Ciężkie jest życie aktora - Ludwik Dorn
Wpisał: dr J.Jaśkowski   
18.11.2016.

Ciężkie jest życie aktora - Ludwik Dorn

 

 

Z cyklu : „P-151, państwo istnieje formalnie

 

dr J.Jaśkowski

 

                                     Za co nie lubię Polaków?, 

                                     Ponieważ zdrajców i renegatów biorą za                                               bohaterów i stawiają im pomniki”

                                                                   Katarzyna II

 

 

 

Parafrazując znaną piosenkę p. Rosiewicza  chciałoby się powiedzieć, ”Ciężkie jest życie aktora” także sceny politycznej. Najlepiej to widać na przykładzie p. Ludwika Dorna. Poprzednie nazwisko Dornbaum.

Generalnie zawsze mam zastrzeżenia do osób zmieniających nazwiska. W polskiej kulturze nie tylko nie odżegnywano się od przodków, ale wręcz starano się wykazać jak najstarszą linią rodową. Czym starsza linia tym większy splendor dla nazwiska.

Nowo mowa, przybyła do nas z Azji, wyraźnie wprowadzająca cechy cywilizacji wschodnich, stara się zacierać ślady rodowe.

Kuglarstwo zawsze było uważane za coś pośledniego. Dopiero XX wiek, rozwój środków masowego przekazu, filmy i telewizji, zwrócił uwagę starszych i mądrzejszych [St.Michalkiewicz] na możliwości wykorzystania tego potencjału do własnych celów. Oczywiście tym celem jest wzrost zysków. Obojętnym jest natomiast jakim kosztem się to osiąga. Obojętne jest również moralne podejście do problemu.

Osobiście jednak wolę oglądać spektakle w wykonaniu zawodowych aktorów aniżeli przyuczonych amatorów.

Nie, zajmuję się p.Ludwikiem Dornem, ponieważ na aktorstwie się mało znam.

Podesłano mi art. z Polityki w której ukazał się felieton p. Ludwika Dorna, między innymi wymieniający moje nazwisko. Postaram się ustosunkować do tego felietonu.

Otóż sprawa dotyczy mało istotnego lokalnego spotkania w Olsztynie poświęconego  za i przeciw przymusowi szczepień”.

Takich lokalnych spotkań, na pewno są dziesiątki, wystarczy zapoznać się z blogami internetowymi. Ciekawe dlaczego więc p. Ludwik Dorn zainteresował się właśnie Olsztynem.?

Po stronie zwolenników szczepień zasiadali m.in  p.Dyrektor Wojewódzkiej Stacjii San- epid czy konsultant wojewódzki z pediatrii. Po stronie przeciwników byłem tylko ja.

Spotkanie faktycznie zorganizowała p. poseł Iwona Arent. O ile wiem, jest to pierwsze takie spotkanie w Polsce pod parasolem politycznym. Do tej pory żaden poseł nie odważył się, na nie tylko zorganizowanie takiego spotkania, ale nawet firmowanie.

To także o czymś świadczy. Jak widać, od  1989 roku, czyli tzw. przemian, jesteśmy 52 stanem i musimy wykonywać instrukcje poprawne politycznie. A poprawność polityczna nakazuje szczepienia przymusowe, ponieważ pozwala to zarabiać koncernom amerykańskim. Zarobek jest podwójny, najpierw zarabiają na sprzedaży szczepionek, a potem na leczeniu powikłań. Innymi słowy,  jak to wykazują dane USA ; czym więcej szczepionek tym śmiertelność niemowląt jest większa.

Oczywiście takie dane są niedostępne dla większości aktorów z Wiejskiej. Nie wykazują oni także żadnych chęci na pogłębienie swojej wiedzy. Dopiero powikłania występujące w otoczeniu zmuszają niektórych do zajęcia się tematem.

Tak więc p. Iwona Arent jest tutaj chlubnym wyjątkiem, ponieważ zainteresowała się tematem wcześniej.

