Skrzyżowania historii
Wpisał: Izabela BRODACKA   
12.11.2016.

Skrzyżowania historii

Izabela BRODACKA

W połowie października uczestniczyłam w konferencji zatytułowanej „Skrzyżowania Historii” organizowanej w Rzeszowie I Przemyślu przez profesora Krasnodębskiego. Tematem konferencji były „ sojusze i pokrewieństwa w Europie Środkowo Wschodniej w XX wieku”. Przede wszystkim „trudne braterstwo” krajów sąsiadujących ze sobą, powiązanych ze sobą więzami historycznymi i potencjalnie uczestniczących w projekcie Międzymorza, który zaprząta uwagę kolejnego pokolenia.

Konferencja zainaugurował pokaz filmu „Trudne braterstwo” opisującego  historię Symona Petlury, kozackiego atamana, który próbował  w sojuszu z Piłsudskim pokonać sowietów. Petlura został skrytobójczo zamordowany 25 maja 1926 roku na rogu Boulevard Saint-Michel i rue Racine przez żydowskiego poetę i anarchistę, Szolema Szwarcbalda. Za Szwarcbaldem wstawili się Maksym Gorki, Albert Einstein, Henri Bergson, Aleksander Kiereński oraz Mihály Ádám György Miklós Károlyi de Nagykároly.  Po ośmiu dniach procesu francuska ława przysięgłych zadecydowała o wypuszczeniu zabójcy na wolność. Przyczyna zamachu na Petlurę nie została nigdy wyjaśniona. Przeważał pogląd, że mord na Petlurze był zemstą za wymordowanie rodziny zamachowca w czasie rządów Petlury na Ukrainie.

Oskarżanie Petlury o antysemityzm jest jednak z gruntu fałszywe. Przecież to właśnie Petlura zakazał pogromów na Żydach i zapowiedział, iż żołnierze biorący w nich udział będą surowo karani przez sądy wojskowe. Bardzo znamienne jest wsparcie dla zamachowca ze strony postępowej inteligencji. Przypomina to reakcje intelektualistów na sprawę skazanych  na karę śmierci słynnych sowieckich szpiegów Rosenbergów. Ponieważ siatka szpiegów skupionych wokół Juliusa Rosenberga była żydowskiego pochodzenia, próbowano dowodzić, że zarzut szpiegostwa ma podtekst antysemicki. Rosenbergów bronili między innymi Bertolt Brecht, Pablo Picasso oraz znany z sympatii do radzieckiego komunizmu Jean-Paul Sartre, który  nazwał proces atomowych szpiegów "legalnym linczem”. W obronę Rosenbergów zaangażował się oczywiście również Einstein. Napisał on podobno  list do prezydenta Eisenhowera z żądaniem nadzwyczajnego złagodzenia kary, na kartce papieru z jakimiś wzorami na drugiej stronie, przypominając niejako, że jako jeden z nielicznych jest w stanie zrozumieć i ocenić szkody jakie działalność Rosenbergów przyniosła dla wolnego świata. Zaangażowanie Einsteina w obronę Rosenbergów wywołało niechętną reakcję Amerykanów. Twierdzono, że Einstein zapomniał co dla niego osobiście uczyniła Ameryka. Najciekawszą postacią zaangażowaną w obronę mordercy Petlury był jednak Mihály Károlyi de Nagykároly, węgierski arystokrata z groźnym feblikiem, do socjalizmu. W 1918 roku Mihály Károlyi jako premier Węgier proklamował Węgierską Republikę Ludową. Uważał się jeszcze wówczas za liberała.  W latach 1947-1949 był już ambasadorem komunistycznych Węgier w Paryżu.

Wracając do konferencji. Profesor Ryszard Legutko oraz doktor Paweł Libera przybliżyli słuchaczom ideę prometeizmu. „Prometeizm to idea polityczna, odrobinę gospodarcza, odrobinę wywiadowcza, a tak naprawdę to wspólnota intelektualna zasadzająca się na potrzebie podzielenia się wolnością z krajami, którym ten skarb nie był dany”- powiedział prelegent. Najczęściej sprowadzano jednak  tę ideę do pomysłu odebrania zagarniętych terenów Rosjanom i do sprzeciwu przeciwko ich imperialnym zapędom. Idei solidarności  z mniejszościami etnicznymi i wspierania ich niepodległościowych dążeń, a także poświęcania się- jak Prometeusz-  dla innych, towarzyszyły konkretne działania wywiadowcze i finansowe. Organizację  „ Prometeusz” założono w 1926 roku w Paryżu. W jej skład  weszli z czasem przedstawiciele Azerbejdżanu, Kozaków Dońskich, Gruzji, Idel-Uralu, Ingrii, Karelii, Komi, Krymu, Kubania, Północnego Kaukazu, Turkiestanu i Ukrainy. Był to wówczas ważny ruch antykomunistyczny. Ruch prometejski przetrwał do lat pięćdziesiątych w Londynie i w Nowym Jorku.

W konferencji oprócz profesorów Krasnodębskiego i Legutko, redaktora Wildsteina, Bogdana Cywińskiego brali udział naukowcy ukraińscy, białoruscy, tureccy i  niemieccy.

Z pewną nieśmiałością pozwoliłam sobie zabrać podsumowujący głos w dyskusji. Tak się składa, że znam bardzo dobrze stosunki na Białorusi i wyjątkowo drażni mnie paternalistyczny, a wręcz pogardliwy stosunek moich rodaków do tego kraju. W Polsce na porządku dziennym jest odwoływanie się do Białorusi jako antywzoru. Słyszałam jak jeden z posłów polskiego sejmu rozdrażniony mało kulturalną atmosferą obrad zapytał retorycznie: „czy już jesteśmy na Białorusi?” Przez chrześcijańskie miłosierdzie przemilczę nazwisko tego osła. Widać, że nigdy na Białorusi nie był i powiela obraźliwe dla mieszkańców tego kraju  stereotypy, które bezrefleksyjnie czerpie od równie bezrefleksyjnych polskich dziennikarzy. 

Chciałabym, żeby w Polsce szosy wyglądały tak jak na Białorusi, żeby było tak czysto, żeby podobnie jak na Białorusi nie istniał problem mieszkaniowy, żeby z takim pietyzmem były traktowane zabytki i remontowane miasta.  Aby się o tym przekonać wystarczy przejechać te 200 kilometrów. Bardzo ciekawe jest, że Białorusini całkowicie pozbawieni są resentymentów wobec warstw kiedyś uprzywilejowanych. Wręcz przeciwnie, rozumiejąc, że tożsamość narodowa buduje się wokół kultury anektują niejako magnacką kresową kulturę. Pięknie wyremontowano pałac Radziwiłłów w Nieświeżu i zamek w Mirze, bo Radziwiłłowie to w ich oczach tacy sami „ tutejsi” jak oni wszyscy, jak każdy kto kiedykolwiek żył na tych ziemiach. Tutejszy jest oczywiście również Adam Mickiewicz, białoruskim kompozytorem jest twórca poloneza „Pożegnanie ojczyzny” Michał Ogiński, a jego pałacyk w Zalesiu też został z pietyzmem wyremontowany.  [no, raczej zbudowany od zera, z fantazji, bo oryginał zniszczono za komuny. MD]

Nie powinniśmy mieć pretensji do Białorusinów o zawłaszczanie naszych twórców i arystokratów. Dowodzi to z ich strony raczej poczucia więzi. Powinniśmy budować dobre stosunki z tymi wyjątkowo życzliwymi sąsiadami ale bez paternalistycznego poczucia wyższości.

 Tekst drukowany w Warszawskiej Gazecie