Niemieckie wojsko ukrywa[-ło] przestępstwa migrantów. "Kazali mi milczeć o gwałcie" Psuja zaprzecza. | |
Wpisał: Psuja | |
18.01.2017. | |
Niemieckie wojsko ukrywa[-ło] przestępstwa migrantów. „Kazali mi milczeć o gwałcie”.
Rzecznik Psuja zaprzecza...
Widziałem, jak ci ludzie, uchodźcy, obchodzili się z dziećmi. (…) Znalazłem to dziecko skrwawione i w szoku, schowane pod jednym z łóżek na terenie ośrodka – mówi w rozmowie z bawarskim dziennikiem „Merkur” żołnierz. Opowiadał o gwałcie na 14-letniej dziewczynce dokonanym przez ośmiu uchodźców w ośrodku niedaleko Monachium. Właśnie z tego powodu musiał zdezerterować. Uciekł z wojska ponieważ przełożeni kazali mu „trzymać gębę na kłódkę” i nie rozmawiać o tym z nikim, zwłaszcza z mediami. Wojskowy uciekł do RPA. Za dezercję otrzymał karę grzywny 2000 euro. Podczas procesu wyszły na jaw powody jego decyzji. Był zmuszany przez przełożonych do tuszowania masowego gwałtu azylantów z ośrodka dla uchodźców w Fliegerhorst Erding koło Monachium, na południu Niemiec. Jak zeznawał 28-letni mężczyzna, był zastraszany i upokarzany. Podczas jego procesu na jaw wyszły szokujące informacje dotyczące imigrantów znajdujących się w ośrodku w Erding. Opisywane wydarzenia miały mieć miejsce jesienią 2015 roku. Widziałem jak ci ludzie, uchodźcy, zachowywali się w stosunku do siebie. Przedstawiciele różnych grup narodowościowych i religijnych walczyli miedzy sobą, rzucali jedzenie na podłogę. Najbardziej wstrząsające zaś było zachowanie w stosunku do dzieci – opowiadał sędziemu Thomasowi Hipplerowi żołnierz. Opisał, że najgorszy był moment, gdy przełożeni kazali mu odnaleźć i udzielić pomocy dziecku zgwałconemu przez ośmiu uchodźców. Znalazłem to dziecko skrwawione i w szoku, schowane pod jednym z łóżek na terenie ośrodka – mówił żołnierz. Dodał, że wezwał karetkę, która zabrała 14-letnią dziewczynkę do szpitala. Przełożeni zabronili mu rozmawiać z kimkolwiek o incydentach. Moi przełożeni powiedzieli, żebym trzymał gębę na kłódkę i pod żadnym pozorem nikomu o tym nie opowiadał, a już zwłaszcza mediom – opowiadał. Kontaktowałam się z kolegami na miejscu i z policją. Nikt nie był w stanie potwierdzić, że doszło do gwałtu. Nie było też zgłoszenia o tym do lokalnych organów ścigania – powiedziała Natalie Psuja. |