Dlaczego więc zawodowy aparatczyk, p. Ludwik Dorn nagle zainteresował się szczepieniami?

Piszę wyraźnie zawodowy aparatczyk, ponieważ w Wikipedii nie ujawnia żadnej swojej pracy zawodowej - socjologa.  Chwali się tylko stanowiskami partyjnymi. Zupełnie tak jak w minionej epoce sowieckiej swoje życiorysy przedstawiali aparatczycy partyjni.

Jest jeszcze jeden problem. Czy w ogóle p. Ludwik Dorn czyta to co podpisuje swoim nazwiskiem, czy też jest tylko duchem, figurantem dającym swoje nazwisko pod tekstem.

 

Dlaczego mam takie wątpliwości?

Ponieważ p. Ludwik Dorn zarzuca mi wypowiedzi, które nie są moje moimi ale p. redaktora Stanisława Michalkiewicza.

Cytując czyjeś zwroty zawsze staram się podawać autora. Podobnie w tym podkreślonym przez p.Ludwka Dorna przykładzie, że cyt;

 „Gazeta Wyborcza” to gazeta żydowska dla Polaków

Jak pragnę zdrowia... To sformułowanie jest wprowadzone do języka polskiego przez p. Redaktora St.Michalkiewicza wiele lat temu.

Czyżby takie zaćmienie umysłu, opóźnienie reakcji, naszło p. L.Dorna, że dopiero po kilku latach zrozumiał o co chodzi?

Co prawda badania naukowe dowiodły, że tylko jeden promil młodzieży rozumie mowę pisaną.

W żadnym przypadku nie chcę powiedzieć, ze p.Ludwik Dorn należy do tej większości.

Po drugie, to jego podkreślenie przypomina mi pewną sytuacje.

 

- Wysoki Sądzie ta Pani mię obraziła, nazwała mnie hipopotamem.

- A kiedy to było?

- No, z 10 lat temu.

- To dlaczego dopiero teraz Pani to przeszkadza.

- B dopiero teraz byłam w ZOO i zobaczyłam hipopotama,

 

Czyżby to był przyczynek do antysemityzmu w Polsce, który p. Ludwik Dorn jako zadanie zlecone chce pokazywać?

 

Podobnie kolejny akapit, które świadczy ewidentnie, że ten Niemiec goni p.L. Dorna bardzo szybko. Może to być jako wynik szczepień, i otrzymanych dawek aluminium, ponieważ nie wątpię, że szczepi się na wszystko co się da.

Otóż ponownie podkreślony jest fakt, niezrozumienia słowa pisanego przez p. Ludwiak Dorna.

Cyt;  Mleko to jest produkt od krowy, nie przekraczający 41oC”. Powyższe zdanie jest definicją encyklopedyczną tego co nazywamy mlekiem.

A jak  zrozumiał to p. Ludwik Dorn:

Że niby ja piszę o szkodliwości picia mleka podgrzanego powyżej 41oC.

No cóż widać wyraźnie, że potwierdza to wyniki badań nad zrozumieniem słowa pisanego.

Ale to nie wszytko.

Opuszczę dywagacje na temat co nazywamy medycyną. Przekracza to wyraźni poziom merytoryczny p. Ludwika Dorna.

Ale oprę się na zabawnym porównaniu.

Otóż p. Ludwik Dorn zarzuca radiu Katowice, że dopuściło do głosu inż. p. Ziębę, w dyskusji na tematy medyczne,

Czyli mamy taką sytuacje.

Inżynier nie może się wypowiadać na tematy medyczne, chociaż w Polsce istniej zawód, zarejestrowany i uznawany przez państwo, nawet to formalnie istniejące, zwany naturopatią. O ile wiem p. inż Zięba posiada  takową licencję.

