Spectre - Widmo. W "realu": SERCO. SERvice COmpany. Spółka usługowa.
Wpisał: Sławomir M. Kozak   
07.10.2016.

Spectre – Widmo. W „realu”: SERCO.

SERVICE COMPANY. Spółka usługowa.

 

Z książki: „Operacja Terror”, Sławomir M. Kozak http://www.oficyna-aurora.pl/katalog/ksiazki/operacja-terror,p1328089559

 

Książka jest zaledwie pretekstem do

obejrzenia dołączonego do niej filmu,

- który pewnej grupie osób przypomni, a innym może uświadomi, kto w tej rozgrywce dzierży gwizdek i kolczatkę. I kto obstawia tę walkę, która bez względu na wynik, będzie dla niego wygrana.

 

==================================

 

Dziś, póki jeszcze możecie, poczytajcie (…) o pewnej firmie. Gazety, których potęgę budujecie kupując je codziennie, nigdy o niej nie napiszą. Byście nie mogli poznać prawdy. A jest to zaledwie ułamek tej przerażającej rzeczywistości wokół nas. Tych korzeni zła.

 

I znowu, wydaje się, że powstał już o niej film. Na wszelki wypadek, gdybyście w jakiś sposób, w przyszłości, mieli skojarzyć fakty. Zawsze można wtedy będzie uspokoić się stwierdzeniem – a, rzeczywiście, był taki film, sensacja, choć zabawna. To najnowszy odcinek przygód agenta z numerem 007 i prawem do zabijania. I wcale nie jest zabawny.

W tej opowieści dla dorosłych, bajkopisarze korony brytyjskiej nazwali go Spectre – widmo. Spektrum, to barwy proste, otrzymywane poprzez rozszczepienie światła białego. To z nich składa się tęcza, czy załamanie światła w krysztale. Same barwy proste są nierozszczepialne i stanowią mieszaninę wszystkich pozostałych kolorów widzianych przez człowieka, nazwanych barwami złożonymi. Spektrum, to także zakres aspektów odnoszących się do jakiejś konkretnej dziedziny, elementy składające się na obraz całości. Mówimy czasem o spektrum jakiegoś zagadnienia, czyli jego podstawowych czynnikach składających się na końcowe możliwości. Ano, przyjrzyjmy się możliwościom.

 

Przytoczmy tłumaczenie cioci Wiki:

„Tytuł filmu odnosi się do organizacji terrorystycznej SPECTRE – Specjalnej Egzekutywy Kontrwywiadu, Terroryzmu, Odwetu i Wymuszania (Special Execution for Counter-Intelligence, Terrorism, Revenge and Extortion). Jej szefem jest Ernst Stavro Blofeld. Organizacja pojawiła się po raz pierwszy na kartach powieści Operacja Piorun, by już rok później zadebiutować w kinie w filmie Doktor No. W książkach początkowo SPECTRE była stosunkowo skromną organizacją przestępczą. W filmach stała się gigantycznym przedsięwzięciem. SPECTRE posiadała nawet własną wyspę, na której ćwiczyła swoich członków.”[1]

 

W rzeczywistości ta organizacja, choćby tylko z racji rozmachu, możliwości i bogactwa, mogłaby nazywać się SERCO. Wyspą zresztą też zawiaduje, o czym powiemy w dalszej części. Z ostrożności procesowej nie możemy o niej napisać, jako o organizacji przestępczej, choć reputację ma nadszarpniętą, a potencjał zaiste przeogromny. Jednak z nią żaden agent brytyjskiej korony walczył na pewno nie będzie. A wręcz przeciwnie.

 

Jej nazwa, to banalny skrót wzięty od dwóch wyrazów – SERVICE COMPANY. Spółka usługowa. Bo też jest ona taką właśnie usługową firmą, ale nie jedną z tysięcy, czy setek tysięcy, jakich pełno wokoło. Nie, to spółka szczególna. Stara się oferować swoje usługi w każdym możliwym, przynoszącym pieniądze, zakresie. Brzmi nieprawdopodobnie, ale tak rzeczywiście jest. Na tym zasadza się jej cała filozofia, zarabiać na wszystkim i wszędzie. A jej głównym atutem w tak pojmowanych działaniach, co z drugiej strony sprawia nie lada problem dla jej badaczy, jest duża anonimowość. Firm, o których mówi się niewiele można zawsze parę znaleźć. Nawet wcale nie małych. Są to choćby brytyjskie Sodexo, Capita, Interserve, czy Compass Group. Jest też podobnie związana z rządem Wielkiej Brytanii G4S, której kontrakty również skrywa ciężka zasłona milczenia, a która przewija się na łamach tej książki niepokojąco często. Ale Serco bije je na głowę. Robi wszystko to, co każda z nich z osobna i dużo więcej. I jest z nich z pewnością największa. Jest wszędzie, a równocześnie, poza udziałowcami i kooperantami, niewielu o niej wie.

