Dupki, pokurcze...
Wpisał: Mirosław Dakowski   
27.04.2010.

Dupki, pokurcze...

27. IV. MD

            Na liście kandydatów na kandydatów widzę sporo dawnych moich sojuszników, a także ludzi, z którymi wiązałem nadzieje (wiązaliśmy jako środowisko). Trafił się tam nawet jeden dawny przyjaciel [po zastanowieniu jednak nie wpisałem „eks-przyjaciel”, ani tym bardziej pseudo-przyjaciel; łamanie psychiki można uszanować w milczeniu].

            Ogromna rzesza poczciwców będzie się przez około 10 dni miotała, by zebrać kandydatom te (absurdalne zresztą!) 100 tysięcy podpisów. Czyli wysiłek tych poczciwców zostanie skanalizowany w ruchy, które spokojne można nazwać samogwałtem.

            Zamiast, by po tragedii wysiłek ten szedł na spójną walkę Polaków przeciw brutalnej, cynicznej agresji „służb”, oczywiście nie „byłych”, lecz jak najbardziej aktualnych, żywych. Ze zmywanymi z trudem plamami krwi na rękach, ale w nienagannych garniturach. „Służb” będących w symbiozie z trans- nacjonalistycznymi siłami.

            Określenia użyte w tytule dotyczą nie tylko (może nawet „nie tyle”) różnych kandydatów, lecz ich - pełnego pychy lub złej woli - otoczenia.

------------ 28.IV.

            Dostałem parę telefonów usiłujących zmienić me - rzeczywiście ostre - stanowisko. Najowocniejszy z Australii (dziękuję, Panie Jerzy!).

            Uprzejmie informuję” (by użyć tego złośliwego zwrotu), że kampania prezydencka po takiej TRAGEDII nie może być okazją do pokazywania się na słoniu, czy w podobnych okolicznościach tylko dlatego , że „mnie stać na wydanie 100 tys. zł”. Wygląda to na decyzję starego, pełnego pychy nieudacznika.

            - Ani do tego, by pokazywać swą „uczciwość” za pieniądze wielkiego (ale upadającego, bo okradzionego przez własną dyrekcję) Banku.

            - Ani do tego, by przypomnieć „publice” twarz z dykty jakiegoś naczelnika ochotniczej straży.

            - Ani do tego, by „urwać” trochę głosów patriotom - z najważniejszej obecnie walki - przeciw planowi zagarnięcia całej puli (całej władzy nad Polską) przez zorganizowaną agenturę, ciągle sprzedająca się temu, kto więcej zapłaci.

            - Ani do tego, by „pokazać” Najlepszy Program. Programy szczegółowe i osoby potrafiące je wykonać, ale w warunkach uczciwych - mamy. Możemy szybko uzgodnić w razie posiadania udziału we władzy.

            W obecnym, strasznym dla Polski momencie nie chodzi o to, czy możemy usiłować PRZEJĄĆ WŁADZĘ. Tego nijak nie potrafimy (Polacy, narodowcy, katolicy, dodaj, kogo chcesz...). Nagle zostaliśmy zmuszeni do udziały w PLEBISCYCIE. Więc powinniśmy pomóc w oddaniu choć części władzy w ręce bardziej pro-polskie, a mniej skorumpowane. To jest wybór między syfilisem a katarem, proszę panów maksymalistów. Plebiscyt, a nie konkurs piękności.

 

            Pogląd, który na różne sposoby od lat objaśniam na mej stronie, jest taki, iż bez POKUTY, bez NAWRÓCENIA się Narodu, Polski nie odzyskamy. To, co napisałem w poprzednim zdaniu, jest o tyle błędne, że „z rozpędu” przyzwyczajenia jest NEGATYWNE. Zostawiam jednak, jako obraz moich i naszych pęt psychicznych.

            Powinniśmy raczej wiedzieć, że po NAWRÓCENIU, z POKUTĄ, pod wodzą nawróconych biskupów - z pomocą Pośredniczki wszystkich Łask - Polskę odzyskamy.

Zmieniony ( 30.04.2010. )