Caracale i karaluchy
Wpisał: Kokos 26   
02.11.2016.

Caracale i karaluchy

Artykuł ukazał się w „Warszawskiej Gazecie” 

 

Zakończenie negocjacji w sprawie zakupu śmigłowców „Caracal” i odesłanie Francuzów z kwitkiem do domu niemal natychmiast przyniosło wymierne korzyści dla Polski. I nie chodzi mi o korzyści finansowe, gospodarcze czy te odnoszące się do stanu obronności naszego państwa.

Cała ta wrzawa po zakończeniu rozmów spowodowała, że wraz ze zniknięciem Caracali ze wszystkich szpar i szczelin powyłaziły na powierzchnię Polski stada medialnych i politycznych karaluchów wyhodowanych w doskonale sprzyjających im warunkach panujących w III RP. Nie ma nic cenniejszego dla miesz -kańców kraju nad Wisłą niż ujrzeć w świetle dziennym całe to stado szkodników roznoszących zakaźne choroby i żerujących od niemal trzydziestu lat w naszych polskich kuchniach i magazynach. Nic tylko zakładać solidne glany i używając wszystkich dostępnych prawnych narzędzi rozdeptywać robactwo bez zastanawiania się nad nazewnictwem jak pamiętni bohaterowie kultowego serialu „Alternatywy 4” dyskutujący długo czy mają do czynienia z karaluchem, karakonem czy prusakiem aż do chwili, kiedy panna nauczycielka, Bożenka Lewicka odkryła i zademonstrowała, że „tu ma ten płaszcz chitynowy - ma, o tak zarzucony”.  

Przyjrzyjmy się na początek reakcjom polityków i mediów we Francji. Tam bez względu na opcje i sympatie polityczne wszyscy wyrazili oburzenie, a negatywne i jednocześnie pozbawione obiektywizmu reakcje potępiające polski rząd pokazały jak należy bronić interesu własnego państwa. Choć prezydent Francois Hollande cieszy się już tylko poparciem niewiele przekraczającym 10 procent to jakoś nikomu nie przyszło tam do głowy, aby fiasko tego wielkiego kontraktu wykorzystać by walić w niego jak w bęben. Nad Sekwaną liczy się tylko własny interes narodowy, ekonomiczny, racja stanu oraz mocno urażona duma.

Oczywiście dla tamtejszych polityków to jest wielki szok, którego przyczyn nie jest w stanie zrozumieć zwykły zjadacz bagietek. Otóż okazało się, że tym razem na widok francuskiego żaglowca nie wybiegła na polski brzeg gromada rozradowanych głupawych tubylców czekających na błyszczące barwne koraliki. Nikt tym razem nie wypinał gołego tyłka w nadziei, że ktoś mu wetknie w kuper kolorowe piórko czyniąc go kimś bardzo ważnym. Chyba nietrudno zauważyć, komu do tej pory te piórka wtykano. Byli to głównie ci, którzy grabili i wyprzedawali polski majątek oraz likwidowali nasz przemysł. To nie przypadek, że Jerzy Buzek był szefem PE, Janusz Lewandowski komisarzem, a dzisiaj „królem Europy” jest Donald Tusk. 

Sprawa z kontraktem na „Caracale” była podejrzana od samego początku. Nie ma co owijać w bawełnę i krygować się udając, że tak do końca nie wiadomo, o co chodzi. Do lepkich łap znowu powędrowały gigantyczne „wziątki”. Było to także uderzenie w firmy produkujące doskonałe śmigłowce tu w Polsce i odprowadzające podatki do naszego budżetu. Na jaw wychodzą powiązania ludzi Platformy i otoczenia Komorowskiego z francuskim producentem. Premier Beata Szydło, wicepremier Morawiecki i szef MON Antoni Macierewicz tłumaczyli od rana do wieczora powody takiej, a nie innej decyzji, ale nie wszystkim jest po drodze z polską racją stanu i naszym narodowym interesem. Nie wszystkim jest na rękę rezygnacja Polski z roli bantustanu i próba wyniesienia naszej ojczyzny do rangi państwa poważnego. Najlepiej rżnąć głuchego głupa tak jak publicyści „Gazety Wyborczej”.                           
 
Bartosz T. Wieliński”: Dlaczego polskie wojsko zamiast na francuskich caracalach ma latać na black hawkach amerykańskiego koncernu Lockheed Martin? Rząd PiS, który - jak się dziś okazało - preferuje amerykańskie helikoptery, nawet nie próbuje odpowiedzieć na to pytanie. A jego milczenie budzi wątpliwości. Rykoszetem obrywa polska wiarygodność. Gabinet Beaty Szydło doprowadził już do międzynarodowego skandalu.

Tak, to jest swego rodzaju międzynarodowy skandal. Polskie władze po niemal trzydziestu latach wstają z kolan i zaczynają dbać o interesy państwa oraz jego obywateli. Politycy prawicy nie tylko podnoszą Polskę z klęczek, ale nie pozwalają się już protekcjonalnie klepać po plecach unijnym decydentom.
 
