Żadnych debat, Panie Kaczyński!
Wpisał: Janusz Wojciechowski   
15.05.2010.

Żadnych debat, Panie Kaczyński!

14 maja 2010 Janusz Wojciechowski

            1. Sztab Platformy przebiera nogami i żąda debaty. Ale o czym?

            2. To nie będzie merytoryczna debata o państwie. To nie może być merytoryczna debata o państwie. Platforma nie może stanąć do takiej debaty,  bo musiałaby zdać w niej sprawozdanie z własnych obietnic. Niespełnionych obietnic.

To musiałaby być debata, w której Pan tym razem mógłby zapytać – a jakie dziś mamy w Polsce bezrobocie, kto zabrał wcześniejsze emerytury, ile kosztują ziemniaki i jabłka?

To Pan by pytał, gdzie są dziś szczęśliwi lekarze i zadowolone pielęgniarki, gdzie obniżka podatków, gdzie wyższe płace i emerytury? I gdzie się żyje lepiej wszystkim, bo przecież nie w Polsce.

            3. To Pan by przypomniał słowa ministra Rostowskiego – dobrze, że Polska nie jest w strefie euro, bo dzięki temu nie jest jeszcze drugą Grecją. I Pan by zapytał, kto Polskę chciał do strefy euro wprowadzać już w 2011 roku, a kto się temu sprzeciwiał.

            To Pan by zapytał, gdzie są miejsca pracy dla powracających z Irlandii. To Pan by się domagał wyjaśnienia, dlaczego dziury w budżecie łatane są wyprzedażą za bezcen resztek narodowego majątku i dlaczego dług publiczny w ciągu 2 lat rządów Tuska wyniósł cztery i pół raza tyle, co w ciągu 10 lat rządów Gierka. To Pan by zapytał, dlaczego stanęły pociągi i ludzie nie mają czym dojechać do pracy. Ci, co jeszcze pracują oczywiście.

To Pan by wreszcie zapytał, kto chce silnej władzy prezydenta, a kto ma stać na straży żyrandola.

            4. Ja myślę, Panie Kaczyński, że oni nie dopuszczą, żeby Pan o to zapytał. Oni nie mogą dopuścić, żeby Pan o to zapytał. Pan jest wytrawnym politykiem, ale powiem szczerze, mistrzem manipulacji to Pan nie jest. A oni takich mistrzów mają. I ci mistrzowie już zadbają, że to nie będzie debata merytoryczna, bo w takiej by polegli. To może być tylko debata psychologiczna, obliczona na wyprowadzenie z równowago. Specjaliści od psycho manipulacji już nad tym pracują.

            5. Domyślam się, co doradzą. Zapewne spróbują uderzyć w najczulszy punkt – pańskie przeżycia związane z katastrofą, z osobistym nieszczęściem. Zaprogramują pytania dotykające Pana osobiście, zaatakują pamięć zmarłego brata, będą poniżać Jego Osobę i prezydenturę, będą dezawuować jego zasługi, a Panu nieustannie wmawiać, że się Pan wspina na najwyższy urząd po jego trumnie. Nazwą pana politycznym nekrofilem. Będą zarzucać, że pan nie ma prawa jazdy, konta w banku, że pan nie wypędził z domu kota. Z tyłu, za pańskimi plecami, posadzą partyjne bojówki, które będą rechotać z wszystkiego, co Pan powie. I będą czekali na jedno słowo zdenerwowania, żeby je potem wciągnąć na sztandary anty-kaczyzmu.        Tak będzie! I po co im robić tę przyjemność? Debaty są potrzebne, ale z ludźmi, którzy chcą rozmawiać, a nie z ludźmi, którzy chcą rozmówcę zniszczyć i poniżyć.

            6. Do tych wyborów Polacy są wyjątkowo dobrze przygotowani. Mają oczy i widzą rzeczywistość wokół siebie. Do tego Bóg zesłał im lekcję głębokich przeżyć, wzbudził refleksję i poczucie patriotycznego uniesienia. I większość nauczył odróżniać prawdę od fałszu. Ci, którzy zrozumieli tę lekcję, nie potrzebują teraz debaty. A ci, którzy nie zrozumieli, Pana też nie zrozumieją.

            7. Jest taka stara anegdota, z czasów sowieckich. Na moskiewskim Placu Czerwonym ktoś rozrzucał czyste niezapisane kartki. Inny ktoś zaniósł te kartki na milicję. - Znalazłem antypaństwowe ulotki – powiada. - Ulotki? - zdziwił się milicjant i patrząc na czysta kartkę zapytał – a bukwy gdie? A donosiciel na to – na ch... bukwy, i tak wsio izwiestno!

            Myślę, że w tych szczególnych wyborach nie są już potrzebne ani „bukwy” ani debaty. I tak wszystko jasne!

Janusz Wojciechowski

Zmieniony ( 16.05.2010. )