Wymarzone przemówienie Jarosława K.
Wpisał: Robert Mazurek   
30.04.2010.

Wymarzone przemówienie Jarosława K.

http://www.rp.pl/artykul/9158,468943_Mazurek__Wymarzone_przemowienie__Jaroslawa_K_.html

Robert Mazurek 29-04-2010

            Milczy. Ale my na spin-doktorskie sztuczki nabrać się już nie damy! Przecież wiemy, że gdy tylko otworzy usta, otworzy również wrota polskiego piekła.

            A mógłby inaczej. Byłoby to trudne, ale przecież można sobie wyobrazić przemówienie godne, które Polaków nie dzieliłoby ani nie obrażało, nie wzniecałoby pożogi swarów. Brzmiałoby ono mniej więcej tak:

            Rodacy! Logika polityki jest nieubłagana. Jak wiecie, kandyduję na prezydenta, choć gdy patrzę na listę pretendentów, przyznać muszę, że są wśród nich godniejsi ode mnie, że wspomnę Waldemara Pawlaka, który potrafi z zamkniętymi oczami rozebrać nie tylko komputer, czy Andrzeja Olechowskiego, który służył ojczyźnie nie tylko jawnie. Swój głos oddam na Bronisława Komorowskiego, naszego drogiego Bronka, który ma nie tylko pięcioro dzieci, ale i wąsy.

            Rozumiem jednak, że część z was, targana wciąż paroksyzmami nienawiści, chce głosować na mnie. Za głosy te, choć zmarnowane, z serca dziękuję. Liczę jednak, że przyczynią się one do budowy Polski lepszej, Polski otwartej, walczącej z ksenofobią, homofobią i agorafobią.

            Wybaczcie, że tak niewiele mam wam do powiedzenia o swym programie. Bo czy to w końcu nie wszystko jedno, jaki to program? Ja na przykład najbardziej lubię Tomasza Lisa na żywo. Kiedyś to on powinien zostać prezydentem. Dziś, w tym trudnym dla nas czasie, ważniejsze niż programy jest, byśmy byli życzliwi, dobrzy, byśmy byli razem, byśmy grali w golfa.

            Z całą mocą popieram pomysł, by ta kampania była inna. By nie było billboardów i plakatów, reklam telewizyjnych i agitek, a na kartach do głosowania wydrukowano by dla oszczędności tylko nazwisko drogiego Bronka.

            Skoro jednak przyszło mi stawać do walki z ludźmi tak prawymi, muszę powiedzieć, że z całego serca cieszę się ze wsparcia, jakiego udzielił mi mój komitet honorowy. Januszu, nie doceniałem cię i nie rozumiałem. Dziś dziękuję, że jesteś w tych gorzkich, żołądkowych chwilach ze mną. Cieszę się z dobrego słowa profesora Widackiego, prawdziwego lorda, którego nie tylko nazwisko należy czytać z angielskiego. Wśród moich nowych przyjaciół nie mogło też zabraknąć Marka Dukaczewskiego. Spoza gór i rzek, panie generale, spoza gór i rzek.

            A wam wszystkim, rodacy, spasiba. I dobranoc.

Zmieniony ( 30.04.2010. )