Paweł Wroński: Po zerwaniu kontraktu na dostawę francuskich caracali Antoni Macierewicz nie rozpisał nowego przetargu, ale kupił śmigłowce, które wcześniej przegrały. Oznacza to, że szef MON zamiast trzymać się zasad, tworzy reguły własne. Decyzja o zakupie "z wolnej ręki" sześciu śmigłowców Black Hawk dla sił specjalnych, wizyty w zakładach w Mielcu, Świdniku oraz w Łodzi, gdzie mieli zainwestować Francuzi, to elementy propagandy godnościowej. Ta propaganda polega na stwierdzeniu, że "nie będzie (tym razem Francuz) pluł nam w twarz".
Plucie w twarz polegało na tym, że Airbus Helicopters wziął udział w przetargu, zaproponował taki helikopter, jaki najbardziej podobał się polskiemu rządowi, spełnił wszystkie warunki. I na to Polska, która ostatnio wstała z kolan, powiedziała dumnie "nie"

Światowcy i pouczający nas już trzecią dekadę mędrcy z michnikowego chowu wsobnego okazują się być zwykłymi tchórzliwymi kołtunami. W ich zakutych pałach nigdy nie zaświta myśl, że można nie tylko w życiu, ale także w polityce kierować się wyższymi aspiracjami, patriotyzmem i rozsądkiem a nie dulszczyzną, która w tym konkretnym opisywanym przypadku każe im wrzeszczeć na całe gardło; Łooo matko, a co powie Paryż?!

Przerabiamy to od lat z tą tylko różnicą, że ci mentalni sowieciarze o lokajskich duszach oprócz Paryża zamiennie i w zależności od potrzeb oraz dyrektyw lewackiej centrali  „biorą nadaremno” imię pana urzędującego raz Moskwie, raz Waszyngtonie, a innym razem w Berlinie. Choć pozrzucali już śmierdzące walonki i kufajki swoich przodków i przywdziali garnitury oraz garsonki to jednak zawartość tego modnego opakowania w postaci czerwono-różowego wkładu pozostała tak samo służalcza, czołobitna, lizusowska i antypolska. Dlaczego redaktor Wroński nie próbuje wyjaśnić swoim czytelnikom jak to się stało, że Turcja za identyczną kwotę kupiła nie 50 Caracali, ale 109 śmigłowców Black Hawk?

Każdy prawdziwy ekspert wie, że tylko idiota, albo ktoś do cna skorumpowany może zapłacić 270 mln złotych za jeden śmigłowiec, gdy Brazylia płaciła po przeliczeniu 153 mln zł., a Tajlandia 102,5 mln zł. za jednego Caracala.

Tymczasem Wroński pisze: Zerwanie kontraktu z Airbus Helicopters na dostawę śmigłowców Caracal dla Polski to zła wiadomość. Polska przestaje być istotnym partnerem politycznym w Europie, przestaje być również wiarygodnym partnerem gospodarczym.

Prawda jest taka, że Polska właśnie wysłała w świat sygnał mówiący, że chcemy być poważnie traktowanym partnerem politycznym i gospodarczym, a nie strzyżonym do gołej skóry głupim baranem złapanym w szpony zwykłych złodziei.

Widząc histeryczną reakcję Francuzów i biadolenie oraz lament michnikowych ormowców postępu, wiceminister obrony narodowej Bartosz Kownacki powiedział: To są ludzie, którzy uczyli się od nas jeść widelcem parę wieków temu. Więc być może w taki sposób się teraz zachowują. Oczywiście znaleźli się zaraz, nawet w partii rządzącej wrażliwcy, którym wypowiedź ministra Kownackiego nie bardzo się spodobała. Gdyby jednak znali dobrze historię to wiedzieliby, że jego wypowiedź była wyjątkowo powściągliwa i dyplomatyczna. Pochodzący z Francji pierwszy elekcyjny król Polski, Henryk III Walezy uciekając w czerwcową noc 1574 roku z Polski wywiózł nie tylko wiedzę o istnieniu widelca i roli jaką on pełni. Walezy na Wawelu po raz pierwszy w życiu spotkał się z nowoczesnymi wychodkami, z których zawartość odprowadzano poza mury królewskiego zamku oraz kurkami od ciepłej i zimnej wody. To dzięki jego rocznemu pobytowi w Polsce francuska arystokracja powoli zaczynając od Luwru porzucała zwyczaj wypróżniania się w kominkach, na schodach i za okiennymi kotarami bogatych i okazałych komnat. Warto też pamiętać, dlaczego Polacy nie zaakceptowali Henryka Walezego, jako króla Polski. Był on zniewieściałym nadużywającym pachnideł dziwadłem z wiszącymi kolczykami w uszach i całą plejadą towarzyszących mu wyfiokowanych pederastów-faworytów. Minister Kownacki chyba z litości cofnął się całe wieki do tyłu i nie dodał, że w przypadku środowiska Adama Michnika to zetknięcie się ich przodków z naszą cywilizacją nastąpiło z historycznego punktu widzenia dopiero wczoraj. 

Cieszy, że w Polsce dochodzi do głosu młode pokolenie polityków typu Bartosz Kownacki czy Patryk Jaki. Im edukatorzy od Michnika nie zaszczepią już pedagogiki wstydu i zgody na traktowania Polaków, jako mniej wartościowego ludu, który powinien siedzieć cicho słuchając się starszych i mądrzejszych. Oni nie przywykli do smarowania się wazeliną i przyjmowania wyczekującej pozycji kolanowo-łokciowej. To, co jeszcze nie tak dawno się udawało salonowi III RP dzisiaj już nie działa, a Polacy jako „królewski ród piastowy” nie pozwolą się dłużej poniżać i okradać karaluchom, które przy okazji zerwanego kontraktu na Caracale wypełzły na powierzchnię.

Czas na wielką ogólnopolską polityczną, prawną i medialną akcję dezynsekcji.