 

Jej początki sięgają drugiej połowy lat 80. ubiegłego stulecia, kiedy to była małą, niewiele znaczącą gałązką ogromnego amerykańskiego potentata działającą na rynku brytyjskim. Ten  moloch, to znana wszystkim Amerykanom RCA – Radio Corporation of America[2]. W latach powojennych, a i jeszcze osiemdziesiątych ubiegłego wieku, większość telewizyjnych odbiorników w USA nosiło dumnie naniesione pod kineskopem te trzy literki. RCA zaczęła z czasem inwestować w inne firmy, niewiele mające wspólnego z elektroniką, jak wypożyczalnie samochodów, czy wydawnictwa (Random House[3]).

 

Brytyjski oddział przedsiębiorstwa nazywał się wówczas RCA Services Ltd i zajmował się techniczną obsługą dwóch baz wojskowych, które wybudował niedługo wcześniej dla korony. Jedna, w strukturach RAF, stanowiła element krajowego systemu ostrzegania przed rakietami balistycznymi, druga natomiast była niezwykle wyrafinowaną stacją radarową w Orford Ness, zapewniającą ochronę dla atomowego laboratorium badawczego w Suffolk. I nagle, w roku 1986 ta gigantyczna korporacja, jaką było RCA, postanowiła zwinąć wszystkie swoje amerykańskie interesy i rok później, na placu boju pozostała już tylko... jej maleńka, zamorska spółka-córka – przemianowana wkrótce na SERCO. Obsługiwała wtedy nadal radary w Yorkshire, a niedługo później, system sterowania sygnalizacją świetlną na skrzyżowaniach w Londynie. Takie oto były początki największej prywatnej korporacji, z jaką musi się mierzyć dzisiejszy świat.

 

Pierwsze kontrakty w obszarze zbrojeniówki dały właścicielom Serco szansę na wejście w kolejne intratne, dotąd dostępne tylko dla firm rządowych, przedsięwzięcia. Dzięki przychylności Margaret Thatcher szło, jak po maśle. Brali się za wszystko, co znajdowało się w zasięgu ich możliwości. A te mieli nieskończone. Podobnie, jak i ambicje. Określali je krótkim słowem – limitless (nieograniczone – tłum. smk). W roku 1989 zatrudniali 3 000 pracowników i zarobili około 60 milionów funtów. Dziesięć lat później dysponowali już 27 000 ludzi, a zysk firmy wyniósł 800 milionów funtów.

 

Od 28 lutego 2014 roku nowym prezesem firmy jest, zarabiający na tym stanowisku 2 miliony funtów rocznie, Rupert Soames. W przeszłości student Eton i Oxford (jakżeby inaczej! – smk), w wolnych chwilach diskjockey, na tyle dobry i znany w tej branży, a przede wszystkim zaufany, że grający niegdyś na weselnej imprezie pary książęcej Karola i Diany. Ten ustosunkowany biznesmen był przez pierwszych szesnaście lat swej zawodowej kariery szefem wykonawczym General Electric Company, brytyjskiego giganta elektronicznego, później zarządzał szkocką firmą Aggreko, zajmującą się generatorami diesla i ogólnie pojętymi projektami zasilania awaryjnego (!) w różnych częściach globu. Ale nie w tym zawiera się chyba jego największa wartość dla zarządu Serco. Jego starszy brat, sir Nicholas Soames, to były minister obrony Wielkiej Brytanii, jego ojciec z kolei, sir Christopher Soames, ambasadorował we Francji, był także ostatnim gubernatorem Rodezji. Matka Mary dowodziła ponoć w czasie wojny baterią przeciwlotniczą w Hyde Park’u, a dziadek nazywał się ... Winston Churchill.

 

Niektórzy, wszelkimi środkami, nie bacząc na załamania systemu monetarnego „własnych” państw, rujnacji całych ich gospodarek oraz pogłębiającego się ubóstwa obywateli, zakładają nowe, mające wyglądać na stare, rodziny – inni je po prostu mają od wieków. Nikłą pociechą może być tylko to, że ci nowi na zawsze pozostaną dla tych prawdziwie starych zwykłymi pariasami, łachmaniarzami i wyrobnikami. Pociecha druga jest taka, że ci nowi jeszcze o tym nie wiedzą.

