Zelig walczy z "układem warszawskim" | |
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz | |
29.10.2016. | |
Zelig walczy z „układem warszawskim”
Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=3775
Felieton • tygodnik „Polska Niepodległa” • 29 października 2016 Któż nie pamięta sławnej żydowskiej anegdotki? „Nasi wygrywają! - Jacy „nasi”? - No, ci, co wygrywają!” Podobna myśl przewodnia przyświeca filmowi Woody Allena „Zelig”. Tytułowy Zelig odznacza się skłonnością do mimetyzmu. Kiedy jest wśród Murzynów, zaraz ciemnieje mu skóra, a znowu, gdy nawet przypadkowo znajdzie się wśród kobiet w ciąży, zaraz i jemu rośnie brzuch. Myślę, że odwołanie się do tych żydowskich mądrości może okazać się pomocne w wyjaśnieniu przyczyn, dla których to właśnie „Gazeta Wyborcza” i to wkrótce potem, gdy jednym z akcjonariuszy spółki „Agora” został finansowy grandziarz Jerzy Soros, wycelowała swoją śmiercionośną broń w panią prezydent Hannę Gronkiewicz-Waltz i nacisnęła cyngiel. Na pierwszy rzut oka wydawało się to niepodobieństwem, bo przecież Hanna Gronkiewicz-Waltz, chociaż wprawdzie bisurmaniła się z Duchem Świętym, to przecież zasadniczo była najukochańszą duszeńką żydowskiego lobby, podobnie jak i cała Platforma Obywatelska. Musimy jednak pamiętać, że w myśleniu żydowskim, zwłaszcza w przypadku żydokomuny, z którą w naszym nieszczęśliwym kraju właśnie mamy do czynienia, dominuje tak zwana „mądrość etapu”. Co na jednym etapie jest słuszne i pożyteczne, to na innym etapie jest głęboko niesłuszne, szkodliwe, a przez to – godne potępienia. Kiedy 17 września prezydent Obama dokonał słynnego „resetu” w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, otworzyło to dla Polski, a zwłaszcza – dla żydokomuny w naszym nieszczęśliwym kraju, nowy etap. Próżnię polityczną powstałą wskutek wycofania Stanów Zjednoczonych z aktywnej polityki w naszym zakątku Europy wypełnili strategiczni partnerzy: Niemcy i Rosja, do czego Zeligi musiały się natychmiast akomodować, podobnie jak rabbi Ben Ali ze Smyrny: „Był sobie rabbi Ben Ali ze Smyrny tak na honory wszelakie pażyrny, że gdy go grzeszna wabiła pokusa na katolicki dwór Constantinusa, wyrzekł się wiary ojców i Talmudu i zaczął kochać bliźnich – nie bez trudu.” Aliści wkrótce cesarzem obwołano Apostatę, „który całe rzymskie państwo z chrześcijańskiego obrócił w pogaństwo. Rabbi się tedy modli do Zeusa, uczy się mitologii – lecz psikusa los powtórnemu sprawił neoficie, bo Apostata w Persji stracił życie. Więc wrócił Kościół i rządy biskupie, a neofita znów dostał po d...”. Podobnie pan redaktor Michnik, który stał się bywalcem Klubu Wałdajskiego, w którym zimny ruski czekista swoich gości poił smaczną wódeczką i karmił kawiorem. Toteż kiedy „dyplomacja ikonowa” w stosunkach polsko-rosyjskich została w sierpniu 2012 roku uwieńczona spektakularnym podpisaniem przez patriarchę Moskwy i Wszechrusi Cyryla i JE abpa Józefa Michalika deklaracji o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, „Gazeta Wyborcza” nie mogła się tego nachwalić, w czym oczywiście przodował najweselszy w całej redakcji religijny odcinek frontu ideologicznego. Z dnia na dzień wszyscy zapomnieli o fundamentalnej dla demokracji zasadzie rozdziału Kościoła od państwa i chociaż deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim, a więc – deklarację par excellence polityczną podpisali dwaj przedstawiciele kościołów – Cerkwi Prawosławnej i Kościoła katolickiego, to żaden z czcicieli konstytucji nie odważył