Na granicy z Ukrainą - za Janukowycza
Wpisał: Mirosław Dakowski   
02.05.2010.

Na granicy z Ukrainą - za Janukowycza

            Pierwszego maja na granicę z Polską przybyła „fala Janukowycza” - nowi celnicy. Nagle. Dotychczasowi jeszcze się kręcą, ale tylko łażą, nic nie mogą. Nowi, ze względu na mundury już nazwani „czarni”, nic nie rozumieją, więc wszystko blokują. Kolejki wzrosły do stanu zbliżonego do totalnej blokady. Bałagan też. Czegóż nie rozumieją? można naiwnie zapytać. Ano, jakie są „rynkowe” stawki łapówek, oraz, jak je można bezpiecznie brać. Dotychczasowi celnicy przecież nie pomogą, nie objaśnią. A i z egzekwowaniem „przepisów” są kłopoty. Nagle sobie gdzieś wyczytali, że Ukrainiec wracający z Polski „może przewieźć do 50 kg rzeczy”. Więc osoba czy raczej samochód nie może przewieść dwóch dużych opon - za to „należy sięsztraf, czy myto... Kanapa (używana) ważąca 80 kg - też nie przejedzie, nawet na dwie osoby. „To przerieżcie sobie , po połowie można” wygłasza swa „racę humoru” nowy tamożnik.

            Cóż więc będzie??? Eeee... Nic, poczekamy, by cennik łapówek się ustabilizował, to wróci do „starego”: poczekasz 4-8 godzin, dasz te 10-20 euro, i jedź, wolny człowieku! Chyba, że ktoś ma większy „towar”. To będzie drożej - i szybciej.