Ale socjolog, nie posiadający żadnej pracy merytorycznej na tematy medyczne, czuje się upoważnionym do oceny co jest medycyną współczesną a co nie jest.

Nie uważasz Szanowny Czytelniku, że to poważnie wchodzi w zakres  tych zmian, na które nauka przepisuje np. zwiększone dawki witamin.

Nie jest to nic nowego, a naszym nieszczęśliwym kraju [St.Michałkiewicz] w latach 60-tych, za czasów agenta NKWD - W.Gomułki, największym autorytetem od atomu był krawiec ciężki w randze ministra. [W. Billig. MD]

 

I mamy kolejny problem p. Ludwika Dorna z wiedzą ogólną. Kwestionuje bowiem wyniki badań, o fatalnych skutkach leczenia chorych lekami psychiatrycznymi.

Czyli ewidentnie kwestionuje wyniku badań tejże medycyny, jak to nazywa uniwersyteckiej.

Nie kto inny, tylko właśnie naukowcy uniwersyteccy udowodnili bezspornie, że tzw. leki psychiatryczne, w obecnym wydaniu, szczególnie te na bazie fluoru,  bardziej szkodzą aniżeli pomagają.

Udowodniono bezspornie np. że leki te powodują liczne powikłania szczególnie u młodych ludzi, łącznie z samobójstwami.

Udowodniono bezspornie, że w większości przypadków tzw. depresja jest spowodowana niedoborem witaminy D-3. Chorzy najczęściej mają poziom 25OH D poniżej 15 ng.

Udowodniono bezspornie, że na szerokości geograficznej naszego państwa, niedobór witaminy D-3 występuje u ponad 50 % młodych ludzi, i u 90% po 60 roku życia.

Nawet w Izraelu, niedobór witaminy D-3 występuje u ok. 50% noworodków.

Innymi słowy wystarczy podawać witaminę w celu osiągnięcia prawidłowego poziomu tj. 50 - 70 ng i po chorobie.

Udowodniono, że 80 % przypadków raka piersi u kobiet występuje w przypadku obniżenia poziomu witaminy D-3 poniżej 10 ng.

No! ale to trzeba wiedzieć, zanim się zacznie pisać cokolwiek.

Takie wydmuszki intelektualne to były w minionej epoce sowieckiej, gdzie nie matura a chęć szczera tworzyła działacza partyjnego.

 

Szczytem żonglerki pseudointelektualnej jest nagły zwrot, że to p.prezes Jarosław Kaczyński jest za to odpowiedzialny. I że to polityka PiS dopuszcza do takowego bezeceństwa jak wpuszczanie do publicznego radia ludzi inaczej myślących. Wyraźnie widać, że zapomniał p. Socjolog, iż od ponad 10 lat jesteśmy w Unii zwanej Europejską i różnorodność jest jak najbardziej preferowana.

A.  Ludwik Dorn stwierdza autorytatywnie, że radio i telewizja w myśl ustawy: „kształtuje postawy prozdrowotne”, to powinno wykluczyć propagowanie znachorstwa.

 

I mamy kolejny problem ze świadomością p. Ludwika Dorna.? Jedynym znachorem  w tej sytuacji jest socjolog Ludwik Dorn.

Na wszelki przypadek przypomnę definicję znachora:

Znachor – osoba prowadząca praktykę medyczną lub paramedyczną bez oficjalnych kwalifikacji. Dawniej znachorem nazywano ulicznego sprzedawcę rzekomych „leków”.

Upoważnionymi do wydawania opinii są wg Ustawy:

Art. 2. 1. Wykonywanie zawodu lekarza polega na udzielaniu przez osobę posiadającą wymagane kwalifikacje, potwierdzone odpowiednimi dokumentami, świadczeń zdrowotnych, w szczególności: badaniu stanu zdrowia, rozpoznawaniu chorób i zapobieganiu im, leczeniu i rehabilitacji chorych, udzielaniu porad lekarskich, a także wydawaniu opinii i orzeczeń lekarskich.