się pisnąć nawet słowa protestu. Niech no by tylko spróbował, to zaangażowane w „pojednanie” Moce natychmiast przypomniałyby mu, skąd wyrastają mu nogi. Skoro tedy po „resecie” Polska przeszła pod kuratelę strategicznych partnerów, to nic dziwnego, że Zeligi nadstawiały się na obydwie strony, niczym wojska łączności ze słynnego przemówienia marszałka Piłsudskiego. W tej sytuacji jakiekolwiek sławne „dziennikarskie śledztwa” przeciwko pani Hannie Gronkiewicz-Waltz, prawdziwej „leliji” Platformy Obywatelskiej, ani żadnemu „układowi warszawskiemu” były nie do pomyślenia tym bardziej, że i żaden „układ warszawski” był nie do pomyślenia bez życzliwego pozwolenia Wojskowych Służb Informacyjnych, które – jak przypuszczam – mają działkę w każdym, a zwłaszcza – każdym większym przekręcie w naszym nieszczęśliwym kraju. Aliści w roku 2013 prezydent Obama swój poprzedni reset z dnia na dzień zresetował; Stany Zjednoczone wróciły do aktywnej polityki w naszym zakątku Europy, Polska znowu przeszła i to chyba na dobre [optymizm, Redaktorze.. może na złe?? MD] , pod kuratelę amerykańską, co oznaczało rozpoczęcie zupełnie nowego etapu, na którym obowiązują całkiem inne mądrości. O żadnym szlajaniu się po „klubach wałdajskich” nie ma oczywiście mowy, podobnie jak o „jednaniu się” z Sowietami. Na tym etapie „jednamy” się z banderowcami, dla których nawet subtelna Anna Applebaum, żona księcia-małżonka, znajduje zrozumienie, chociaż zasadniczo wszelki nationalismus narodów mniej wartościowych potępia. Ale to na kierunku wschodnim, podczas gdy na kierunku zachodnim Amerykanie postanowili zepchnąć Stronnictwo Pruskie z pozycji lidera tubylczej politycznej sceny. Skoro Polska ponownie przeszła pod kuratelę amerykańską, to Stronnictwo Pruskie na pozycji lidera jest potrzebne, jak psu piąta noga. Tedy trzej kelnerzy zawiązali straszliwy spisek przeciwko III RP, podsłuchując dygnitarzy Platformy Obywatelskiej, którą uważam za polityczną ekspozyturę Stronnictwa Pruskiego, a od początku roku 2014 podsłuchane rewelacje przeciekają do niezależnych mediów. W ten sposób Nasz Najważniejszy Sojusznik przystosowuje tubylczą scenę polityczną pod kątem potrzeb swojej polityki w tym zakątku Europy, wysuwając na pozycję lidera swoich sukinsynów, a spychając z niej sukinsynów cudzych. Toteż i żydokomuna natychmiast się na nowy etap przestawiła, wykorzystując tę okazję do upieczenia własnej pieczeni. Usunięcie Hanny Gronkiewicz-Waltz oznacza otwarcie nowej kombinacji, w której żydokomuna może na to i owo liczyć, jako że liderem politycznej sceny w kraju została wprawdzie polityczna ekspozytura Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego, ale Nasz Najważniejszy Sojusznik na wszelki wypadek obstawił ją starymi kiejkutami, które dla żydokomuny stanowią „elementy socjalnie bliskie”. W tej sytuacji, mówiąc językiem Aleksandra Fredry - „qua opiekun i qua krewny miałbym z Klarą sukces pewny”. Z Klarą, czyli Warszawą i tutejszymi nieruchomościami, które aż dotąd pieczołowicie utrzymano w stanie bezpańskim, więc - „wkoło kraj, jak Zachód dziki!” Nic zatem dziwnego, że Gazeta Wyborcza” nacisnęła cyngiel, no a teraz prowadzi intensywne „dziennikarskie śledztwo”. Jużci – kto to widział, żeby na warszawskich nieruchomościach tuczyli się jacyś gojowscy adwokaci, kiedy – jak tłumaczył Towarzysz Szmaciak - „pula nie jest do kradzieży; pula się cała nam należy!”? [No i stąd Kura i inni tak promują „nieskazitelnego rycerza” - Janka Kibucnika, z tych Śpiewaków..... MD] |