 

W swoim szczytowym okresie Serco miała 125 000 kontraktów na czterech kontynentach i dochody rzędu pięciu miliardów funtów. Nieźle, jak na firmę, o której dotąd nie słyszałeś, drogi Czytelniku, prawda? Aby tak było, Serco musiała rzeczywiście kręcić się, jak w ukropie. Stąd też lista jej zajęć jest imponująca.

 

Serco Group zarządza sektorami zarezerwowanymi dotąd dla przedsiębiorstw państwowych. To „sprywatyzowane” szpitale, szkoły, obiekty wojskowe, a nawet więzienia. W jej gestii znalazły się ośrodki dla imigrantów (!), kanalizacja, sterowanie ruchem miejskim, metro, szeroko pojęta ochrona, w tym miejski monitoring, a nawet zastrzeżone do niedawna dla sądów i policji konwojowanie więźniów, czy dozór nad osobami skazanymi na areszt domowy  z obrączką na kostce u nogi.

To Serco zbiera opłaty za inspekcje szkół w dużej części Anglii, wypożyczanie miejskich rowerów w Londynie, promy w Woolwich, czerpie zyski z przewozów pociągami Docklands Light Railway, Liverpool’s  Merseyrail i Northern Rail, które kursują po całej Anglii. To Serco Group pobiera opłaty z fotoradarów czyhających na lekkomyślnie pędzących po Wielkiej Brytanii kierowców, zarządza ogromnym, nowoczesnym Manchester Aquatics Centre.

 

Jednak czasy się zmieniają. Dziś, to brytyjska Serco Group ma swoją spółkę-córkę w USA – Serco Inc., która zbiera majątek między innymi z parkometrów w Chicago. W kanadyjskim Ontario prowadzi z kolei egzaminy na prawo jazdy. W dalekich Indiach skazani także noszą na kostkach metalowe opaski dozorujące Serco. W Australii, to łodzie patrolowe Serco pilnują wód terytorialnych, a robią to z osobistym zaangażowaniem ich załóg, bo to do tej firmy należą przejściowe ośrodki dla nielegalnych turystów, między innymi na wyspie o pięknej nazwie Christian Island. Cóż za cynizm! A wiemy, że problem ten narasta na całym świecie. Przypadkowa koniunktura? Australijskie miasta podglądane i rejestrowane są również przez kamery miejskie firmy Serco, to Serco zarządza tamtejszymi szpitalami, podobnie, jak niektórymi liniami kolejowymi. Serco ma też w swej gestii prywatne  więzienia  w Australii (Acacia w Zachodniej Australii, Borallon w Queensland). Od roku 2009 możemy znaleźć ślad tej firmy także w Polsce. Przeczytanie opinii ludzi pracujących tam potwierdza moje o niej zdanie, choć chyba szkoda, że nie mieli oni wcześniej okazji zapoznać się z moją.

 

Nie chcę się tutaj pochylać nad wieloma przerażającymi zjawiskami, jakie w ostatnich latach wstrząsały opinią publiczną na tak zwanym „zachodzie”. Nie starczyłoby miejsca na opisywanie pozwów sądowych i ogromnych problemów wizerunkowych, z jakimi firma boryka się po całej serii doniesień o znęcaniu się nad więźniami w rzekomo doskonałych, prywatnych obiektach penitencjarnych, siłowym podawaniu leków psychotropowych w jednym z ośrodków imigracyjnych, o sądowym zakazie [po stwierdzeniu md]  dokonywania sterylizacji w jednym z brytyjskich szpitali, w którym firma korzystać miała z brudnych narzędzi chirurgicznych, naliczaniu dniówek za opaski dla skazanych długo po odbyciu przez nich kary, czy o wykorzystywaniu seksualnym kobiet przetrzymywanych w obozach przejściowych dla matek z dziećmi.

O tym wszystkim zainteresowani mogą poczytać w prasie, po którą nie sięgają na co dzień, ale którą wywołać można nie wychodząc z domu jednym kliknięciem myszy komputerowej. W samym „The Guardian” można znaleźć ponad 300 artykułów na temat tej, spowitej w polskich mediach milczeniem, grupy[4]. Moim zdaniem, jeśli robi się wszystko, dobrze nie robi się nic. Tym bardziej, kiedy w grę wchodzą tak poważne pieniądze, które z czasem, sprowadzają osobę ludzką do roli numeru, drobniutkiego trybiku w przerażającym i wszechobecnym już, orwellowskim świecie. To już nie są miliony, to miliardy euro, dolarów i funtów. I dodajmy tu – bitcoin’ów[5].

