TAK w Rumunii, a JAK w Polsce?
Wpisał: Jerzy Przystawa   
05.06.2007.

Jerzy Przystawa

TAK w Rumunii, a JAK w Polsce?

W czwartek, 19 kwietnia 2007, po pięciogodzinnej debacie, na wspólnym posiedzeniu Izby Deputowanych i Senatu, stosunkiem głosów 332 do 108, przy 10 głosach wstrzymujących się, parlament rumuński zawiesił prezydenta Traiana Basescu w pełnieniu obowiązków głowy państwa. Głównymi zarzutami były: naruszanie konstytucji, wchodzenie w kompetencje rządu, zapędy dyktatorskie na wzór Aleksandra ?ukaszenki. Na czele koalicji antyprezydenckiej stanął szef rządu, premier Calin Popescu Tariceanu. Prezydent musiał wyprowadzić się z pałacu i przenieść do wynajętej ad hoc willi w centrum Bukaresztu. Jego obowiązki przejął marszałek Senatu Nicolae Vacaroiu. Zgodnie z konstytucją na dzień 19 maja wyznaczono referendum, w którym obywatele mieli zatwierdzić bądź odrzucić decyzję parlamentu.

Miesiąc przed referendum upłynął w atmosferze masowych demonstracji i kontrdemonstracji, zarówno w Rumunii, jak i wielu krajach świata, w których mieszkają i pracują Rumuni. Wielotysięczne tłumy Rumunów wyszły na ulice Rzymu, Paryża, Londynu, Dublina, Hamburga, Monachium, Bonn, Montrealu, Berlina. Oczywiście jeszcze większe tłumy wystąpiły w obronie swego prezydenta na ulicach miast rumuńskich: Bukaresztu, Iasi,  Craiova i innych.. 30 tysięcy demonstrantów w trzystu-tysięcznym mieście robi wrażenie. Rumunia znalazła się na czołówkach europejskich gazet i mediów (no, może z wyjątkiem Polski, gdzie jakoś to specjalnie nikogo nie zainteresowało!). Dla gazet takich jak np. londyński „The Times” były to wiadomości sensacyjne. Duży tekst Rogera Boyersa w The Times z 15 maja , zaczynał się tak:

„Wyobraźcie sobie coś takiego: oto premier dużego europejskiego państwa, członka Unii Europejskiej, podczas telewizyjnego czatu ostro atakuje głowę państwa. Telefon zostaje udostępniony telewidzom i jako pierwszy zgłasza się …oburzony prezydent, który siedząc na kanapie w wynajętym mieszkaniu, nie przebierając specjalnie w słowach, ruga swojego premiera.”

Dziennikarz dalej określa tę sytuację, jako „najbardziej dziwaczną walkę o władzę we Wschodniej Europie”, jako politykę doprowadzoną na niespotykane gdzie indziej wyżyny absurdu.

Co dla Anglika może wyglądać jak absurd, nie jest takim w oczach Rumunów i ich prezydenta. Na wielotysięcznych wiecach wyjaśnia on, bez ogródek, o co w tej awanturze chodzi? Partyjna ordynacja wyborcza doprowadziła do tego, że Rumunią rządzą mafijne klany postkomunistycznych oligarchów, którzy zajęli najważniejsze stanowiska w rządzie i w przywództwie praktycznie wszystkich partii politycznych. Bez wahania wymienia ich nazwiska: to obecny premier Calin Popescu Tariceanu; to szef rządzącej Partii Liberalnej Dinu Patriciu. To szef Partii Konserwatywnej Dan Voiculescu; to „mózg” socjaldemokratów Dan Ioan Popescu; to lider współrządzącej Mniejszości Węgierskiej Attila Verestoy. To Viorel Hrebenciuc czy poprzedni prezydent Ion Iliescu. I inni. Dinu Patriciu to magnat paliwowy, kierujący biznesami na rynku nieruchomości i mediów. Dan Voiculescu, agent rumuńskiej bezpieki, osławionej Securitate, jest głównym udziałowcem koncernu medialnego GRIVCO. Attila Verestoy wzbogacił się na aferze alkoholowej i drzewnej, związany z mafią węgierską, postawiono mu zarzuty prokuratorskie i był tymczasowo aresztowany przez kilka miesięcy. Hrebenciuc był znany pod pseudonimem „baron lokalny” w okręgu Bacau, gdzie pełnił urząd gubernatora i był związany z politykami, którzy zostali skazani za różne przestępstwa, między innymi za związek z terrorystą Omarem Hayssamem. Socjaldemokrata Dan Ioan Popescu, minister przemysłu w poprzednim rządzie, dorobił się na tym stanowisku majątku, którego zadeklarowana wartość wynosi 11 milionów euro…

„PARLAMENT UNICAMERAL  – VOT  UNINOMINAL”  (Parlament jednoizbowy – wybory jednomandatowe) – takie hasła widzimy na zdjęciach z masowych manifestacji. Traian Basescu jasno przedstawia swój program polityczny: przede wszystkim zmiana ordynacji wyborczej na większościową z jednomandatowymi okręgami wyborczymi; po drugie, reforma konstytucji i likwidacja Senatu. Wybory w okręgach jednomandatowych umożliwią przeprowadzenie rzeczywistej lustracji, rozbicie struktur mafijnych i rosyjskiej agentury!

