Okrakiem na barykadzie
Wpisał: Pędząca glizda   
04.10.2016.

Okrakiem na barykadzie

Pędząca glizda

 

Czy można siedzieć okrakiem na barykadzie?  Tak, pod warunkiem pewnych braków w budowie anatomicznej lub ryzykując powstanie tych braków.

Te obawy nie dotyczą oczywiście ekipy PO, gdyż trudno ich posądzać o posiadanie jakichkolwiek idei, o które chcieliby walczyć. Filozofię władzy tego ugrupowania najlepiej oddaje znana anegdota.

Gdy zapytano Cygana co by zrobił gdyby został królem odpowiedział:  „najadłbym się słoniny, ukradłbym coś i uciekł”. Ekipa PO najadła się ośmiorniczek, ukradła co się dało, a jej szef jak ten przysłowiowy Cygan uciekł na europejską posadę.

Pełna dobrej woli ekipa dobrej zmiany jest natomiast w trudnej sytuacji. Nie chcąc wdawać się w kolejne polityczne awantury wykonuje pojednawcze ruchy pokojowe podpisując bez przekonania różne międzynarodowe zobowiązania, których nie ma (mam przynajmniej taką nadzieję) zamiaru traktować poważnie. To właśnie nazywam siedzeniem okrakiem na barykadzie.

17 czerwca Polska (wśród 28 państw UE) podpisała umowę o ochronie przed dyskryminacją osób LGBTI. Zgodnie z tą umową wszystkie państwa zobowiązują się do “podjęcia szeroko zakrojonych działań i kampanii medialnych w celu promowania wszelkich orientacji seksualnych”. Pełnomocnik polskiego rządu powiedział: „Ochrona przed dyskryminacją osób LGBTI jest ważnym zadaniem polskiego rządu”.

Nie trzeba chyba dowodzić, że oznacza to nachalną propagandę homoseksualizmu i wszelkich innych zboczeń płciowych w szkołach i że wszelkie próby przeciwstawienia się tej propagandzie będą karane. Aby się bronić będziemy zmuszeni posługiwać się podstępem. Podam prosty przykład. Nie wiem czy współżycie ze zwierzęciem jest traktowane nadal  jako zboczenie płciowe czy obecnie awansowało już do roli orientacji seksualnej i zupełnie mnie to nie obchodzi, ale gdybym złapała na takiej „orientacji” pracownika stajni wyleciałby z roboty - jak to się mówi -  na kopach.  Otóż musimy sobie uświadomić, że pracownik ten będzie chroniony przez ową nieszczęsną konwencję nakazującą ochronę i promowanie „wszelkich orientacji seksualnych”. Żaden właściciel stajni nie pozwoli jednak, żeby jakiś zbok dręczył jego zwierzęta. Ze spokojnym sumieniem oskarży zatem zboka o kradzież, albo o alkoholizm i bez trudu znajdzie na to świadków wśród znajomych miłośników zwierząt. Podobnie- jeżeli nie będzie można wyrzucić ze szkoły natarczywej wobec dzieci lesbijki (autentyczne), obowiązkiem dyrektora stanie się zmontowanie przeciwko niej innego skutecznego oskarżenia.

Obrzydliwe, ale konieczne. To nasz obowiązek wobec podopiecznych.

Drugim niezwykle poważnym zagrożeniem dla Polski są uprawy GMO. Jeżeli wejdzie w życie dyskutowany obecnie projekt ustawy o zmianie ustawy o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych, będzie można w Polsce prowadzić uprawy GMO w specjalnie utworzonej strefie po uzyskaniu zezwolenia ministra środowiska i ministra rolnictwa oraz po zasięgnięciu opinii rady gminy.

Jak jednak twierdzą eksperci, w tym prof. Jan Narkiewicz-Jodko, wydzielanie stref upraw GMO jest fikcją gdyż pyłki roślin GMO wydostają się poza wyznaczone strefy nawet na odległość 100 km i powodują skażenie gatunków naturalnych. Formalną przyczyną prac nad nową ustawą jest wyrok Trybunału Europejskiego nakazujący Polsce informowanie o lokalizacji upraw GMO. Być może dopuszczanie upraw GMO w Polsce jest to tylko ukłon w stronę USA. 

Powszechnie wiadomo jaką rolę w USA odgrywa  i jaki ma wpływ na politykę zagraniczną Stanów korporacja Monsanto. Wprowadzenie upraw GMO w Polsce jest jednak nie tylko sprzeczne z konstytucją lecz naraża obywateli polskich na ciężkie choroby. Jak stwierdzono w Argentynie częstotliwość zapadania na raka jest w pobliżu upraw GMO czterdziestokrotnie wyższa niż średnia krajowa.

Poza tym Polska nie powinna odgrywać roli konia trojańskiego dla UE gdzie w większości krajów( zgodnie z dyrektywą 412) uprawy GMO są całkowicie zakazane. Podczas ostatniej konferencji w Sejmie poświęconej ustawie o GMO nie było jednak przedstawiciela Kancelarii Prezydenta RP, przedstawicieli ministerstw rolnictwa, ochrony środowiska i zdrowia. Nie wzięli w niej udziału również  posłowie z Komisji Rolnictwa, za wyjątkiem przewodniczącego Jarosława Sachajko z ugrupowania  Kukiz’15.

Dowodzi to, że meritum sprawy, czyli zagrożenie związane z dopuszczeniem GMO, nikogo nie interesuje, a procedowanie ustawy jest tylko pojednawczym gestem w kierunku amerykańskich lobbystów. Jak widomo nie da się jednak zjeść ciasteczka i mieć ciasteczko, a z GMO nie ma żartów. Nie jest to sprawa, w której można -  jak to raczył kiedyś sformułować Geremek- pięknie się różnić. Pięknie się różnić można w ocenie sztuki teatralnej czy obrazu, lecz nie w sprawach istotnych dla losów społeczności. Fakt, że po wprowadzeniu GMO choroby cywilizacyjne dotkną demokratycznie wszystkie opcje polityczne jest słabym pocieszeniem. Czasami trzeba bronić głupców przed skutkami ich własnej głupoty.

Największe obawy budzi ostatnio CETA- umowa liberalizująca handel pomiędzy UE a Kanadą. Rolnicy boją się konkurencji dozwolonej w Kanadzie żywności modyfikowanej, oraz inwazji firm produkujących niezwykle toksyczne środki ochrony roślin. Premier Morawiecki zgodził się podobno na wdrożenie pewnych aspektów tej umowy przed jej ostateczną ratyfikacją. Oczywiście nikt nie raczy nas informować jakie to są aspekty i jak groźne dla naszego środowiska i rynku pracy. Jak zwykle jesteśmy urządzani (to znaczy traktowani zgodnie z formułą: „ dajcie mi władzę, a ja was urządzę”).

Przez wszystkie większe miasta przemaszerowały w ostatni poniedziałek (3.10. 2016 roku) pochody czarnych wron czyli zwolenniczek aborcji. To ciekawe, ale temat aborcji pojawia się zawsze jako zasłona dymna dla bardzo ważnych i niebezpiecznych dla naszego społeczeństwa decyzji. Zakaz aborcji to sprawa bardzo poważna moralnie, ale nie do przeprowadzenia w obecnym stanie rzeczy. Wywoływanie tego tematu po wieloletnim uśpieniu robi wrażenie sabotażu.

Na zakończenie dodam, że polityczna wierność dla jakiegoś ugrupowania nie oznacza obowiązku zgadzania się we wszystkim z poglądami jego członków.  [A szczególnie – z decyzjami jego zupełnie niezależnych od członków – prezesów. MD]