 

Tych ostatnich nie używa się, co prawda, w rzeczywistości, która nas otacza. To pieniądz wirtualny. Ale nie oznacza to, że nie można nic za niego kupić. Jest pełnoprawnym środkiem płatniczym (jak niegdyś głosił napis na polskich banknotach) w najciemniejszej odnodze naszego ziemskiego anus mundi[6].

 

Dzięki niemu można kupić praktycznie dowolny towar w anonimowej sieci internetowej, nazwanej TOR[7]. Dla wielu osób, nie będących „za pan brat” z komputerami, zabrzmi to pewnie, jak ponura bajka, jednak fakty mówią same za siebie.

W sieci TOR można zobaczyć i kupić wszystko to, co nielegalne, niemoralne i niewyobrażalne. Można znaleźć instrukcje i opisy kradzieży, napadów, sposobów unikania płacenia podatków, produkcji, dystrybucji i dawkowania narkotyków, wszelkich możliwych oszustw, wyłudzania, przejmowania kont, podrabiania dokumentów, klonowania kart, przemytu. TOR roi się od treści pornograficznych, w tym pedofilskich, służąc poradami, gdzie, kogo i jak uwodzić, nakłonić do seksu, szantażować. Można znaleźć „porady” dotyczące zakupu i produkcji materiałów wybuchowych, broni, zabójstw. To sieć, dla której jedynym właściwym określeniem jest najczarniejszy z czarnych „czarny rynek”.

 

To w tej sieci kwitnie handel dziećmi i „rozrywki” z najkoszmarniejszych czeluści umysłów,  bogatych do nieprzyzwoitości, zboczonych satyrów, których wyjątkowo wielu można spotkać na ścieżkach prowadzących do prawdy o 9/11. Dla nich szantaż jest tylko środkiem do osiągnięcia celu, czyli pomnażania swego stanu posiadania, a zawierane zakłady nie dotyczą pokera. Mają wszystko, co mogli posiąść za pieniądze. Inspiruje ich już tylko zło w najciemniejszej postaci. Wśród niektórych obstawiane są podobno czasy śmierci różnych osób, a im większa precyzja w „trafieniu”, tym wyższa wygrana. Sugeruje to pomaganie losowi i wspomaganie dobrych wyników. Kryją się na najgłębszych  poziomach owej cebulowej otchłani.

Wierzę w to, że kiedyś jednak nadejdzie czas oczyszczenia i ten chory twór, z ogromnym odorem, wydali ich na światło dzienne. (…)



[1] Spectre. (pl.wikipedia.org). 

[2] RCA (Radio Corporation of America) - amerykańska firma elektroniczna istniejąca w latach 1919 - 1986 . Założycielem i głównym menażerem był David Sarnoff. RCA wsławiła się uruchomieniem pierwszej sieci radiowych stacji nadawczych NBC. W okresie międzywojennym firma była głównym w USA producentem lamp elektronowych, głównie pod marką Radiotron. Produkowała też m.in. gramofony, odbiorniki radiowe, telewizory. W 1939 r. RCA zaprezentowana na Wystawie Światowej w Nowym Jorku w pełni elektroniczny system telewizyjny. Po II wojnie światowej w firmie tej opracowano system telewizji kolorowej NTSC. (pl.wikipedia.org).

[3] Random House – największe światowe, anglojęzyczne wydawnictwo literackie.

[5] Bitcoin, bitmoneta – kryptowaluta wprowadzona w 2009 roku przez osobę (bądź grupę osób) o pseudonimie Satoshi Nakamoto[2]. Nazwa odnosi się także do używającego jej otwartoźródłowego oprogramowania oraz sieci peer-to-peer, którą formuje. Bitmonety mogą zostać zapisane na komputerze osobistym w formie pliku portfela lub przetrzymywane w prowadzonym przez osoby trzecie zewnętrznym serwisie zajmującym się przechowywaniem takich portfeli. W każdym z tych przypadków bitcoiny mogą zostać przesłane do innej osoby przez Internet do dowolnego posiadacza adresu bitcoin. Każdy bitcoin dzieli się na 100 000 000 mniejszych jednostek, zwanych satoshi. (pl.wikipedia.org).

[6] Anus mundi, z łac. „odbyt świata”. Tytuł, wydanych w roku 1966, wspomnień Wiesława Kielara, więźnia niemieckiego obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.

[7] Tor (ang. The Onion Router) – wirtualna sieć komputerowa implementująca trasowanie cebulowe drugiej generacji. Sieć zapobiega analizie ruchu sieciowego i w konsekwencji zapewnia użytkownikom prawie anonimowy dostęp do zasobów Internetu. (pl.wikipedia.org).

Zmieniony ( 07.10.2016. )