Dlaczego, dlaczego, dlaczego?
Wpisał: Antoni Gołubiew   
19.11.2016.

Dlaczego, dlaczego, dlaczego?

 

Bolesław Chrobry, Antoni Gołubiew. Rozdroża I

 

[Pisane pod koniec lat 40-tych XX wieku, o rozterkach z 1003 roku.

Pisarz i dzieło celowo zapomniane.

Monolog Brunona z Kwerfurtu, później świętego . Mirosław Dakowski]

 

Dlaczego rwie się wszystko, cośmy umiłowali, czemuśmy duszę oddali? Dlaczego świat wstaje przeciwko nam, skoro przychodzimy doń, by go pociągnąć i porwać? Dlaczego krew męczenników wsiąka w ziemię, a na użyźnionej krwią, ziemi wzrastają pokrzywy i osty? Dlaczego łamie się nam w ręku każde miłowanie, każda ufność? Tysiąc lat przeminęło, a wciąż równie dalekie jest Królestwo, jak w tamten dzień, gdy Króla przybito do Drzewa.  I wciąż Drzewo hańbione jest, oplwane, wciąż pokryte drwiną i błotem.

Czyliż jeszcze trzeba tysiąc lat, by zajaśniało blaskiem klejnotów, uwielbieniem i chwałą? Jeszcze tysiąc? A przez ten tysiąc... przez ten tysiąc ciągle będzie nastawał brat na brata z toporem, z dybami i z biczem? Wojna ciągle będzie nad pokojem i ładem, ułuda śmierci nad  życiem?

Czy samo bojowanie nas czeka, bez końca, do ostatnich dni, nim niebo się nie poruszy i nim gwiazdy nie zaczną spadać, jak deszcz nawalny W lśnieniu błyskawic i przy huku piorunów? Czyliż nigdy, czyż nigdy... Jezu Chryste, dlaczego?  Dlaczego? Bruno leżał krzyżem, modlił się.

I oto w czasie tego wołania poczuł ukłucie niepokoju. A może źle idzie, nieprawą drogą? - przecie Henryk jest Bożym mężem, pełnym umartwienia i pokory. A mimo to nie zawahał się wyostrzyć sobie miecza - choćby w przymierzu z poganami - by tym mieczem wyrąbać Królestwo  dla Boga.

Przecie Antoni jest świątobliwy mnich, o jednym myśli: o Królestwie, a nie waha się oto radzić ugody z poganami. Bo oni obaj wiedzą, że świat się inaczej nie podda, aż zniewolony mieczem.  Może tysiąc lat minie, nim się to stanie, ale inaczej świat nie ulegnie.  Jakże go można ujarzmić, skoro się mu oddaje całą siłę: żelazo i złoto?  Antoni chce wyrwać światu żelazo i chce zagarnąć złoto, a wtedy ująć krnąbrnego, ujarzmić nieposłusznego, poddać Królowi. Wie, co ma robić, jak iść.

 A on, Bruno?... 

I nagły strach ścisnął serce Brunona. Czy nie idzie on przeciw woli Chrystusowej, czy nie okazuje miękkości serca, jak wtedy, gdy wydarł pogańskiego wieszczka z rąk księdza i kiedy wziął zbuntowanego  Świrszcza w obronę przed jego prezbiterem? Czy nie wytrąca sprawiedliwego miecza z ręki sług Bożych? Prawda, Antoni namówił księdza do ugody z Lutykami, lecz obaj gniotą pogaństwo u siebie, klasztory budują i świątynie, pergamin mu dają na święte pisanie,  o misji myślą do Jaćwieży czy Prusów. A on? a Bruno? Broni pogańskiego wieszczka, a buntuje się przeciw przeniesieniu eremu do Międzyrzecza. Wypędza niegodnego Kędziorka, a wzbrania się przed przyjęciem biskupstwa. Czyliż nie pycha go unosi, czyliż wolno mu  iść przeciw wszystkim - cesarzowi, Bolesławowi, Antoniemu? Ogarnia go zwątpienie i strach - a jeśli idzie przeciw woli Bożej? I nagła rozpacz targa duszą Brunonową - czy nie jest on siewcą bezładu,  nieświadomym sługą Pana Ciemności?