Ni ma jak Lwów - Na Kliparowi za rugatkami mnieszkała sobi z rudzicielami pienkna jak aniuł, gruba jak kiszka, na imi mniała: panna Franciszka. A ojcic panny, ży był rzyźnikiem, Codzienni świni zabijał z kwikim, on człowikowi móg wypruć kiszki, taki był tatu panny Franciszki. A matka panny za ladu stała, Co ojcic zarżnuł, ona sprzydała, i sprzydawała szpundery, kiszki, to była matka panny Franciszki. A niedaleku ud ich zagrody mnieszkał sy, mnieszkał fryzjerczyk młody i co dziń ranu kupował kiszki, bo bardzo kochał panny Franciszki. Ty tajimnicy ojcic wynykał, rzek: ni dla ciebi córka rzyźnika i chociaż co dziń kupujisz kiszki, to ni dustanisz panny Franciszki. Ten wyruk straszny jak wysłuchali, z żalu si bardzu roztyłypali i chocia byli w życia ruzkwici, pustanowili zakończyć życi. Bidny fryzjerczyk zalał si łzami i kupił kiszki zy strychninami, A byłu tego dwa metra blisku i zjedli razym z pannu Franciszku. A kiedy zjedli, zara puczuli, ży si tu kichu na amyn struli, ży kres ich życia nadchodzi bliski. Tak si zakończył romans Franciszki. Na Janów razym ich wytaskali, a na nagrobku tak napisali: „Tu leży on i panna Franiszka, przyczyna śmierci — zatruta kiszka”. A na Janoskim ciemna mugiła trupy kuchanków na amyn skryła. Stań tu, przychodniu i klenknij blisku, westchnij nad bidnu pannu Franciszku. Pomódl si takży i za fryzjera, bo gu tu miłość przywiodła szczera, on tu z nio leży z takij przyczyny, ży w kiszkach byłu dużu strychniny. Z ty upuwieści morał wynika: Ni kochaj nigdy córki rzyźnika, bu możysz życi zakończyć lichu i jak tyn fryzjir zatruć si kichu.
|