Najjaśniejsza Pani Siuchta | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
23.04.2010. | |
Najjaśniejsza Pani Siuchta Stanisław Michalkiewicz „Dziennik Polski” (Kraków) 23 kwietnia 2010 „Życie jest formą istnienia białka, ale w kominie coś czasem załka” – śpiewali Skaldowie w piosence Agnieszki Osieckiej. Polska, jak wiadomo, jest demokratycznym państwem prawnym, w dodatku urzeczywistniającym zasady sprawiedliwości społecznej. To bełkotliwe i sprzeczne wewnętrznie zdanie zostało zapisane w postaci artykułu 2 konstytucji. Ale obok takich bredni, w konstytucji zapisane są również postanowienia rzeczowe i konkretne. Na przykład art. 7 stanowi, że organy władzy publicznej działają na podstawie i w granicach prawa. Oznacza to, ni mniej, ni więcej, tylko, że nie można domniemywać kompetencji tych organów i każdy ich krok musi mieć podstawę w jakiejś ustawie. Na przykład z punktu widzenia prawnego o tym, że jakiś człowiek zmarł, dowiadujemy się na podstawie stwierdzenia zgonu. Tymczasem pan marszałek Komorowski przejął obowiązki prezydenta i w tym charakterze zaczął podejmować różne decyzje, zanim jeszcze Jarosław Kaczyński zdążył zidentyfikować ciało nieboszczyka znalezionego na miejscu katastrofy prezydenckiego samolotu jako ciało prezydenta. Bo chyba dopiero na tej podstawie właściwy lekarz mógł urzędowo stwierdzić zgon prezydenta Rzeczypospolitej, co skutkowało możliwością zastosowania art. 131 konstytucji, przewidującego przejęcie obowiązków prezydenta przez marszałka Sejmu. Jednak pan marszałek najwyraźniej musiał uznać, że skoro zgon prezydenta stwierdziła TVN – już mniejsza o to, czy uczyniła to osobiście pani red. Monika Olejnik, czy Justyna Pochanke, czy też jakiś inny funkcjonariusz – to już może przejąć uprawnienia, zwłaszcza, że WSI, których jak wiadomo, już „nie ma”, na pewno ogromnie się niecierpliwiły, kiedy będą mogły zapoznać się z „Aneksem” do Raportu o ich rozwiązaniu. „Wy nie wiecie, jak daleko oni zaszli” – powiedział „wierny syn Kościoła”, podówczas prezydent naszego państwa Lech Wałęsa podczas „nocnej zmiany” w 1992 roku. Teraz słyszymy, że jest awantura w IPN, bo w związku ze śmiercią prezesa Janusza Kurtyki tamtejsze Kolegium, zgodnie z obowiązującą nadal ustawą, rozpisało konkurs na nowego prezesa. Wprawdzie Sejm uchwalił nowelizację odbierającą Kolegium to uprawnienie, a nawet likwidującą je same, ale ustawa nie została podpisana ani przez prezydenta Kaczyńskiego, ani przez pełniącego obowiązki prezydenta marszałka Komorowskiego, więc nie obowiązuje. Tymczasem przesłuchiwana wieczorem 21 kwietnia przez funkcjonariuszy TVN pani Ewa Kierzkowska, wicemarszałek Sejmu zeznała, że według niej marszałek Komorowski powinien tę sprawę „skonsultować” z „przedstawicielami narodu”, którzy, jak wiadomo obsiedli Sejm. Z kontekstu zeznań wynikało, że konsultacja powinna dotyczyć tego, czy ma podpisać nowelizację, czy nie – chociaż konstytucja przyznaje prezydentowi prawo podpisywania lub wetowania ustaw bez żadnych konsultacji. Ale co tam jakaś konstytucja, kiedy razwiedka, która ponoć „monitorowała” cały lot prezydenckiego samolotu, od początku do fatalnego końca, znowu tasuje karty, w związku z czym „przedstawiciele narodu” nie mogą się już doczekać możliwości kolejnego przysłużenia się Polsce, a konkretnie – uchwycenia jakiegoś zewnętrznego znamienia władzy. Stanisław Michalkiewicz |