Związek zawodowy złodziei Marcin B. Brixen 2017-1-11 http://naszeblogi.pl/65242-zwiazek-zawodowy-zlodziei Tata Łukaszka wszedł do bloku, przed windą czekał już jakiś facet. Tata Łukaszka nigdy go nie widział i poczuł się trochę nieswojo. Skarcił się zaraz w myślach za jakieś śmieszne przeczucia. Wsiedli razem. Facet ulokował się w głębi kabiny, a tata Łukaszka stanął przy tablicy z przyciskami. Winda ruszyła w górę. Po paru sekundach tata poczuł coś dziwnego w kieszeni spodni. Odruchowo sięgnął ręką i złapał czyjąś rękę. Obrócił się kompletnie zaskoczony. Tuż za nim stał facet i sięgał mu do kieszeni spodni. - Złodziej! - krzyknął tata Łukaszka. - A fe - skrzywił się facet. - A może tylko niewinny zboczeniec? A pan zaraz: złodziej. Po czym pan to wnosi? - Chciał mi pan coś ukraść! - Za samo chcenie nie ma paragrafu. - Jest! gdybym pana nie złapał, to by mi pan ukradł portfel! - Gdyby babcia miała wąsy... - westchnął facet. - A może ja niczego nie wziąłem? Tylko dołożyłem? Osłupiały tata Łukaszka sięgnął do kieszeni. Wyjął portfel i... wyjął jeszcze kartkę papieru. - Ulotka? - wyjąkał. - Ha! - zawołał zadowolony facet. - I co? - Związek zawodowy złodziei??? - przeczytał tata Łukaszka. - A jednak złodziej! - No złodziej, złodziej... Winda się zatrzymała. - Niech pan wysiada, ja jadę na ostatnie piętro - oznajmił facet. - Będę roznosił ulotki. Zapraszamy na spotkanie. Tam jest data i miejsce! Tata Łukaszka wysiadł, a winda pojechała dalej. Kiedy wszedł do mieszkania i opowiedział co mu się przydarzyło nikt z początku nie chciał mu uwierzyć. - Żeby złodziejstwo było tak bezczelne! - irytował się dziadek Łukaszka. - Ja tam idę - oświadczył niespodziewanie Łukaszek. Wszyscy zaczęli krzyczeć że to skandal. - Żaden skandal. Nikt nigdy nie wie jak wygląda złodziej. A tam się oni ujawnią. Wszyscy! Sami! dobrowolnie! Od razu człowiek będzie widział z kim ma do czynienia jak go spotka. Po dłuższym namyśle Hiobowscy uznali, że koncepcja jest ciekawe i wszyscy pójdą. Otwarte spotkanie związku zawodowego złodziei odbywało się w osiedlowym domu kultury. Na sali było dużo widzów. - Witam państwa bardzo serdecznie - do mikrofonu podszedł przewodniczący związku. - Cieszę się, że tak wiele osób przyszło, bowiem mamy do przekazania wiele ważnych wiadomości. Otóż spada liczba kradzieży. Tak. To prawda. Zapewne to państwa cieszy. I to błąd. Bowiem jak państwo spojrzą na ten oto wykres widać wyraźnie. Że rośnie procentowy udział innego rodzaju zdarzeń. W tym morderstw. Powiało grozą i śniegiem za oknem. - W związku z tym rozpoczynamy akcję społeczną pod hasłem: "Więcej kradzieży, mniej morderstw!" Czy ktoś ma jakieś pytania? - Ja - odezwał się jakiś pan. - Jestem kierownikiem tego domu kultury. Kiedy mi zapłacicie za wynajem sali? - Jak to? - przewodniczący związku obejrzał się na swoich kolegów siedzących za stołem. - Nie zapłaciliście? - Ja zebrałem fundusze - odezwał się pierwszy. - Ja przekazałem wszystko Jankowi - odezwał się drugi. - Janek - zmarszczył brwi przewodniczący. Ale trzeci pan milczał. Za to odezwał się czwarty. - Co wy nagle świętych udajecie? Od tygodnia Janek znosi jakieś paragony! Ostatnio kupił sobie siedemnastego tableta. - Janek! - huknął przewodniczący. Janek drgnął i wybąkał, że może popełnił pewną niezręczność. - Jaką niezręczność? - pierwszy pan był urażony. - Okradłeś nas! Ty złodzieju! - Nie jestem złodziejem! - Nie rozśmieszaj mnie! - Nieprawda! Niczego nie ukradłem! Mam paragon! Drugi pan zaproponował, żeby Janek wsadził sobie ten paragon w końcowy odcinek jelita grubego i się pobili.
|