Kto wg p. L.Dorna ma ustalać te postawy prozdrowotne - socjolog? Tak więc wielkie zdziwienie budzi Redakcja Polityki puszczająca takie felietony.

 

Np. Pod moimi artykułami znajduje się dokładne piśmiennictwo naukowe, uniwersyteckie,  z PUBMed. Czyli p. Ludwik Dorn  preferuje zasadę Kalego.  jak Kali coś robić to dobrze, a jak Kalemu to źle. Raz można się powoływać na medycynę uniwersytecką, a w innym przypadku nie wolno. Tak Socjolog twierdzi?!

Oczywiście rozumiem, ze podobnie jak w czasach sowieckich tak i obecnie działacze partyjni nie mają czasu zapoznawać się z nauką. Ale przecież nie ma obowiązku pisania tego co ślina na język przyniesie, tylko można sobie wybierać tematy, na których chociaż troszeczkę się zna.

 Właśnie postawy prozdrowotne to konsumpcja kwaśnego mleka od krowy, czyli niepodgrzanego powyżej 41C, co ma bezpośredni związek z funkcjonowaniem szarych komórek także u p. Ludwika Dorna. No! ale to trzeba wiedzieć.!

Twierdzenie, że działalność uświadamiająca społeczeństwo o szkodliwości szczepionek to efekt wygrania wyborów przez PiS jest tak infantylna, że szkoda dyskusji.

Przykładowo, moje artykuły w czasopismach medycznych ukazywały się już przed 20 laty. O PiS - e nikt nawet nie słyszał w owych czasach.

Poza tym, to właśnie działacze PiS wprowadzili przymus szczepień na szeroką skalę.

To właśnie obecny p. Prezydent podpisał Ustawę wysmażoną przez poprzednie PO - ugrupowanie.

Widać więc wyraźnie, że jest to pomieszanie z poplątaniem. Ten brak rozróżnienia  „białego” od „czarnego” może wynikać w ogóle z osobowości p. Ludwika Dorna. Przeszedł na katolicyzm dopiero w 51-ym  roku życia, gdy miał awansować na stanowisko państwowe. „Paryż wart jest mszy”?

 

Zupełnie innym problemem jest fakt, że Polityka, chcąca uchodzić za poważne czasopismo drukuje takie dyrdymały.

Co prawda Polityka, zawsze była przywiązana do stołka partyjnego. Wystarczy zapoznać się z artykułami okresu 1981-90.

Ale chcąc zdobyć wiarygodność zgodnie z zasadami dobrego dziennikarstwa powinna uchylać swoje łamy zarówno jednej stronie jak i drugiej.

Zamiast tego widzimy wyłączanie się PT Redakcji do nagonki na przeciwników  bezmyślnych działań rządowych, polegających nie tylko na przelewaniu pieniędzy podatnika do prywatnych kieszeni.

Chyba, że wpisuje się to w plany koncernów szczepionkowych. Przecież  już przed kilku laty FBI ostrzegało o wielkim łapówkarstwie w krajach Europy Środkowej czynionym przez koncerny. Sam koncern GSK, jeden z głównych producentów szczepionek płacił wielomilionowe kary za łapówkarstwo.

Oczywiście w żadnym przypadku nie twierdzę, że to był artykuł sponsorowany.

„Is fecit, cui prodest” ,    czyli ten czyni, komu to przynosi korzyść.

 

Tak więc Polityka swoimi artykułami czy felietonami wpisuję się dokładnie w działania lobby rządowego dezinformującego mniej wartościowy ludek tubylczy [St,.Michalkiewicz] zamieszkujący tereny pomiędzy ODRĄ i obecnie BUGIEM.

Może to się zmieni, kiedy u wnuczki czy wnuczka Redaktora Naczelnego wystąpią powikłania. Czego z Miłosierdzia Chrześcijańskiego wcale mu nie życzę.