Arogancja władzy
Wpisał: Kataryna   
29.04.2010.

czwartek, 29 kwietnia 2010

Arogancja władzy

http://kataryna.blox.pl/html  Kataryna

            Każdy kto się choć trochę interesuje polityką wie, że prezydent nie miał zamiaru podpisywać ustawy o IPN, chciał ją skierować do Trybunału Konstytucyjnego ale nie zdążył tego zrobić. Tydzień temu prezydencki minister Duda przekazał p.o. prezydenta przygotowane na polecenie prezydenta pismo wskazujące najważniejsze zastrzeżenia jakie prezydent miał do ustawy i chciał, aby to Trybunał je rozstrzygnął. Zarzuty prezydenta brzmią bardzo poważnie, a że dotyczą bardzo delikatnej materii powinny być wzięte pod uwagę.

            Gazeta Wyborcza: Naruszenie konstytucyjnej ochrony prywatności przez to, że teczki mają być udostępniane w oryginałach, a więc bez zaczernionych nazwisk osób trzecich. I że funkcjonariuszom, pracownikom i współpracownikom służb specjalnych PRL-u udostępniane mają być ich teczki łącznie z pisanymi przez nich donosami i raportami dotyczącymi osób, które inwigilowali; drugi dotyczy naruszenia niezależności prezesa IPN przez to, że będzie mógł być odwołany zwykłą większością głosów, a nie, jak dziś, trzech czwartych.
            Pełniący obowiązki prezydenta Bronisław Komorowski, któremu los niespodziewanie podarował władzę nad losami ustawy nic nie musi, może z nią zrobić co chce. Mógł więc dzisiaj powiedzieć:
            "Konstytucja Rzeczypospolitej daje mi uprawnienia prezydenta. Wiem, że mój poprzednik chciał skierować ustawę do Trybunału Konstytucyjnego, więc choć sam nie podzielam jego zastrzeżeń, chcę uniknąć zarzutów o nieliczenie się w wolą tragicznie zmarłego prezydenta, dlatego w dniu dzisiejszym zdecydowałem o skierowaniu ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. O werdykt Trybunału jestem spokojny, bo ustawę przygotowaliśmy z najwyższą starannością, ale nie chcę aby w tej sprawie był choć cień wątpliwości"
            Pomarzyć można, choć w Polsce jest to świadectwem patologicznej wręcz naiwności, myślę, że takie rozwiązanie ani przez chwilę nie przyszło do głowy marszałkowi, który od pierwszych godzin swojej niespodziewanej prawie-prezydentury pokazuje, że zamierza sytuację w jakiej się  znalazł wykorzystać w stu procentach i na nikogo, a już na pewno nie na trumnę, oglądać się nie będzie. Ale przecież nawet ignorując wolę prezydenta i jego zastrzeżenia do konstytucyjności ustawy, mógł to zrobić ładniej i powiedzieć, na przykład:
            "Konstytucja Rzeczypospolitej daje mi uprawnienia prezydenta. Wiem, że mój poprzednik chciał skierować ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Od ubiegłego czwartku wraz z moimi prawnikami szczegółowo analizowałem przedstawione mi przez ministra Dudę zarzuty, jakie do ustawy zgłaszał prezydent Kaczyński. Po wnikliwej analizie prawnej i zasięgnięciu opinii ekspertów zdecydowałem się podpisać ustawę, a ponieważ jej konstytucyjność budziła wątpliwości prezydenta, pozwolę sobie obszernie do nich odnieść. Otóż nie zgadzam się z podniesionym w piśmie ministra Dudy zarzutem naruszenia prywatności albowiem...[tu następuje obszerna analiza zarzutów Kaczyńskiego, a marszałek punkt po punkcie merytorycznymi i prawnymi argumentami rozbija w puch wszystkie obawy prezydenta]."
            Ale być może tak się nie dało. Może marszałek przez ten tydzień nie zdążył się przygotować do merytorycznej dyskusji z zastrzeżeniami prezydenta, a może po prostu uznał, że odniesienie się do nich jest zbędne, zostanie odebrane jako dowód słabości i niepotrzebnie rozkręci dyskusję, której on i Platforma chcą uniknąć. Może na tym etapie najważniejsze jest zakończenie wszelkich dyskusji i pokazanie kto tu podejmuje decyzje. Ale nawet to można było zrobić inaczej, mówiąc wprost:
            "Konstytucja Rzeczypospolitej daje mi uprawnienia prezydenta, czy się to komuś podoba, czy nie. Prezydent Kaczyński chciał skierować ustawę do Trybunału Konstytucyjnego ale jego już nie ma, a ja mam inne zdanie i ustawę w dniu dzisiejszym podpisałem, kończąc tym samym dyskusję nad nią. Polityka jest domeną zwycięzców."
            Taka odpowiedź byłaby przynajmniej szczera, a jak brakuje klasy, niech przynajmniej będzie szczerze. Ale i na szczerość marszałka nie było stać, więc dzisiaj usłyszeliśmy:
            "Ja nie znam żadnego stanowiska, które miałby zająć prezydent Lech Kaczyński. Gdyby chciał je zająć to by po prostu skierował projekt nowelizacji ustawy do Trybunału, a tego nie zrobił."
            Wszyscy wiemy, czego chciał prezydent, i marszałek świetnie wie, że my wiemy, on nas wcale nie chce nabrać mówiąc, że nie wie czego chciał prezydent. On tylko mówi, że ma to wszystko gdzieś, a z naszą opinią liczy się tak bardzo, że nawet mu się nie chce lepszego kitu wymyślać. Polityka jest domeną zwycięzców.
            Po 10 kwietnia widzimy bardziej prawdziwą twarz prezydenta, bo politycy i media już nie muszą z nim walczyć i mogą zawrzeć więcej prawdy w prawdzie. Widzimy też niestety bardziej prawdziwą twarz jego prawdopodobnego następcy, bo on z kolei już się nie musi starać, rywala los mu sprzątnął, a jego brata załatwi coraz intensywniej rozkręcana i bardziej histeryczna niż kiedykolwiek medialna kampania. Czym tu się przejmować?