, że o szóstej wpadają funkcjonariusze? - rzekła jedna z pań.
- Ale o szóstej rano, a teraz jest szósta po południu. Poza tym oni wpadają do mieszkania, a nie z mieszkania na klatkę...
- Czego chcesz? - przerwała mu mama.
- Przyszedłem powiedzieć, że kolacja gotowa.
- Oooo! Pani syn przygotowuje kolacje?! Jak pani to zrobiła?!
- Ma karę - mama Łukaszka pokraśniała z zadowolenia. - Przychodzę dzisiaj z zakupów do domu, patrzę, a tu co? A tu on! Uciekł ze szkoły! Na cały dzień! A trzy sprawdziany miały być tego dnia!
- Brałem udział w proteście - odparł z godnością Łukaszek.
- Nie kłam mi tu! Po prostu poszedłeś na wagary!
- Mam chyba prawo decydować o sobie samym, tak czy nie?!
- Ależ chłopcze - zwróciła się do niego kolejna sąsiadka zaśmiewając się do łez. - Przecież ty nie masz macicy.
- Może mam, a może nie. Nie pani interes. Moje ciało, moja sprawa. Nie może być tak, że kryterium biologiczne odbiera mi prawo do protestu.
- Uhuhu, słodki ten pani syn, A pani, pani Hiobowska, jak pani solidaryzowała się z paradą?
- Zrobiłam sobie powieki na grafitowo - wyznała mama. - No i oczywiście walczyłam na Fejsie i na forach. A poza tym... Nie wypełniałam swoich obowiązków domowych!!
- O - odezwał się zmęczonym głosem Łukaszek. - Naprawdę? Nie zauważyliśmy.