W wywiadzie dla „The Times” , pytany czy spodziewa się zwycięstwa w referendum, Basescu odpowiada: „Tu nie chodzi o to czy zwyciężę, tylko jakie będzie to zwycięstwo?” Niska frekwencja mogła by zachęcić parlament do dalszej walki i ogłoszenia, że referendum było nieważne.

Według orzeczenia Rumuńskiego Sądu Konstytucyjnego (CCR) , w niedzielę 19 maja,  6 059 315 głosujących opowiedziało się za swoim prezydentem, 2 013 099 było przeciw, 62 858 głosów zostało uznanych za nieważnych. Sędziowie jednomyślnie, w obecności pełnego składu sędziowskiego, uznali wynik referendum za wiążący. 30 maja, w pierwszym wystąpieniu przed parlamentem, w odezwie do narodu, Traian Basescu przedstawił swoją ocenę sytuacji w kraju i swoje propozycje reformy. Zgodnie z publicznymi deklaracjami na pierwszym miejscu wśród jego priorytetów politycznych postawił sprawę ordynacji wyborczej i wprowadzenie zasady jednomandatowych okręgów wyborczych. Na drugim miejscu jest nowa ustawa lustracyjna. Zapowiada, że jeśli parlament do 30 czerwca nie przyjmie nowej ordynacji wyborczej, to przeprowadzi w tej sprawie referendum.

Gorączkowo przeorganizowują się partie polityczne. Jak to bywa u „politycznych pragmatyków” szybko zmieniają fronty, przechodzą z partii do partii, wielu z tych, którzy wczoraj byli przeciwko Basescu, dzisiaj przesiadają się na innego konia. Jednakże groźba wyborów w okręgach jednomandatowych to nie są żarty: już w kilka dni po referendum partie osiągnęły konsens: jednomandatowe okręgi wyborcze? Tak, owszem, ale w systemie „mieszanym”, najlepiej pół-na pół!

Wygląda na to, że partie polityczne zrobią wszystko, żeby wyprowadzić społeczeństwo w pole, oszukać znowu Rumunów i pod szyldem jednomandatowych okręgów wyborczych wprowadzić tę samą partyjną strukturę. Podobnie, jak to zamierzają zrobić partie polityczne w Polsce, wobec rosnącej popularności idei JOW. Czy im się to uda? Czy potrafią wywieść w pole tego dzielnego, dzisiaj 55-letniego, byłego „wilka morskiego”, Traiana Basescu? (Basescu jest oficerem marynarki i w latach 1981- 1987 był kapitanem największego okrętu floty rumuńskiej „Biruinta”) Czy Basescu nie popełni tego samego błędu, jaki popełnili 14 lat temu reformatorzy włoscy, kiedy po zwycięskim referendum w sprawie ordynacji wyborczej dopuścili do tego, żeby powstała ordynacja „mieszana”, z 25% miejsc dla partii politycznych?

Powinniśmy z wielką uwagą śledzić rozwój wydarzeń w Rumunii. To nie jest łatwe, bo polskie media wykazują totalne desinteressement tym co się tam dzieje. Skąd takie lekceważenie losów narodu, wobec którego mamy nie byle jakie zobowiązania: to w końcu jedna tylko Rumunia, w chwili najcięższej dla nas próby, okazała nam prawdziwą, realną pomoc! Czyżby nie było w Rumunii polskich dziennikarzy, korespondentów zagranicznych, uważnych obserwatorów politycznych? Czy może chodzi o coś innego? Pamiętamy przecież, ze w roku 1993, kiedy we Włoszech dokonywała się autentyczna rewolucja ustrojowa, kiedy Włosi w referendum odrzucali system proporcjonalny, polskie media narzuciły na te wydarzenia zasłonę kompletnego milczenia! A przecież , gdzie jak gdzie, ale we Włoszech nigdy nie brakowało przedstawicieli wszelkich możliwych mediów, obserwatorów i analityków!

Nieznani, zapomniani, lekceważeni przez Polaków Rumuni, ze swoim Prezydentem na czele, dają nam dzisiaj lekcję i wskazówkę, jak zerwać z potępieńczym dziedzictwem komunizmu. Tak w Polsce, jak w Rumunii, SB i Securitate dobrze, profesjonalnie wykonały swoją robotę, zapewniając komunistom „miękkie lądowanie” i pozostanie u steru epokowych przemian. Pozakładali nam pęta, które dla wielu są niewidoczne, ale z których przez tyle lat nie potrafimy się wyzwolić. Trzymajmy kciuki za Basescu i jego Naród! Może w końcu i w Polsce cud się zdarzy?

Wrocław, 4 czerwca 2007

 

 

Zmieniony ( 26.06.2007. )